gotowanie, jedzenie, karmienie…

Julka uwielbia jeść, co tu dużo mówić, ewidentnie ma to po rodzicach. Ponieważ nie umie gryźć twardych rzeczy, staramy się żeby to co dostaje było raczej miękkie, wtedy radzi sobie całkiem dobrze.

Przez lata wypracowałam w sobie umiejętność dostosowywania posiłków do tego co lubi i potrafi zjeść Julcia, ale w taki sposób, by nie determinowało to naszego codziennego odżywiania. Dzięki temu Julka, próbując wielu rzeczy, ma szansę nauczyć się co lubi a czego nie, a jedzenie sprawia jej przyjemność. Jak jej coś smakuje karmienie jest również dla mnie ogromną przyjemnością.

Dzieci z porażeniem są zwykle szczuplejsze od swoich rówieśników, jest to specyfika wpływu uszkodzonego OUN na rozwój mięśni i nie ma nic wspólnego z niedożywieniem. Mimo to nie jest fajnie po raz setny przekonywać lekarza (!) że Jula „je naprawdę dużo pani doktor”…
Myślę że zdanie:
„ojej, ale ona szczuplutka!…”
jest obok:
„ojej, a taka ładna dziewczynka…”
w pierwszej dziesiątce najbardziej denerwujących nas, rodziców dzieci niepełnosprawnych, stwierdzeń 🙂

Wracając do tematu (zawsze miałam z tym problem…) jestem przeciwniczką rozdrabniania posiłków na papkę i mieszania buraczków ze schabowym w jedną maź, której sama bym za nic nie ruszyła. Zdarza się jednak oczywiście że Julka, choćby nie wiem jak bardzo chciała, czegoś prostu nie pogryzie, np musli, orzechów lub żurawiny, doskonale uzupełniających jogurt. Tu sprawdza się blender, a konkretnie pojemniczki z nożami, rozdrabniające musli idealnie, a te w takiej postaci dodane do jogurtu, nie stanowią dla Julci żadnego problemu.
W ten sposób nie pozbawiam Julci możliwości jedzenia czegoś z czego pogryzieniem sobie nie radzi.

Na szczęście jest wiele potraw które Jula spokojnie umie pogryźć i do tego wszyscy je uwielbiamy i dzisiaj chciałam podać przepis na jedną z nich. Z Julcią jest o tyle łatwiej że nie ma uprzedzeń do jedzenia z cyklu „nie bo nie!” , bo za zielone, bo nie tak pokrojone, bo Zosia mówiła że to nie dobre.
Julci albo coś smakuje albo nie i wszystko odbywa się metodą empiryczną 🙂

Na tę potrawę trafiliśmy będąc na obiedzie w restauracji, ponieważ Julci bardzo smakowało, postanowiłam odtworzyć ją w domu na tzw. „oko” , choć w tym przypadku też na smak 😉

To placki żmudzkie, (wg karty dań – z kuchni litewskiej), a konkretnie placki żmudzkie z kapustą kiszoną.
To bardzo proste danie choć wymaga trochę czasu.
Potrzebne są
ziemniaki (1 kg na ok 8 placków)
mąka pszenna,
jajko
0,5 kg kapusty kiszonej
przyprawa do dań z kapusty
przyprawy pieprz, sól i opcjonalnie jak ktoś lubi gałka muszkatołowa
tłuszcz do smażenia
Sos
jogurt naturalny,
dwa ząbki czosnku,
szczypiorek
sól, cukier

Ziemniaki ugotować, zrobić z nich puree i zostawić do wystygnięcia.
W tzw międzyczasie posiekać drobno kapustę kiszoną i na patelni poddusić troszkę z przyprawami (idę trochę na łatwiznę i dodaję kompozycję ziół i przypraw do dań z kapusty, nam pasuje idealnie).
Do chłodnych ziemniaków dodać jajko, mąkę (z ilością mąki u mnie jest trochę na oko, ale mniej więcej 4 łyżki na kg ziemniaków, w każdym razie ciasto nie powinno się kleić) przyprawy, dobrze połączyć tak żeby łatwo formowały nam się kotlety.

