i w końcu w domku! :)

tak jest 🙂 uwielbiamy powroty do domu, bo jednak domowe z nas bestie a szczególnie Julcia wydaje się być szczęśliwa w otoczeniu sobie znajomym.
siedzę sobie właśnie i oglądam teatr TV a muszę przyznać ze wstydem lekkim jednak, że dawno się (chociaż w tak minimalny sposób) nie ukulturalniałam… a warto bo sztuka jest świetna i nieźle się uśmiałam do tej pory 🙂
Damian dostał pod koniec zeszłego roku zaproszenia na kilka premier teatralnych w naszym lokalnym teatrze i właśnie podjęłam poważne postanowienie żeby z nich skorzystać 🙂 trzeba się odchamiać od Multikina od czasu do czasu 🙂
to tyle w kwestii kultury i rozrywki 🙂
a teraz jeszcze o turnusie
Jula szczęśliwa, ma wyraźnie rozluźnione rączki, w ogóle ten turnus był bardzo udany, Jula ustabilizowała się w kręgosłupie i lepiej trzyma główkę.
zdjęcia… jutro… bo się zaoglądałam… 🙂

i minął (prawie) drugi tydzień…

Jula jest zmęczona, może nie jakoś bardzo ale widać, że te dwa tygodnie nie są bez znaczenia dla jej kondycji. Mimo, że na turnusy jeździmy już kilka lat i mamy ich za sobą ponad 20 to jednak dwa tygodnie zawsze są dla Julci czasem optymalnym, więcej nie miałabym sumienia jej męczyć, nawet terapeuci są zdania że lepiej jeździć częściej ale na krótszy okres i u Julci się to zdecydowanie sprawdza. I nie jest to tylko kwestia zmęczenia fizycznego, w takim zmasowanym ataku ćwiczeń o natężeniu znacznie większym niż na co dzień Jula odbiera wiele nowych bodźców, uczy się nowych rzeczy tak samo na sali jaki i w czasie zajęć z pieskami, u logopedy czy psychologa. Myślę sobie, że dwa tygodnie bombardowania takimi bodźcami to bardzo dużo i trzeba później dać jej czas na poukładanie sobie wszystkiego, i wtedy można liczyć na optymalne i jak najpełniejsze wykorzystanie tego czasu jakim jest turnus. Bo wakacje dla Julci to zdecydowanie nie są.
Oczywiście każdy rodzic wie najlepiej co dla jego pociechy jest najlepsze i ja mogę się wypowiadać tylko za Julcię a z naszym fąfelkiem właśnie tak jest.
Czasem zostawiając ją na ćwiczeniach, szczególnie kiedy nie ma na to zbytniej ochoty, próbuję sobie wyobrazić jak to może być kiedy człowiek nie może decydować sam o sobie, kiedy jest całkowicie zależny od otoczenia, i kiedy jedyną bronią jest płacz czy krzyk… Ciarki przechodzą na samą myśl, ale tak właśnie funkcjonuje Julcia. My oczywiście robimy wszystko żeby powodów do korzystania z tego oporu miała jak najmniej, ale nie zawsze się da. Możemy mieć tylko nadzieję (choć trochę w tym własnej wygody i spokoju sumienia), że rozumie, że tak trzeba i to dla niej najlepsze. Jula na szczęście nauczyła się współpracować na zajęciach i czerpać z tego radość choć nie zawsze tak było i pewnie nie zawsze będzie.
Co innego jednak jest ważne. Ważne jest, że jest szczęśliwa. Fakt, szczęście to wynika z faktu iż nie zdaje sobie sprawy ze swoich ograniczeń i tego jak różni się od innych dzieci, (czyli z upośledzenia umysłowego, które samo w sobie nie napawa optymizmem), ale jest to z pewnością szczęście a cóż może być dla rodzica bardziej motywujące do działania niż takie przekonanie.
Spotkałam na turnusach dzieci z pozoru nie mające zupełnie powodu żeby się z czegokolwiek cieszyć, ale były szczęśliwe, tak po prostu swoim czystym szczerym poczuciem że jest dobrze, bo zwyczajnie (z różnych powodów) nie wiedziały że może być inaczej.
I jak można bardziej umotywować twierdzenie które kiedyś usłyszałam, że nieszczęśliwym jest się tylko kiedy zaczynamy porównywać się z innymi. To nam nie pozwala doceniać tego co mamy… jak w piosence Collinsa „Another Day In Paradise”.
No ale coś smętnie się zrobiło a tak nie lubię 🙂
Ja oczywiście do takich bardzo doceniających to co mam i nie porównujących się do innych nie należę, ale pracuję nad tym 🙂 A Jula mi pomaga 🙂
Wracając jeszcze do turnusu to jest to jeden z lepszych turnusów Julci. Szczególnie, że już na początku pani Ola stwierdziła, że widzi u Juli postępy od ostatniego razu kiedy z nią pracowała (lipiec zeszłego roku), co jest zasługą pracującego z nią w domu Sebastiana.
Tutaj terapeuci są z niej zadowoleni, chwalą ją żebardzo ładnie ćwiczy na sali i w basenie, bo o tym, że uwielbia pozostałe zajęcia pisać nie muszę 🙂 a my chodzimy dumni jak pawie z naszej małej dzielnej księżniczki 🙂
W ogóle formuła tego turnusu czyli 2,5 godz blok ćwiczeń cały czas z jednym rehabilitantem i godzinne spotkania z poszczególnymi specjalistami to dla Julci jest po prostu świetna sprawa, doskonale się w tym znajduje i na ten moment nie zamierzamy z innej formy turnusu korzystać.
I znowu się rozpisałam a zdjęć dalej nie ma… 🙂
ale to tylko dlatego, że jest ich sporo, ciągle przybywa i mam kłopot z wybieraniem…
ale postępy w tej dziedzinie są, więc lada dzień i zdjęcia się pojawią 🙂
pozdrawiam 🙂

