long time no see…

w wolnym tłumaczeniu: dawno mnie tu nie było… (tak wiem wiem, to bardzo „wolne” tłumaczenie 😉 )

Witam serdecznie tuż po Świętach Wielkanocnych, tego roku, ze względu na pogodę (co tu dużo mówić – śnieg…) zdecydowanie bardziej przypominających Boże Narodzenie 🙂

Przynajmniej czas zmieniliśmy na letni 🙂

Jula wróciła do szkoły czyli dni wróciły do normy:

6.41… ależ ten budzik głośno dzwoni!… już dobrze dobrze, słyszę!
Drzemka… jeszcze 10 minut… a może wyłączę?!… przecież już nie zasnę.
Zasnęłam.
7.15 – najwyższy czas na panikę – Jula budź się! Mamy 15 min!
Jula niechętnie otwiera oczy, jakoś źle dzisiaj spała, budziła się kilka razy. Nic więc dziwnego że teraz jej ciężko…
Ale trzeba i to szybko więc sięgam po cięższy kaliber i wpuszczam drapiącego już od jakiegoś czasu w drzwi, Lakiego – naszego osobistego cavisia-budzika 🙂
Jak zwykle podziałało natychmiast ponieważ Laki ma zwyczaj od razu po wpadnięciu do pokoju (stęskniony po samotnie spędzonej nocy) położyć się Julci na głowę zupełnie nie przejmując się faktem że „lekko” ogranicza jej zdolność złapania oddechu przykrywając nos długimi uszami…
Ale mu pozwalam bo zostało już BARDZO mało czasu.

Jakoś udało nam się wygrzebać i zdążyć na czas. Jak zwykle 🙂

Potem powrót ze szkoły, rehabilitacja, obiadek i odpoczynek.

Do odpoczynku dołączyły ostatnio robótki ręczne. Tak się złożyło że Julcia dostała przy różnych okazjach kilka zestawów do zrobienia filcowych maskotek przeróżnego typu i kształtu. Ponieważ jest ich troszkę, niniejszym rozpoczęłyśmy projekt „godzinka dziennie z filcem :)”
Dzielnie z Julcią próbujemy ogarnąć instrukcję (z moim humanistycznym umysłem nie jest łatwo…) i jesteśmy obecnie w trakcie robienia jednej z nich – poszłyśmy od razu na głęboką wodę – maskotka, która, jak wynika z opakowania, nosi (a konkretnie będzie nosić jak powstanie) wdzięczne imię ” Linda”, okazała się dosyć skomplikowaną pod względem ilości części, konstrukcją.
Ale jak nie my to kto! 🙂
Ja studiowałam opis (oczywiście Mamuś że wiem jaka jest różnica między ściegiem za igłą a przed igłą…;) ) a Jula ubawiona obserwowała co też z tego wyniknie.
I zaczęło się szycie i wyszywanie 🙂

Mama czy ta nitka na pewno nie jest troszkę za dłuuuga?… 😉

z lewej strony może nie prezentuje się najlepiej…

ale za to tam gdzie ma być ładnie to jest 🙂

może jednak coś z tej Lindy nam wyjdzie

Obecnie, (co nie zostało uwiecznione przez fotografa…) mamy już tył z przyszytym ogonkiem a pracujemy nad uszkami i łapkami 🙂
to pewnie trochę potrwa… 😉

w kolejce czekają kolejne filcowanki, w tym nieco spóźnieni kurczak i zajączek wielkanocny 🙂

A w tzw. międzyczasie przygotowujemy się powoli (narazie psychicznie) do zbliżającej się wielkimi krokami operacji Julci bioderka, w połowie maja podcięcie ścięgien, i na tym się narazie skupiamy żeby nie osiwieć myśleniem o tej właściwej operacji, poważniejszej, która czeka Julcię pewnie na początku lipca.

pozdrawiam serdecznie

1 komentarz do “long time no see…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.