Formujemy płaskie krążki i na środek wkładamy dwie łyżki, uduszonej wcześniej kapusty, zawijamy tak żeby kapusta nigdzie nie wystawała,

placki żmudzkie, przepisy, niepełnosprawni ,karmienie

obtaczamy w mące przed włożeniem na tłuszcz.

placki żmudzkie, przepisy, niepełnosprawni

Pozostaje smażyć 🙂 na nie za dużym ogniu.
Najlepsze są lekko zrumienione, z sosem jogurtowym ze szczypiorkiem smakują rewelacyjnie! 🙂

placki żmudzkie, przepisy,  niepełnosprawni

Julka te placki uwielbia więc ja uwielbiam je robić 🙂 Są miękkie i puszyste, bez problemu daję je Julci która siedzi z otwartą buźką czekając na następny kawałek 🙂

smacznego 🙂

ułatwień życia cd

Były zamki w kurtkach – tzn są nadal i sprawdzają się rewelacyjnie – nawet Tata bez strachu zabiera się za ubieranie „przecież-jej-się-nie-da-nałożyć” kurtki 😉 Zresztą lęk był uzasadniony – wystarczyło że wiele razy wcześniej obserwował moje techniki zakładania graniczące ze sztuczkami cyrkowymi 😉

Kurtek się już nie boimy, kto wie… może to początek nowego trendu w modzie dla osób spastycznych?… w końcu nasze dziewczyny i chłopaki też chcą wyglądać modnie i mieć wygodne w zakładaniu ciuszki – za duże i dobrze rozciągające się ubrania zdecydowanie temu nie służą.

Teraz przyszedł czas na kolejne ułatwienie, tym razem w kategorii „zdrowie” z podkategorią „katar”.

Do tej pory w domu królowała u nas NoseFrida, znana myślę dobrze rodzicom dzieci które same nie umieją wydmuchać noska. Frida jest dobrą alternatywą dla np „gruszki” ale jej skuteczność jest wprost proporcjonalna do pojemności naszych płuc, z czym niestety w 6 dniu intensywnego kataru dziecka bywa różnie…
Jakiś czas temu, zachęcona przez spotkaną w poczekalni przychodni mamę maluszka i zdeterminowana chęcią znalezienia czegoś co zastąpi choć czasowo siłę moich płuc, kupiłam elektryczne urządzenie zwane CleaNoz. Trochę drogie i niestety zupełnie się u Julci nie sprawdziło, okazało się zbyt słabe żeby oczyszczać jej nos, wróciłam więc do Fridy i swoich płuc 🙂

Namawiana od jakiegoś czasu przez przyjaciółkę (dziękuję Aniu 🙂 ) której synek ma często katarek, w końcu kupiłam „Katarek” właśnie, czyli urządzenie które czyści nosek podłączone pod odkurzacz.
Jakkolwiek morderczo to brzmi, zdecydowanie takie nie jest. Ciąg odkurzacza jest pod kontrolą i oczywiście ograniczony, samo urządzenie proste w użyciu i łatwe w czyszczeniu.
I – co najważniejsze – bardzo skuteczne i w żaden sposób nie testujące na bieżąco mojej wydolności oddechowej 🙂

Konieczność uruchamiania odkurzacza przy każdym czyszczeniu noska jest może pewnym utrudnieniem ale wystarczy na czas kataru postawić go sobie pod ręką. Korzyści w postaci dobrze wyczyszczonego nosa rekompensują tę chwilową niedogodność 🙂

Szczerze polecam rodzicom zmęczonym wyciąganiem kataru siłą własnych płuc 🙂 To naprawdę dobra alternatywa dla naszych rosnących dzieciaczków nadal nie umiejących samodzielnie wydmuchać noska.
Zresztą z opisu wynika że urządzenie jest z przeznaczeniem dla osób niepełnosprawnych.

ułatwiajmy sobie więc życie tam gdzie możemy 🙂

pozdrawiam serdecznie 🙂

kurteczka

Pisałam jakiś czas temu o problemach przy ubieraniu Julci mniej elastycznych rzeczy, takich jak kurtki np., i o tym jak sobie z tym poradzić. Właśnie odebrałam od krawcowej wiosenną kurteczkę Julci, którą bez przeróbki odwiesiłabym z żalem do szafy, bo, mimo iż pozornie jeszcze dobra, nie dałam już rady jej córci nałożyć.
Dzięki wszytemu od rękawa po prawej stronie (po jednej stronie wystarczy) zamkowi Julka nawet nie zauważyła że jej ubrałam kurteczkę 🙂

zameczek :) ubrania , mpd, spastyka

Szczerze polecam taką przeróbkę, koszt to ok 20 zł i było gotowe na drugi dzień (dzięki niezwykle uprzejmej i przejętej potrzebą pani z zakładu krawieckiego „Igiełka” w naszej galerii handlowej 🙂 ).
O zrobieniu tego samodzielnie przy moich zdolnościach krawkich nawet nie myślałam 😉

To już druga kurtka przerobiona w ten sposób i na pewno nie ostatnia 🙂