i minął tydzień :)

witam serdecznie z Bielska, gdzie jesteśmy od tygodnia na turnusie z Julcią 🙂 Jula jest przekochana i najdzielniejsza na świecie 🙂 (że tak nieskromnie zauważę… 🙂 ) ona w ogóle uwielbia ten ośrodek bo cóż może być lepszym tego dowodem niż uśmiech na twarzy przy każdym wejściu na zajęcia (no może przy sali nieco dłużej trwa jego wyegzekwowanie ale w końcu się udaje 🙂 ) plan dnia jest dosyć napięty:
8.30-9.30 zajęcia z dogoterapii
9.30-10.30 zajęcia z Panią logopedką
10.45-13.15 zajęcia na sali z Panią Olą, (w tym NDT, pająk, terapia ręki, masaż i SI, większość ćwiczeń jest wykonywana w kombinezonie therathogs i dunag 02)
14.30-15.30 zajęcia z Panią psycholog
16.45-17.30 ćwiczenia Halliwick na basenie

sporo tego ale Jula już nie raz podołała takiemu planowi zajęć i teraz też jest dobrze.
Ola okleiła Julcię plastrami na pleckach i brzuchu, Jula miała tez plasterki przez jakiś czas na kciukach, żeby pomóc w odwodzeniu, gdyż chowają się do środka ręki tworząc „figę”. Nigdy wcześniej nie korzystałam z kinesiotapingu, choć był w Gacnie, ale jakoś nikt nie wnioskował o taką potrzebę. Tutaj Ola sama zaproponowała, a że jedno oklejenie jest w cenie turnusu, zresztą koszt jest zaledwie 10 zł za każde następne ewentualnie, także warto spróbować, dlatego też Jula ma na sobie nieco różowego plasterka, który ma naciągnąć odpowiednie mięśnie.
W trakcie turnusu była konsultacja lekarska z lekarzem rehabilitacji i ortopedą, na której pan doktor powiedział, że lewa kość biodrowa Julci jest poza panewką, jakkolwiek kiepsko to brzmi, to okazuje się że przy Julci spastyce, całkiem konkretnej jest to raczej powszechne i nie da się temu zapobiec. Szczerze się zdziwiłam bo pamiętam, że po operacji Juli bioderka miały wskoczyć na miejsce albo przynajmniej blisko tego miejsca się znaleźć… w każdym razie lewe jakoś niekoniecznie się dostosowało, nie zauważyłam żeby Julę to bolało, albo żeby to bioderko cokolwiek utrudniało. Lekarz powiedział, że gdyby Jula zaczynała chodzić to trzeba byłoby ustawić biodra, póki co nie ma takiej potrzeby, i nie ma co narażać Julę na niepotrzebne cierpienie przy operacji. Przy pionizacji to nie przeszkadza, przy ćwiczeniach tez nie, Julę nic nie boli a to bioderko na pewno nie jest takie od wczoraj, także byśmy coś zauważyli. Trzeba tylko przy pionizacji wyrównywać różnicę między jedną a drugą nóżką, bo jest ok 2, 3 cm a to sporo. Teraz będziemy uważać.
Ale za to Jula ma prościutkie plecki a Pan doktor był bardzo pozytywnie zaskoczony jej kontrolą tułowia i głowy a nad tym najbardziej pracujemy.

