różne

I znowu minęło trochę czasu… W czasie jak pisałam pamiętniki taką przerwę zaczynałam od „przepraszam Cię Pamiętnisiu, że tak długo do Ciebie nie zaglądałam…” co jednak nie brzmi dobrze w otoczce nieco bardziej skomputeryzowanej niż kartka w zeszycie A4…
w każdym razie jest parę rzeczy do nadrobienia.
Zacząć muszę od niestety bardzo smutnej wiadomości jaka dotarła do mnie na początku zeszłego tygodnia, gdyż w wypadku samochodowym zginął mój kolega z klasy z ogólniaka… Niby nie utrzymywaliśmy kontaktu, jak to zwykle bywa (głównie przez nk i to też niezbyt często) a widzieliśmy się ostatnio na spotkaniu klasowym jakieś trzy, cztery lata temu, ale to boli i nie wiedziałam, że aż tak bardzo…
Maciek był policjantem, więc pogrzeb był z odpowiednimi honorami i mnóstwem ludzi… Smutne, że w takich okolicznościach dane nam było się spotkać z klasą…
Zawsze pozostaniesz z nami Maciuś…

No ale życie się toczy nadal.
Julcia troszkę chorowała, przez co przez kilka dni była w domku, ale skończyło się tylko na lekkim katarku, teraz jest już dobrze, więc ruszyła już do przedszkola. Mam nadzieję, że jakoś przetrwamy ten okres przeziębieniowy i uda nam się z niego wyjść obronną ręką.

Pod koniec tygodnia otrzymaliśmy matę do hydromasażu, o którą pisałam do WOŚP w czerwcu. Mata jest super, bardzo dziękujemy i WOŚP i przesympatycznej Pani Marii Roguskiej z Balsan Futura, która zadbała o to, żeby mata do nas dotarła i żeby wszystko było w porządku.
Julcia już zakosztowała kąpieli, bardzo jej się podobało, hydromasaż rozluźnia ją i uspokaja, także jest dobry przed snem.
Mamy mnóstwo programów masujących, każdy z innym przeznaczeniem, także musimy się wdrożyć żeby jak najlepiej je wykorzystać.

Przez jakiś czas, tak jak w zeszłym roku, wraz z innymi rodzicami z naszej Fundacji, pomagałam przy poprawianiu źle wpisanych nazwisk w rubryce dotyczącej przekazania 1% (mówiąc w dużym skrócie).

Prace nad księgowaniem już dobiegają końca i dlatego chciałam bardzo serdecznie podziękować wszystkim którzy o nas pamiętają i przekazali na Julcię 1% podatku! Dzięki wpłatom możemy spokojnie zaplanować kolejny rok rehabilitacji.

Jeszcze raz bardzo dziękujemy!

to chyba z grubsza tyle, jakoś specjalnie nastroju do rozpisywania się nie mam…

w zeszłym tygodniu (albo jeszcze w zeszłym…) odwiedzili nas moi bracia z Dominiką, byli na obiadku, przyjechali już z Krynicy, teraz będą częściej na miejscu, ku uciesze uwielbiającej ich Julci 🙂
Przynieśli Julci piękną książkę o księżniczkach (czyli że trafili z odpowiednim tematem 🙂 ) i było bardzo sympatycznie.
i żeby nie było tak bez zdjęcia to niniejszym zamieszczam dwa z owego spotkania 🙂

takie tam…

Trochę czasu minęło odkąd ostatnio pisałam i coś daleko mam ciągle do tego komputera. Julcia jest w przedszkolu do południa więc teoretycznie powinnam tu codziennie eseje wypisywać, ale jakoś do tej teorii praktykę dołożyć trudno 🙂 ilość wolnego czasu się nie zwiększyła za bardzo bo zachłyśnięta perspektywą wolnego przedpołudnia próbuję zrobić za dużo zaległych rzeczy na raz, a jeszcze bieżące się pojawiają 🙂 tak już drugi tydzień więc powoli wychodzę na prostą 🙂

wygląda na to, że wróciła moja niezastąpiona umiejętność pisania dużo o niczym, z którą to w szkole miałam sporo problemu a prace z j.polskiego z adnotacją „nie na temat” to był mój chleb powszedni 🙂
do konkretów więc:

