8 minut

Tyle oglądania transmisji obrad Sejmu wystarczyło dziś żeby podnieść mi ciśnienie…

Dyskusja o osobach z niepełnosprawnościami, oczywiście w kontekście zaostrzenia przepisów aborcyjnych. Wystąpienie po wystąpieniu, kolejny wychodzi poseł Konfederacji (z trudem piszę tę nazwę z dużej litery). Poseł ma tablet a na nim zdjęcie Kamila, dorosłego chłopaka z porażeniem mózgowym. Kamil siedzi na wózku i się uśmiecha. Dowiadujemy się że Kamil ma dziewczynę, że ma sukcesy, że jest sportowcem.

Super, brawo Kamil 🙂

Kolejne czego się dowiadujemy, to że jest on żywym przykładem tego, że wprowadzone obostrzenia są potrzebne. Bo Kamil inaczej nie miałby szansy żyć.

Kamil mógłby dziś nie żyć. Mógł nieć wypadek, mógł się utopić, mogła mu dachówka spaść na głowę. Tak jak każdemu z nas. Ale Kamil na pewno nie mógłby nie żyć z powodu decyzji o usunięciu ciąży bo – tutaj panie pośle proszę o uwagę, będzie lekcja – porażenie mózgowe jest OKOŁOPORODOWYM uszkodzeniem centralnego układu nerwowego, co oznacza (proszę notować) że powstało w trakcie porodu lub zaraz po nim.

Tak samo dobrym przykładem w tej sytuacji mogłabym być ja, czy szanowny pan poseł.

I teraz nie wiem czy to niedouczenie owego posła, czy może kompletna ignorancja i zupełna niezdolność rozróżnienia rodzajów niepełnosprawności, czy też może jawna manipulacja faktami… Jakkolwiek by nie było, należy pomyłkę uściślić.

Proponuję zapisać się na warsztaty z rodzajów niepełnosprawności przed kolejnym wystąpieniem.

Jedno mnie tylko jeszcze zastanawia – poseł może być niedouczony („może” w znaczeniu że jest to prawdopodobne, nie że mu wolno…) ale Kamil? Jego rodzice? Może przesyłając zdjęcie zapomnieli o krótkim know-how….

I poseł popłynął…

A Kamila pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa dalszych sukcesów i szczęścia w miłości 😘

Początek wakacji?….

Niby tak 🙂 Daty się zgadzają, lato w pełni więc można ogłosić że oto nastały wajacje. Jakoś tylko tak dziwnie – rehabilitacja po długiej przerwie się dopiero zaczęła, lekcje zdalne robiłyśmy sobie w swoim tempie więc skończyły się całkiem niedawno… Wyjazd ciężko planować bo nie wiadomo co będzie się działo za miesiąc, dwa czy trzy….

Jedno jest pewne. Koniec roku szkolnego został przypieczętowany odebraniem świadectwa i oficjalnym przejściem do klasy siódmej 🙂 Może nie było uroczystego zakończenia roku, przemówień, nagród i tradycyjnego już pikniku, ale zaproszenie aby odebrać świadectwo Julcia dostała.

sdr
dav

Dziękujemy Paniom za piękny album ze zdjęciami Julci z zajęć szkolnych w ciągu roku, włożyły w niego dużo pracy ♥️

Wracamy

Powoli, ostrożnie, rozglądając się wokół siebie, wracamy. Wracamy tam gdzie byliśmy trzy miesiące temu, do normalności. Ale jest ona jakby inna… Wcześniej idąc do sklepu musiałam pamiętać o portfelu i opcjonalnie siatce (w obydwu przypadkach zdarzało się polec) teraz nerwowo sprawdzam czy mam w kieszeni maseczkę, bo bez niej mogę zostać z owego sklepu grzecznie (lub nie) wyproszona. Jestem też już w stanie zidentyfikować sklep po zapachu płynu do dezynfekcji rąk.

Wyjścia. Od etapu w którym gorączkowo robiliśmy zapasy, prawie bojąc się wyjść na balkon, dziś swobodnie poruszamy się po centrach handlowych, kawiarniach i restauracjach.

Tylko to „swobodnie” nabrało nowego wymiaru. Bo dziś doceniamy możliwość wyjścia w ogóle. Zrobienia zakupów w swoim zwyczajnym rytmie. Powrotu do spraw mniej istotnych typu „widziałam fajną torebkę, chyba sobie kupię”. Bo do tej pory do pójścia do sklepu mogła nas zmusić tylko niebezpiecznie kurcząca się zawartość lodówki. Możemy pójść na kawę… Zwyczajny element codzienności, który skutecznie i konsekwentnie umilał nam od czasu do czasu dzień, teraz został na nowo doceniony. Na stolikach karteczki „zdezynfekowano” stoją dumnie, składając obietnicę nie tylko miło ale też bezpiecznie spędzonego czasu. Znowu możemy poczuć nasze pierwsze razy – ok może nie całkiem pierwsze ale biorąc pod uwagę skalę, długość i nagłość zmian – odczucia są bardzo podobne.

To wartość dodana, pierwsze po przerwie wyjście do restauracji, do sklepu z butami, do kawiarni, na spotkanie z przyjaciółmi. Pierwsze. To cenne, poczuć ich wartość na nowo. Bo przez kilka miesięcy baliśmy się nawet wziąć jedzenie na wynos, kawę piliśmy tylko online, a przyjaciele pozostawali w zasięgu wszelkiej maści komunikatorów.

Wyjazdy to już inna bajka. To póki co jeszcze temat nie do przejścia. Szczególnie zagraniczne, za którymi tęsknimy najbardziej. Ale w końcu przyjdzie ten dzień, kiedy i to stanie się normalnością. I polecimy na nasze pierwsze niepierwsze wakacje.

Czy powinniśmy się mniej bać?… Pewnie nie. Ostrożność to nadal definicja naszej codzienności. Nie da się jednak żyć w zawieszeniu przez tyle czasu. Z ekonomicznych i pozaekonomicznych względów. Ze wszystkich w sumie.

Szczęśliwego więc powrotu do nowej normalności. Ostrożnie.

Bananowo

Chlebek bananowy
Najłatwiejsze ciasto w świecie to jednak nie to śpiewane, ze śliwkami – to chlebek bananowy! 🙂 Inspiracją była zbyt duża ilość bananów powoli już tracących swoją pierwszą młodość… Wiem wiem, takie ciemniejące są najlepsze i najzdrowsze ale jednak jakoś zawsze boję się dać Julce.
Sięgnęłam więc po przepis na chlebek, którego albo nigdy nie robiłam, albo nie pamiętam że robiłam. Lubię przepisy które po dwóch linijkach nie przyprawiają o ból głowy. Prosty, przyjemny i do tego wielce prawdopodobne że po żaden ze składników nie będzie trzeba biec do sklepu.
A znalazłam go tutaj (właściwie to bardzo nie szukałam – to jeden z pierwszych jaki mi się wyświetlił…)
Radość podwójna bo banany zagospodarowane i mamy drugie śniadanie 🙂
I ten zapach…