Walentynki…

Walentynki jak Walentynki, szczerze mówiąc niespecjalnie celebrujemy to Święto, bądź co bądź z importu, ale też nie ma co udawać, że to zwykły dzień skoro wszędzie dookoła serduszka, amorki i pluszaki 🙂 to takie słodkie i sympatyczne… nawet poddaliśmy się nastrojowi i mieliśmy zaplanowany nieco dzień, ale Julcia ma ostatnie dni nazwijmy to”przednapadowe” czyli jej zachowanie i mniejsze drgawki wskazują na to, że będzie miała niebawem napad, więc baliśmy się ją z kimś (a konkretnie z moim braciszkiem, gdyż on się zaoferował) zostawić. Także skończyło się na wieczornym drineczku i fajnym filmie, jak oczywiście pozostającym w tematyce walentynek 🙂
Nie mogliśmy naturalnie przegapić wystawy walentynkowej w jednym z naszych centrów handlowych i nie żebyśmy byli specjalnymi fanami takich wydarzeń kulturalnych, ale ta wystawa wyjątkowo nas interesowała, gdyż były na niej zdjęcia Damiana 🙂 Biorąc pod uwagę dosyć krotki czas, jaki miał na przygotowanie zdjęć i zapał i zaangażowanie z jakim tworzył na ich potrzeby przeróżne kompozycje walentynkowe (swoją drogą chłopak ma wyobraźnię!… 🙂 ) wyszły z tego niesamowite zdjęcia! Ponieważ nie wszystkie trafiły na wystawę (organizatorzy mieli też swoje wizje) myślę, że dobrze byłoby zamieścić je na łamach blogu, należy im się 🙂 te zdjęcia oczekują żeby być opublikowane i na pewno byłyby zawiedzione gdyby utknęły w katalogu „walentynki 2010” 🙂

oto wystawa:

Julcia też miała Walentynki, nawet jedną dostała, od tajemniczego wielbiciela z przedszkola (w sumie to może nie był taki tajemniczy i podejrzewam, że dostał też Walentynkę od Julci… 🙂 🙂 W każdym razie pierwsza Walentynka mojej córci musi być na blogu koniecznie! także niniejszym ją zamieszczam:

i jeszcze niektóre zdjęcia walentynkowe Damiana:

i dosyć o Walentynkach 🙂 jak na nieobchodzącą szczególnie tego „święta” i tak sporo napisałam 🙂

zabawa karnawałowa :)

co prawda już nieco od niej minęło, ale przecież nie możemy jej pominąć, bo to ważne wydarzenie 🙂
zabawa karnawałowa oczywiście u Julci w ośrodku, a konkretniej nie w samym ośrodku ale w specjalnie wynajętej sali, i to nie byle jaka zabawa tylko porządna – z orkiestrą jak przystało na karnawał! OREW co roku bardzo mocno przykłada się do organizacji zabawy, zarówno dzieci jak i dorośli są poprzebierani, jest kolorowo i wesoło, bawią się wszyscy, cała kadra dba o to, żeby żaden wychowanek, niezależnie od stopnia niepełnosprawności, nie wymigał się od tańcowania! 🙂 jak w zeszłym roku wpadliśmy z mężem poskakać troszkę z wszystkimi i porobić zdjęcia (w podziale – ja skakałam z Julcią, Damian robił zdjęcia – taki układ zawsze najlepiej się sprawdza… 🙂 ) niestety nie mieliśmy za wiele czasu, bo ja teraz jestem kobieta pracująca 🙂 (o tym w szczegółach później) i trzeba było spieszyć się do biura, taki los 🙂 Damian też miał poumawiane spotkania, także nie zabawiliśmy (dosłownie 🙂 ) długo. Zdążyłam potańczyć z, nieco oszołomioną hałasem i tłumem Julcią… z czasem przyzwyczaiła się jednak i było dobrze 🙂

i tradycyjnie zdjątko 🙂

i znowu przyleciał Dziadek!!! :)