Jula w przedszkolu radzi sobie dzielnie, choć w zeszły piątek ledwo pojechała do ośrodka rano, zadzwoniła wychowawczyni, że coś chyba z Julcią nie bardzo bo płacze, marudzi i generalnie zachowuje się jakby ją coś bolało… Damian w pracy, więc niewiele myśląc wpakowałam się w autobus (z „kiedy ja w końcu zrobię te prawo jazdy” w głowie przez całą drogę…) i wpadam do sali a tam moje szczęście siedzi sobie z panią na kanapie z uśmiechem na ustach i z zapewne „no, udało się, przyjechała i zabierze mnie do domku” w swojej małej sprytnej główce 🙂
Tak oto Julcia zrobiła sobie dłuższy weekend i chcąc nie chcąc dotrzymywała mi towarzystwa przy wcześniej już zaplanowanym kiszeniu ogórków 🙂
Weekend potwierdził fakt, że Jula jest w dobrej formie i świetnym humorze, także od poniedziałku ruszyła do przedszkola 🙂
Nie chcę żeby ktoś pomyślał, że wolałabym żeby faktycznie okazało się że jest chora albo coś ją boli -stan zastany mnie bardzo ucieszył 🙂 i bardzo cieszę się również z faktu, że panie w ośrodku są tak czujne, bo zawsze lepiej o jedną interwencję za dużo niż za mało. Pozdrawiam serdecznie 🙂

W domku Julcia ćwiczy z Sebastianem, wrócił dawny rytm i nasz mały skarbek ostatnio poczynia spore postępy – coraz lepiej radzi sobie z podporami i prowadzenie jej w czworakach nie jest już tak trudne, gdyż ładnie trzyma główkę, podpiera się rączkami i nie prostuje nóg, czyli jak ja to mówię „trzyma ramę” 🙂
To ogromna zasługa Sebastiana który za cel ostatnich kilku tygodni postawił sobie pracę z rękoma i podporami, efekty są naprawdę niesamowite 🙂
Turnusy na jakich byliśmy w tym roku bardzo Julcię wzmocniły i przez to, że dbaliśmy o ciągłość i spójność co do założonych na dany czas celów, w rehabilitacji domowej i turnusowej, udało nam się wypracować taki postęp 🙂 Julcia jest coraz luźniejsza, rączki ma mocniejsze i coraz stabilniej trzyma główkę i plecki. Dodatkowo w ostatnim czasie stała się bardziej komunikatywna i choć nie mówi, więcej słucha i nawet powtarza pojedyncze sylaby i proste słowa po swojemu jeżeli wyraźnie ją się o to poprosi. Wiem, że to nie słowa ale dla nas to bardzo dużo 🙂

A że za różowo w życiu być nie może, to ostatnio nasiliła się padaczka, napady z jednego w miesiącu zamieniły się w jeden z tygodniu. Nie są mocne, nie dawałam jej ostatnio wlewki, ale ich częstotliwość zaczyna nas martwić… Jak narazie zwalamy na zmiany pogodowe i skoki ciśnienia, ale jak aura nam się ustabilizuje a ataki nie zmniejszą, trzeba będzie odwiedzić neurologa i zapewne znowu zamieszać w lekach…

Wracając do weekendu, to niespodziewanie zamienił się w dosyć intensywny czas spędzony na wyrywaniu chwastów, zbieraniu ziemniaków, wyrywaniu buraków i zbieraniu jabłuszek 🙂 A wszystko to w niezmiennie pięknych okolicznościach przyrody jakimi niewątpliwie jest Kępa a w niej dom z ogrodem i polem mojej Babci.
Wstyd przyznać, ale póki żył Dziadek, czyli całkiem jeszcze niedawno… pomaganie nasze głównie polegało na zabieraniu do domu zebranych już warzyw albo jeszcze lepiej zrobionych już z nich przetworów… ale teraz, nie ma mocnych – rękawice, taczki, łopaty i w pole rodacy! w rodzinie siła!
Jedynie Jula była zwolniona z prac polowych… no i ten kto się nią zajmował w danym momencie 🙂 a byli to na zmianę Damian, Babcia i moja Mama 🙂
Pogoda była piękna, to były chyba ostatnie chwile lata w tym roku a ja nigdy w swoim życiu nie wyrwałam tyle zielska co u Babci „znad” ziemniaków 🙂 satysfakcja była wprost proporcjonalna do ilości wyłaniających się spod wyrywanego zielska ziemniaczków 🙂
Wszyscy zresztą nieźle się napracowaliśmy przy tych ziemniakach, burakach i jabłuszkach (no może przy jabłuszkach nieco mniej…) 🙂
Z Abusiem – moim chrzestnym, Mamą i Babcią mieliśmy bardzo pracowitą niedzielę 🙂
Teraz dopiero widzę ile pracy Babcia musi wkładać w utrzymanie tego w ładzie i składzie – nie wiem skąd ma tyle siły – Babciu jesteś wielka!

