podjazd

Setki razy przechodziłam obok (i „obok” nie jest użyte przypadkowo) tego podjazdu, ofiarnie i bez większej irytacji wciągając wózek, schodek po schodku, nie wiem dlaczego akurat teraz się nad nim zastanowiłam…

Bo przecież podjazd jest po to żeby owego wózka po schodach nie wciągać. Więc czemu nie korzystam?…

Cóż…kąt podjazdu jest zbyt duży a ja zwolennikiem sportów ekstremalnych nigdy nie byłam. Do tego jest przedzielony schodkami po środku co powoduje że koła często o nie zahaczają a fakt że kawałek zjazdu jest odłupany nie ułatwia całego procesu.
Nie raz widziałam mamy z głębokimi wózkami, które utknęły po środku takich wejść (to przez te przednie skrętne koła!…) więc sama nie ryzykuję, gabaryty wózka i pasażera mam jednak większe 🙂
To przy wyższych wjazdach które są przez to wręcz niebezpieczne.

Wjazd na zdjęciu ma trzy schodki, i pewnie nie ma nad czym się zastanawiać (pewnie dlatego wcześniej tego nie robiłam) ale w sumie dlaczego ma tak być? dlaczego chcąc spacerować po pięknym parku jaki mam obok domu, co kawałek napotykam na wysoki próg, odłupany kawałek wjazdu i zbyt wysoki krawężnik?…
Inicjatywa budowy placu zabaw dla dzieci niepełnosprawnych nie przeszła, to może chociaż spacery wokół tego który jest niech będą ułatwione.

Może gdybym w perspektywie miała korzystanie z takich udogodnień przez max. rok to nie byłoby o czym mówić (przemęczyłabym się) ale takie zjazdy omijamy już lat 10 a kolejne dziesiątki przed nami.

Jula i tak jest w lepszej sytuacji bo ma nas. Osobie samej poruszającej się na wózku ciężko jest beztrosko cieszyć się z uroków parku.
Owszem może wyjechać z parku bokiem – po trawniku, prosto na ulicę, przejechać na drugą stronę i po wąskim chodniku z dziurami przedostać się do drugiej części parku, również prosto z ulicy i bokiem (chyba że mamy do czynienia z amatorem sportów ekstremalnych i jednak skorzysta z dosyć wysokiego zjazdu przy schodach).
Ale nie bądźmy niesprawiedliwi, z boku jest porządny zjazd, w miarę łagodny i bez schodków pośrodku, tyle że rozpoczyna się wysokim krawężnikiem, prosto z ulicy, bez przejścia, z pięknym żywopłotem z boku (w końcu park nosi miano „różany”), skutecznie zasłaniającym ulicę wyjeżdżającemu na wózku z parku, a jadącemu kierowcy owego pieszego.

Skoro pozostaję w obszarze parku korci mnie już od jakiegoś czasu wspomnieć o poczcie, która jest obok.
Poczta jest na parterze budynku mieszkalnego a ponieważ jest najbliższą nas placówką, często tam bywam. I jak tak stoję w kolejce, przy niższym niż pozostałe okienku, widnieje dumnie naklejka symbolizująca osobę niepełnosprawną, zakładam że chodzi o możliwość jej obsługi. Wszystko super.
Tylko żeby do owego okienka dotrzeć trzeba wejść po jednych schodach na zewnątrz budynku, potem kolejnych wewnątrz klatki, nigdzie podjazdu.
I tak sobie myślę że jak znajdzie się ktoś na wózku na tyle zdetererminowany że będzie w stanie przedostać do pomieszczenia poczty, fakt że nie byłoby na miejscu okienka specjalnej obsługi stanowiłby problem niezauważalny…

Ale naklejka jest?! Jest! Poczta jest więc dostosowana… gdyby ktoś pytał…

To sobie ponarzekałam… a co! czasem też trzeba 🙂

różnica

Od operacji minęły dwa miesiące, od zdjęcia gipsów ponad trzy tygodnie. To najwyższy czas żeby pokusić się o porównania. Bo przecież wszystko to przeszliśmy po to żeby było lepiej.
Więc czy jest?…
Często jak mówię że Jula miała operowane bioderko pada pytanie: „a co się stało?” bo przecież zwichnięcie biodra jest zwykle wynikiem urazu.
Nie u dzieci z porażeniem.
U nas nazywa się to porażennym zwichnięciem biodra, i oznacza że Jula z biodrem ma problemy od urodzenia i są one wynikiem nieprawidłowo funkcjonujących, spastyczych, mięśni. Zresztą sama budowa stawu biodrowego nie pomaga… panewka jest płaska i kość udowa nie ma możliwości się w niej ułożyć.
W tak niesprzyjających okolicznościach cieszymy się że prawe bioderko jest zdrowe. Często niestety bywa że dzieciaczki muszą mieć operowane obydwa.

Często słyszę też inne pytanie (z którego tłumaczenie się jest dla mnie zwykle troszkę kłopotliwe) „czy Julka teraz będzie chodzić?”
Otóż nie, nie będzie, nie taki był cel operacji i nie zwichnięte biodro powoduje że Jula nie chodzi.
Jaki był więc cel jego naprawy?
Pozbycie się bólu, który towarzyszył Julce przez ostatnie kilka miesięcy przed operacją przy każdym już praktycznie ruchu i poprawa odwiedzenia bioder.
I nie trzeba studiować zdjęć RTG żeby widzieć że jest lepiej.
Wystarczy porównać poniższe zdjęcia:

na kilka dni przed operacją Jula miała często skrzyżowane nóżki , tylko w tej pozycji bioderko jej nie bolało:

a tutaj zaraz po zdjęciu gipsów – nóżki szeroko i swobodnie ułożone:

Dziś jest coraz lepiej, nie musimy spać w łuskach, spastyka aż tak nie przeszkadza, powoli wracamy do rehabilitacji.
Julcia dzielnie sobie radzi 🙂

Trzymamy kciuki za Amelkę którą niedługo czeka ta sama operacja. Dziewczyny będzie dobrze ☺
Pozdrawiamy serdecznie! ☺