co prawda mam jeszcze zaległości w opisaniu zabawy karnawałowej, którą miała Julcia 9.02, ale najpierw najważniejsze sprawy! 🙂
tak więc Dziadek znowu przyleciał zza oceanu, a że dzień wcześniej niespodziewanie wrócił też mój brat z Holandii, zrobiło się baaardzo rodzinnie! 🙂 niesamowicie przesympatyczne są takie spotkania rodzinne, w moim domu rodzinnym czuję się jakbym znowu była malutką córeczką (tyle, że już mogę pić drinki… 🙂 )
Julcia jak przyjechała z przedszkola, prosto do Babci i Dziadka, nie wiedziała na kogo patrzeć, zabawnie wyglądała kręcąc główką i patrząc to na Dziadka to na Wujka, a trzeba tu wspomnieć, że obydwu panów nie widziała szmat czasu…

kobitki jak to kobitki, rządziły w kuchni i jak widać, było nam całkiem wesoło 🙂
moja Mama jak zwykle zrobiła pyszne jedzonko, także gościliśmy się do wieczora! 🙂

Julcia, jak zwykle najlepiej czuła się w towarzystwie gentelmanów, także była co raz to u kogo innego na kolanach, bo przecież i u Dziadka i u Wujków jest suuuuper!!!

okulary przeciwsłoneczne dobre na każdą pogodę 🙂

a to Julcia z kuzynką Oliwcią, która odwiedziła nas na chwilkę ze swoją Mamusią ( moją z kolei kuzynką – Olą)
buziaczki dziewczyny!!!, Oliwciu jesteś śliczna! ale to widać na zdjęciu 🙂

Julcia bacznie przyglądała się Oliwce…

urodzinki urodzinki… :)

to nam się namnożyło urodzinek 🙂 dwie imprezki pod rząd 🙂
najpierw urodzinki miała Rozalcia, Julci koleżanka i rówieśniczka, córcia mojej koleżanki. Imprezka była na placu zabaw popularnie zwanym „Meksykiem” czyli hulaj dusza piekła nie ma, tarzamy się w kuleczkach ile się da 🙂 I pod „tarzamy” rozumiem, mnie Julcię i mojego brata, który w tarzaniu się w kuleczkach dzielnie zastępował pracującego do późna Tatusia Julci – buziaczki Łuki!!!
Julcia jak zwykle w takim zamieszaniu, długo się adoptuje do otoczenia i bacznie obserwuje, ale rozkręciła się (zresztą nie mogło być inaczej jak była z wujciem 🙂 ) i nawet zaliczyła kilka zjeżdżalni 🙂 Wujek początkowo z pewną dozą nieśmiałości podchodził do całego projektu
biegania po placu zabaw dla dzieci, ale czego się nie robi dla ukochanej siostrzenicy! 🙂 Więc biegał na zmianę z aparatem i Julcią, w rezultacie czego mieliśmy i zdjęcia i dobrą zabawę 🙂 Dziękuję Ci jeszcze raz braciszku, bez Ciebie bym sobie nie poradziła! 🙂
A oto i dokumentacja fotograficzna wspomnianych szaleństw 🙂

to tyle w kwestii urodzinek Rozalci, ale dzień później byliśmy na jeszcze jednych u naszej kochanej Juleczki Pełeczki 🙂

imprezka była z cyklu „homing” dla niewtajemniczonych – domóweczka tzw 🙂 ciocia Ola zrobiła pyszny torcik, byli przesympatyczni goście, Julcia szczególnie upodobała sobie ciocię Mariolcię… 🙂 pozdrawiamy serdecznie! także miło spędziliśmy czas a pisząc „czas” mam na myśli praktycznie cały dzionek, bo Ciocia Ola zaprosiła nas też wcześniej na obiadek 🙂 a zostaliśmy do wieczora. Poniżej kilka zdjątek które myślę, że nie wymagają opisów 🙂

STO LAT DZIEWCZYNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!