A żeby nie było, że tylko tak gadam sobie to mam oczywiście zdjęcia – Damian nie mógł przegapić takiej okazji 🙂 Zresztą wszyscy po trochu robiliśmy sobie wzajemnie zdjęcia, a Babcia kręciła film, dziś nawet w pole bez zaplecza medialnego się nie wychodzi 🙂

we wtorek mieliśmy tymczasem imprezkę urodzinową mojego męża, jak zawsze było wesoło i intensywnie 🙂 Julcia ma teraz trzech kuzynów, słodkich chłopaków, którzy pokazują mi przy takich okazjach jak to jest mieć biegające po domu dzieci 🙂 Julia oswoiła się najbardziej z najstarszym z kuzynów – Konradkiem (ma 3 latka) bo on jest najspokojniejszy, a do Sebastianka (niecałe 2 latka) i Igorka (5 miesięcy) podchodzi z lekkim dystansem, czyli włącza tryb obserwacyjny najlepiej z pewnej , bezpieczniej odległości (o którą już my musimy zadbać 🙂 )
wszystkiego najlepszego!!!! 🙂

to póki co tyle 🙂 pozdrawiam 🙂

i wreszcie o turnusie :)

zbieram się i zbieram do napisania o turnusie i ciągle coś mi przeszkadza…

jeszcze tylko jedno zdanie o tym, że Julcia poszła dziś pierwszy dzień po wakacjach do przedszkola i coś chyba za bardzo się odzwyczaiła bo troszkę płakała jak wychodziłam, ale mam nadzieję, że to tylko tak na początek, zobaczymy po południu.

no ale teraz już tylko o turnusie 🙂
zwykle piszę w czasie turnusu co nieco o tym co się dzieje i zamieszczam zdjęcia, ale tym razem po pierwsze nie miałam zbyt wiele (czyli prawie wcale) czasu na włączenie komputera, a po drugie zupełnie nie szło mi robienie zdjęć… na szczęście na ratunek przybył nasz kochany osobisty fotograf Damian i w ostatni dzień nadrobił zaległości fotograficzne z nawiązką (na co szczerze mówiąc po cichu cały turnus liczyłam… 🙂 )
ale od początku:
Byliśmy na turnusie w nowym (dla nas) ośrodku 12 Dębów z Zaździerzu. Usłyszałam o nim jakiś czas temu, poczekałam na opinie rodziców, którzy już tam byli, a ponieważ były w większości pozytywne, zdecydowaliśmy się spróbować.
Sam ośrodek jest bardzo ładny, dostosowany dla niepełnosprawnych, ma windę i podjazdy, zajęcia są w dwóch oddzielnych budynkach, ale jest łącznik więc nie trzeba wychodzić na zewnątrz żeby się miedzy nimi poruszać.
Julcia miała sporo zajęć w ciągu dnia, pod koniec turnusu było już widać, że jest zmęczona, zresztą tzw. „syndrom końca turnusu” powoli dopadał większość dzieciaczków…
Codziennie były:
dwie godziny ćwiczeń na sali, w tym masaż,
pedagog
terapia zajęciowa
zajęcia na basenie
co drugi dzień była terapia ręki i logopeda.

Ćwiczenia na sali zwykle są najbardziej wyczerpujące, szczególnie dwie godziny, ale Julcia radziła sobie dzielnie, nawet kiedy w drugim tygodniu miała je pod rząd. Wymuszało to nieco inny układ ćwiczeń, ale były zaplanowane tak żeby na koniec mogła się zrelaksować np przy masażu.

