i jest już z nami :)

Laki – nasz nowy czworonożny członek rodziny od dziś jest z nami 🙂 Przywieźliśmy go pod wieczór ale na tyle wcześnie żeby był czas na to żebyśmy sobie pobyli razem zanim Jula pójdzie spać.
Laki wpadł do domu jak burza – przyspieszenie ma niesamowite, tylko śliskie kafle go spowalniają 🙂 Biegał tu i tam ale najczęściej lądował na Julci niezależnie od jej stanu położenia 🙂 (jak siedziała trzeba tylko było wyżej podskoczyć…) 🙂 Nie do przejścia okazał się tylko fotelik Julci – Laki szybko zorientował się że tak wysoko to nie podskoczy i zadowolić się musi sięganiem ledwo do Juli skarpetki… 🙂

Czas zwiedzania i wariacji jest jak wiadomo bardzo wyczerpujący stąd po mniej więcej godzinie Laki zaczął się mościć do spania a miejsce wybrał sobie dosyć ciekawe – Julci głowę… Cóż, to z pewnością jest nieziemsko wygodne miejsce ale rady nie ma – trzeba znaleźć inne, zresztą Jula, choć uśmiechnięta od ucha do ucha, chyba jednak nie podzielała jego entuzjazmu w tym temacie…
Koc na łóżku Julki okazał się też bardzo wygodny ( i smaczny…) ale ostatecznie zwyciężył kojczyk jaki zresztą dla Lakiego do tego właśnie kupiliśmy.
O wyborze zadecydował kocyk jaki Laki miał ze sobą i który był po to kupiony wcześniej żeby zdążył przejść zapachem jego rodzinki.
Podziałało 🙂

To narazie tyle 🙂 liczymy na spokojną noc, narazie śpią i Julcia i Laki.

tydzień

Minął właśnie i w sumie nie zauważyłam kiedy – ale dziś niedziela więc fakt to niepodważalny 🙂
Zwykle ma rozplanowane na cały tydzień co i kiedy muszę zrobić, gdzie i co załatwić a zaplanowany czas jest bardziej zauważalny. W tym tygodniu jednak plany się, delikatnie mówiąc, sypnęły, gdyż Julcia załapała katar i siedziałyśmy sobie w domku. Może katar to nie powód do kwarantanny ale ja wolę wtedy sobie Julcię poobserwować w domku, w końcu jak już jestem tą „mamą która z racji konieczności opieki nad dzieckiem niepełnosprawnym musiała zrezygnować z pracy zawodowej” to niech się na coś to moje „siedzenie w domu” przyda 🙂

I tak sobie spędzałyśmy z Julcią czas mama-córka niewiele się w sumie wynurzając poza nasze mieszkanko, (tak na wszelki wypadek) i robiąc różne ciekawe rzeczy na które w trybie szkolno-zajęciowym nie zawsze jest czas typu malowanie z Kredzią, układanie Julci ulubionych zwierzątek-puzzli czy uczenie tygryska nowych sztuczek w grze na tablecie (to zdecydowanie ulubiona forma aktywności Julci 🙂 )

Julcia oczywiście czynnie uczestniczyła w robieniu posiłków, już dawno zauważyłam że ma wtedy większy apetyt i już w połowie robienia np naleśników sugestywnie mlaska buzią z niecierpliwością i lekkim zirytowaniem z cyklu „dlaczego te pyszne racuszki nie wpadają mi jeszcze do buzi?…” 🙂

Katarek nie był na tyle uciążliwy żeby trzeba było rezygnować z vojty więc Jula, poza niepewnym jeszcze poniedziałkiem, dzielnie ćwiczyła cały tydzień i bardzo fajnie sobie radziła.