To póki co tyle, gór jeszcze nie odwiedziliśmy, bo tym razem mieszkamy w ośrodku, jest bardzo sympatycznie i kameralnie, no i wszystko na miejscu a z tym wcześniej mieliśmy najgorzej. Ale co nieco już widziałam bo jak każdy porządny kibic oglądam skoki i widziałam że w Zakopanym pięknie i biało a to przecież niedaleko stąd 🙂

to na razie z grubsza tyle, oczywiście mamy już mnóstwo zdjęć jak to zwykle bywa jak jest z nami Damian, ale dodam je później, teraz tylko taki krótki opisik bo dawno nic nie pisałam.

acha może jeszcze jedna sprawa dot. zmiany przepisów w kwestii podatku vat. Sprawa postępuje dosyć szybko bo ledwo się dowiedzieliśmy, że vat 23% dołożono na usługi rehabilitacyjne co miało oznaczać, że ośrodki rehabilitacji będą go doliczać do faktur a tu już ministerstwo wycofuje się z tego i (jak się dowiedział pan Tomek, właściciel Michałkowa) „na dniach” wprowadza poprawki i vatu jednak nie będzie. To oczywiście dobra wiadomość głównie dla nas, rodziców, bo koszt turnusu wzrósłby o 23 procent, co przy 4000 jest już konkretną różnicą. Ale narazie optymizm jest umiarkowany bo póki nie będzie czarno na białym że vatu ośrodki prywatne płacić nie będą, to nic pewnego nie można powiedzieć…

przed turnusem

witam serdecznie 🙂 naprawdę bardzo serdecznie! 🙂
po Świętach już ani śladu (no prawie „ani” bo co prawda choinki już nie mamy ale jeszcze gdzieniegdzie dekoracje świąteczne się znajdą… cóż poradzić…są takie ładne 🙂 ) codzienność gna pełną parą, i to naprawdę pełną. Jula chodzi do przedszkola, a po południu dzielnie ćwiczy, i chodzi na pozostałe zajęcia i nie tylko 🙂 Ostatnio trafiliśmy z Damiana siostrą i jej chłopakami do nowo otwartego u nas placu zabaw pod bardzo zachęcającym tytułem „bajlandia” 🙂 I bajlandnie było, choć po kilkunastu minutach skakania z Julcią na trampolinie już mi było wszystko jedno 🙂
Miejsce bardzo przytulne, zarówno dla rodziców jak i dzieci, muszę przyznać że z zazdrością patrzyłam na mamy siedzące przy kawce i plotkujące podczas gdy ich pociechy biegały po placu… no ale cóż – trzeba zakasać rękawy i wracać na trampolinę 🙂 a potem do kulek i na zjeżdżalnię 🙂 Sylwiu kochanie i po co ja mam chodzić na aerobik?…
no ale pójdę już pójdę! 🙂 potańczymy sobie przynajmniej (mniej lub bardziej zgrabnie 🙂 )

W czasie długiego weekendu, który, z racji nowego dnia wolnego od pracy pojawił się zaraz na początku roku, Jula była w domku i sobie rządziłyśmy. Damian nie miał niestety przywileju wolnego dnia (że o weekendzie nie wspomnę) bo ma sporo na głowie żeby uporać się ze zleceniami do wyjazdu na turnus, ale robi co może, a perspektywa dwutygodniowego odpoczynku jest w tym wypadku bardzo motywująca 🙂 Choć pojawił się już temat zabrania komputera więc pewnie odpoczynek nie będzie taki do końca dwutygodniowy…

się zobaczy 🙂 najważniejsze że wyjeżdżamy razem, a wtedy siłą rzeczy spędzamy więcej czasu w trójkę i tego się będziemy trzymać 🙂
Jula będzie ciężko pracować ale po zajęciach pełen relaksik 🙂
Mamy już wstępny plan zajęciowy to Jula będzie oprócz stałych 2,5 godziny zajęć z Olą, z którą ćwiczyła na poprzednich turnusach, (z czego bardzo się cieszę bo dziewczyny już się dobrze znają i lubią a Ola ma na Julkę swoje patenty :)), będzie miała godzinkę dziennie dogoterapii, logopedy, pedagoga myślę, że co drugi dzień, jeszcze zobaczymy i zajęcia z Hallwick’a w basenie, pewnie dwa razy w tygodniu. Dnia nam nie starczy 🙂
Tym razem będziemy mieszkać w ośrodku, bo gościniec w którym mieszkaliśmy do tej pory jest co prawda cudny ale jednak nieco daleko i, szczególnie zimą, sporo czasu zajmują dojazdy. Także będziemy na miejscu i zobaczymy co i jak, przetrzemy szlaki przed kolejnym turnusem na którym będziemy mieszkać w ośrodku ze znajomymi.

Przygotowania to turnusu jeszcze w polu, powoli rodzi się w głowie plan pakowania ale to jego materializacji jeszcze sporo czasu 🙂 i jak znam życie (i nas) to pewnie na ostatnią chwilkę się to będzie odbywać, tym bardziej, że jedziemy w niedzielę raniutko a w sobotę Jula ma jeszcze ćwiczenia z Sebastianem rano, a po południu idziemy na imprezkę…

to myślę tyle w kwestii przedturnusowej, kwestia turnusowa na pewno będzie bardziej rozbudowana 🙂

to jeszcze tylko zdjęcie Julci z Wiktorią, naszą sąsiadką która odwiedza Julcię i bardzo fajnie się z nią bawi 🙂