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, masaż

zajęcia z logopedą, pedagogiem i terapię zajęciową i terapię ręki Julcia uwielbiała 🙂 a Panie prowadzące te terapie bardzo to doceniały chwaląc ją za każdym razem za skupienie, współpracę, pozytywne zastawienie i radość.
Podobno Julcia powiedziała do pani pedagog „halo” w odpowiedzi na jej „halo” przy zabawie telefonem… potem ani mi ani pani pedagog nie udało się wyegzekwować tego znowu ale chcę wierzyć że tak właśnie było i tego się będę trzymać 🙂 W każdym razie Julcia regularnie odpowiadała swoim „aaa” dokładnie wtedy kiedy była o to poproszona i kiedy chciała się dalej bawić. Mam nadzieję, że to zalążki komunikacji 🙂

terapia ręki

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, terapia ręki 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, terapia ręki

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, terapia ręki 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, terapia ręki 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, terapia ręki

logopeda

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, logopeda 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, logopeda

terapia zajęciowa

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, terapia zajęciowa 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, terapia zajęciowa

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, terapia zajęciowa 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, terapia zajęciowa

no i zajęcia w basenie. Julcia nie ma okazji do korzystania z basenu na miejscu, także korzystaliśmy ile można, czasem dwa razy dziennie (ja się przy tym napływałam za wszystkie czasy 🙂 ) a nawet w niedzielę, gdyż basen był dostępny dla każdego przez cały czas, nie tylko w czasie zaplanowanych zajęć.
Julcia początkowo niechętne wchodziła do basenu, marudziła i Mikołaj (z nim Julia miała zajęcia w basenie) niewiele mógł z nią zrobić gdyż skupialiśmy się głównie na uspokajaniu jej i oswojeniu z wodą. Dopiero z drugim tygodniu zaczęła się naprawdę cieszyć z tych zajęć i można było więcej zrobić. Dlatego jak już przyjechał Damian i robił zdjęcia, Julcia była zadowolona i uśmiechnięta 🙂

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen

12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen 12 dębów, zaździerz, rehabilitacja, ndt, porażenie mózgowe, basen

dodatkowo, pani Ania organizowała pomiędzy zajęciami zabawy dla dzieci, Julcia korzystała z nich przez pierwszy tydzień, ale w drugim już nie było na nie czasu, plan był napięty i wolny czas przeznaczaliśmy na jedzenie i krótkie odpoczynki i tak od śniadania do kolacji.
Na szczęście plan był tak ułożony że starczało nam czasu na spokojne zjedzenie drugiego śniadanka i obiadku i przebranie się przed oraz wysuszenie po basenie, co jednak troszkę czasu zajmowało.

W niedzielę udało nam się odwiedzić naprawdę duże i ładne płockie zoo, w którym to zrobiłam nawet kilka zdjęć 🙂 byliśmy z Karolkiem i jego Mamą Iwonką.
Widzieliśmy mnóstwo dzikich zwierząt i ptaków, lwy, gepardy, żyrafy, kangurki i niesamowicie zabawne małpki 🙂 były też kondory, sowy, orły, pingwiny, foki, hipopotamy osły, kozice i pewnie wiele innych których nie zdążyliśmy zobaczyć…

Julcia była bardzo zainteresowana kozami do których można było wejść z i które bez krępacji od razu zaczęły wcinać jej sznurowadła (cóż pewnie wyglądały smakowicie…) i moją bluzę… ale wybrnęłyśmy z sytuacji dając im ich jedzonko 🙂 obuwie i odzież uratowana! Karolek przyglądał się z bezpiecznej odległości zza płotka 🙂

Poznaliśmy dużo nowych dzieciaczków ale też niektórzy byli już nam znajomi z innych turnusów.
Julcia zaprzyjaźniła się z sąsiadem Karolkiem (pozdrawiamy 🙂 )
tutaj poważna partia szachowa z Karolkiem 🙂

buziaczki też dla Kubusia, który przytulał Julcię przez cały turnus i prawił jej komplementy niczym prawdziwy dżentelmen 🙂 Julcia początkowo z lekkim dystansem ale z czasem szczerze uśmiechała się do Kubusia jak tylko podchodził 🙂

pozdrawiamy też oczywiście Krzysia, Julcię, Bartusia, Mikołaja, Maksia, Karolinkę, Wiktorka, drugiego Maksia, Martusię, Laurę, Wincenta, drugiego Karolka, Gracka i Anię (wybaczcie jeżeli o kimś zapomniałam…)

do Pana (Pani) nikt

otrzymałam właśnie komentarz do jednego z wpisów i początkowo chciałam odpisać w tej samej formie, ale myślę, że poruszona kwestia wymaga jednaj nieco szerszego spojrzenia. No ale żeby było wiadomo o czym jest mowa zacytuję komentarz kogoś, kto podpisał się jako „nikt”:
Planowanie kilku turnusów w jednym roku i ich realizowanie jest dla dziecka i rodziny karkołomnym wyczynem. Idea ciągłej rehabilitacji na turnusach jakie by nie były atrakcyjne jest błędem. rodzina z niepełnosprawnym dzieckiem musi żyć tak jak inne, swoim życiem nie turnusami. Apel do rodziców!!!!