Wynurzałyśmy się niewiele ale za to jak się już wynurzyłyśmy to konkretnie – znowu odwiedziliśmy Lakiego – jeszcze raz przed tym jak z nami zamieszka a to już całkiem niedługo 🙂

Szczeniaczki rosną jak na drożdżach, rozrabiają jak nakręcone i są wszędzie 🙂 (zwykle tam gdzie nie powinny 🙂 ) dlatego mają specjalną zagrodę dzięki której choć na krótką chwilę można spuścić z nich oko 🙂

Julcia była przeszczęśliwa, my zauroczeni maluchami ale co tu dużo mówić – najlepiej zobaczyć 🙂

Damian, choć nie bez kłopotów bo złapanie na zdjęciu tych harpaganów to naprawdę sport wyczynowy, zrobił mnóstwo cudnych zdjęć, poniżej jedynie ich ułamek, tak żeby nie przesadzić, choć najchętniej zamieściłabym wszystkie bo są przecudne 🙂

przywitanie z Lakim na początek, Jula przywiozła mu swoją maskotkę – prosiaczka, tak żeby póki co miał coś Julci

Mioduś też chciał się porządnie przywitać 🙂

Monie bardzo spodobały się buziaki 🙂

zabawy z Wujciem Miodziem 🙂 (sam Wujcio wielkim ich fanem nie był… 🙂 )

i nasz Lakuś – chwilowo unieruchomiony i „chwilowo” ma tu znaczenie kluczowe…

i rodzeństwo 🙂

żeby choć na chwilkę był spokój Laki był z nami a siostra z bratem zostali za bramką 🙂

ale plany ucieczki powstały szybko 🙂

cudo po prostu 🙂

i nagle psiaki ułożyły się wygodnie jeden na drugim i sobie po prostu zasnęły…

a Jula w tym czasie wybierała kolor miseczki dla Lakiego – różowy się chłopakowi dostał… 🙂

i koniec spania

czas zająć się prosiaczkiem 🙂

pozdrawiam 🙂

zajęcia dogoterapii z Negrą

Mamy już czas zimowy – bardzo go lubię- dzięki niemu przez mniej więcej tydzień (zanim przywykniemy) można sobie godzinkę dłużej pospać, z czego skrupulatnie Julcia dzisiaj skorzystała i sama obudziła się do szkoły 🙂 To zdecydowanie ułatwia poranne przygotowania do szkoły 🙂
Póki co z czasu zimowego mamy głównie czas, bo zimy nie widać nawet na horyzoncie… Nie żebym narzekała, kurtki zimowe leżą nie ruszone, że nie wspomnę o czapkach i szalikach. Jula miała na głowie czapkę może raz, może dwa a i tak zastanawiałam się czy to nie przesada… a tu koniec października i nawet na 1 listopada nie zapowiada się że czapkę założy 🙂

Tyle o pogodzie 🙂

Piszę ostatnio dużo o Lakim, bo niedługo będzie z nami, mam nadzieję że uda nam się go jeszcze odwiedzić w tzw. międzyczasie 🙂 i na pewno będzie jednym z najczęściej fotografowanych piesków w historii 🙂
Na wieść że będziemy mieli pieska wiele osób zakładało że Julcia odtąd będzie miała dogoterapię w domu i nie będziemy już korzystać z dotychczasowych popołudniowych zajęć z pieskami. Nic bardziej mylnego – Laki będzie naszym nowym członkiem rodziny, przyjacielem, naszym choć pewnie głównie Julci, na pewno będą cudnie spędzać ze sobą czas uwielbiając wspólne zabawy ale traktowanie tej więzi jak terapii to zdecydowane nadużycie tego słowa.
Nie każdy pies jest terapeutą, nawet jeżeli, tak jak Laki, rasowo jest do tego predysponowany. On ma po prostu z nami być 🙂
A terapię pozostawiamy specjalistom 🙂

Może fakt, że dla mnie jest to takie naturalne wynika z tego że zajęcia dogoterapii z Negrą, jakie ma Julcia na co dzień, nigdy nie polegały tylko na tym, że jest piesek i Jula ma się cieszyć jego obecnością. Owszem to jest ważne ale to nie jest terapia.
Zajęcia z dogoterapii jakie ma Jula, dzięki Ani są naprawdę niesamowite. Zdecydowanie wykraczają poza ramy tylko cieszenia się samą obecnością zwierzęcia. Ania bardzo zgrabnie i niezwykle efektywnie wplata w zajęcie tak ważne dla Julci elementy logopedyczne, elementy integracji sensorycznej, terapii ręki i bardzo duży nacisk kładzie na wzmacnianie interakcji pomiędzy Julcią a Negrą.