Po pierwsze bardzo cieszę się, że mój blog jest powodem to refleksji. Jednak z tą pozwolę sobie się nie zgodzić.

Nie wiem czy „nikt” jest rodzicem dziecka niepełnosprawnego czy nie, ale myślę że raczej nie, bo gdyby był, wiedziałby, że rodzina z dzieckiem niepełnosprawnym nie będzie nigdy żyła jak inne, nie wypowiadam się tu czy lepiej czy gorzej, ale na pewno nie tak samo.
Wyjazdy na turnusy są częste, ale nie przeceniałabym ich wpływu na życie w ogóle. Są tylko jedną z form naszej codzienności.
(Zakładam, że tylko o nie chodzi a nie o zaprzestanie całkowite rehabilitacji, bo dziecko niepełnosprawne pozostawione w rozwoju samo sobie nic nie osiągnie).
Rehabilitacja, czy na turnusach, czy gdziekolwiek indziej jest na stałe wpisana w życie i dziecka i rodziców i z pewnością nie jest błędem a turnusy to nie katorga, tylko intensywniejsza nieco i bardziej zróżnicowana niż na co dzień rehabilitacja.
Proszę mi wierzyć że nie jest to też karkołomny wyczyn (choć do karkołomnych można zaliczyć pozyskiwanie na te turnusy środków…)
Julcia jeździ na turnusy już ponad trzy lata, z intensywnością około 5 w roku. Oznacza to średnio od dwóch do trzech miesięcy przerwy pomiędzy każdym. W połączeniu z bardzo dobrą, przemyślaną i konsekwentną rehabilitacją jaką mamy na miejscu możemy liczyć na efekty i je widzimy: lepsza kontrola głowy i kręgosłupa, rozluźnione rączki i nóżki, brak przykurczy i postęp w rozwoju społeczno-emocjonalnym.

Owszem, przyszedł niedawno taki moment, w którym wyraźnie było widać, że Julcia jest przećwiczona i pisałam o tym. Przyszedł on jednak pierwszy raz od ponad pięciu lat rehabilitacji i po kilku dniach odpoczynku wszystko było w porządku.
Nigdy nie podjęłabym świadomie i dobrowolnie decyzji o całkowitej rezygnacji z wyjazdów na turnusy i myślę, że wiele (jak nie wszyscy) rodziców w mojej sytuacji się ze mną zgodzą.
Mamy na nich dostęp do terapii o jaką na co dzień trudno lub w ogóle jej nie ma, a konieczność zróżnicowania zajęć jest podstawą w rehabilitacji i nie mówię tu tylko o ruchowej, gdyż tą akurat mamy bardzo dobrą w domku o czym już niejednokrotnie pisałam.
Na turnusach mamy dostęp do hipoterapii, dogoterapii, terapii ręki, terapii zajęciowej, basenu, codziennych zajęć z logopedą i pedagogiem, o znaczeniu których myślę, że nie muszę mówić.

Chciałam wyraźnie też zaznaczyć że są różne rodzaje niepełnosprawności i nie każdy wymaga systematycznych ćwiczeń i nie każdy przez całe życie. Choroba Julci, choć nieuleczalna nie jest postępująca, są jednak dzieci którym rehabilitacja kupuje czas i życie. Zakładanie jednak, że są nieszczęśliwe a rehabilitacja jest dla nich męczarnią i zabieraniem szczęścia w życiu jest błędem, są bardzo szczęśliwe i cieszą się z wszystkiego tak jak my nigdy nie będziemy umieli.
Każdy kto poznaje Julcię pierwszą rzecz jaką o niej powie to że jest zawsze pogodna i uśmiechnięta (nie licząc marudzenia, ale to jest głównie zarezerwowane dla rodziców… 🙂 ) Staramy się żeby miała z dzieciństwa jak najwięcej dla siebie i myślę że nam to wychodzi.

pozdrawiam serdecznie Pana (Panią) nikt 🙂