Dla Julci Negra (czy czasami na zajęciach z Jolą Miodek i Gonia) jest ogromnym bodźcem pozytywnym do działania, dzięki czemu chętniej i przez to skuteczniej uczestniczy w zaproponowanych czynnościach – karmienie psa jest np. pretekstem do celowej wokalizacji – Julcia musi się odezwać w określony sposób żeby Negra mogła zjeść smakołyk.
Śledzenie ruchu psa i podążanie za nim wzrokiem jest bardzo dobrym ćwiczeniem na kontrolę głowy w różnych pozycjach. Ania bardzo zwraca uwagę na to jak Jula siedzi, jak pracuje przy tym główką, czy jest rozluźniona, wreszcie czy zapamiętuje poszczególne aktywności np. z poprzednich zajęć. Po godzinie zawsze sporo się dowiaduję o tym co Julka robiła, czy była aktywna, czy prosto siedziała, czy kontrolowała główkę, czy miała rozluźnione rączki i wreszcie czy udało się wydobyć z to, co terapeutka założyła.

Nie zawsze oczywiście Julcia pracuje idealnie, zdarza się że ma gorszy dzień albo jest bardziej spięta, o czym też Ania mówi szczegółowo po zajęciach, ale ogólna tendencja jest zdecydowanie zwyżkowa, Julcia pokazuje się na kolejnych spotkaniach z lepszej strony i potrafi zaskoczyć nowymi umiejętnościami, pozornie niezauważalnymi, ale uważnemu oku terapeutki nic nie umknie 🙂
Ania wkłada w te zajęcia oprócz cały czas poszerzanej wiedzy także mnóstwo serca, a efekty są widoczne, za co bardzo dziękujemy 🙂

Ostatnio na zajęciach dziewczyny miały sesję zdjęciową na którą załapała się też zamieszkująca z Negrą kotka 🙂
Owa kotka, początkowo nieco zaniepokojona Julci nadmiernym entuzjazmem wyrażanym w sposób dosyć głośny… 🙂 ostatecznie przekonała się do nowej twarzy i od tego czasu chętnie towarzyszy Negrze w zajęciach z Julcią.
A wygląda to mniej więcej tak:

i pozajęciowy luz 🙂

a oto i kotek

jak na damę przystało przed zajęciami trzeba się przejrzeć w lustrze 🙂

i Negra we własnej osobie 🙂

i w interpretacji Julci na rysunku który powstał na zajęciach z pomocą Cioci Ani 🙂

i tak sobie dziewczyny pracują co tydzień 🙂

pozdrawiam 🙂

Joko

Joko, suczka z którą Julcia miała zajęcia w czasie każdego naszego pobytu na turnusie w Michałkowie, przegrała walkę z białaczką… Ta smutna wiadomość dotarła do nas w zeszłym tygodniu – Gosiu wiesz, że bardzo nam z tego powodu smutno i jesteśmy myślami z Tobą.

Żeby powspominać sobie jak to było, oglądałyśmy sobie z Julcią zdjęcia z zajęć z Joko i na Julci buźce pojawiał się przy każdym zdjęciu szeroki uśmiech. Mamy mnóstwo wspomnień, Julcia z Joko się bardzo lubiły i współpraca wychodziła im doskonale 🙂
Ale nie ma co pisać, najlepiej pokazać 🙂 zdjęć z naszych zajęć w Michałkowie są setki, więcej jest przy postach z konkretnych turnusów, teraz jakoś udało mi się wybrać kilka:

Joko zawsze będziemy Cię pamiętać.