u fryzjera :)

Julcia jak na prawdziwą kobietkę przystało regularnie odwiedza fryzjera. Nie zawsze było fajnie i wesoło, początkowo Jula z nieufnością podchodziła do świstających nożyczek i pryskającej wody, od pewnego czasu jest jednak o wiele lepiej. Cały czas chodzimy do jednego fryzjera, Panie znają już Julcię i jej specjalne potrzeby i muszę przyznać, doskonale zawsze radziły sobie z Julcią, a to łatwy klient nigdy nie jest.. trzeba bardzo uważać z nożyczkami, poza tym Julia nie siedzi sama, więc ją podtrzymuje na specjalnym krzesełku, do tego głowa nie była na tyle stabilna, żeby Pani mogła sobie swobodnie formować fryzurkę a i Julcia raczej nie podporządkowuje się komendom typu „teraz potrzymaj chwilkę główkę na dół…” Mimo to, fryzurka Julci zawsze jest dopracowana do ostatniego włoska i nie jest ważne dla Pań, że trzeba przy niej się troszkę bardziej napracować 🙂

Nie bez przyczyny chciałam napisać właśnie teraz o wizycie u fryzjera, gdyż w takich sytuacjach najłatwiej zobaczyć jak ładnie Julcia ostatnio kontroluje główkę, właściwie nie musiałam jej w ogóle podtrzymywać, bez czego wcześniej nie było żadnego obcinania. Dziś naprawdę widziałam różnicę, a byliśmy ostatnio pod koniec lutego. Teraz tylko czasem trzeba jej ustawić w odpowiednim nachyleniu, wiadomo – piękny wygląd wymaga poświęceń 🙂 ale to już zupełnie inna sprawa.

Dziś zabraliśmy ze sobą do fryzjera Tatę w charakterze fotografa (taki już jego los 🙂 ), bo pomyślałam, że fajnie mieć zdjęcia z takiej wizyty 🙂

fryzjer dziecięcy, fryzura, włosy, Julcia fryzjer dziecięcy, fryzura, Julcia

fryzjer dziecięcy, fryzura, Julcia, Elbląg fryzjer dziecięcy, fryzura, Julcia, Elbląg

fryzjer dziecięcy, fryzura, Julcia, Elbląg fryzjer dziecięcy, fryzura, Julcia, Elbląg

fryzjer dziecięcy, fryzura, Julcia, Elbląg fryzjer dziecięcy, fryzura, Julcia, Elbląg

fryzjer dziecięcy, fryzura, Julcia, Elbląg fryzjer dziecięcy, fryzura, Julcia, Elbląg

myślę, że zdjęcia nie wymagają dodatkowych komentarzy 🙂

kartka urodzinowa dla Natalki Nadolskiej – pilne!

W profilu „Dzieciaki Górą” na naszej klasie przeczytałam właśnie, że jest taka dziewczynka, Natalka Nadolska (zapraszam na jej stronę), chora na ostrą białaczkę, która obecnie jest w poddawana bardzo ciężkiej chemioterapii. Natalka ma urodzinki 13 kwietnia, kończy 3 latka i jej Mama na blogu prosi żeby każdy kto ma ochotę sprawić, żeby zagościł na jej twarzy uśmiech, wysłał jej kartkę urodzinową. Przeczytałam na jej blogu, że każda taka kartka jest dla Natalki bardzo dużym przeżyciem i niezwykłą radością, mimo, ze na co dzień zbyt wielu powodów do uśmiechu niestety nie ma. Mimo, że jest już późno (moja wina, za późno przeczytałam prośbę na nk…) chciałam się przyłączyć do tej inicjatywy i prosić Was o wysłanie Natalce takiej kartki z życzeniami. Wysłana dziś, a nawet w poniedziałek na pewno dojdzie, a jestem pewna, że nawet lekko spóźniona będzie powodem do wielkiej radości. Ja jutro na pewno pobiegnę na pocztę wysłać i Was też bardzo bardzo zachęcam!!!
adres Natalki:

Natalia Nadolska
ul. 3-go Maja 8/3
22-145 Dubienka

troszkę chorujemy…

na szczęście troszkę tylko, ale za to długo… zaczęło się od zapalenia oskrzeli pod koniec lutego, które do turnusu na szczęście się skończyło, cały turnus Julcia przećwiczyła bez żadnych problemów, ale już jak wracaliśmy znowu zaczęło się rzęrzenie oddechu… doszedł katarek i tak do teraz się wszystko ciągnie. Na oskrzelach i płucach tym razem nic nie ma ale i tak trzeba dawać leki wykrztuśne i robić inhalacje, także siedzimy w domciu bo do przedszkola Julcia nie może pójść. Mamy też zaległości w rehabilitacji bo nie chodzimy na zajęcia popołudniowe… Dziś pierwszy raz od kilku dni wyszłyśmy razem na zakupo-spacerek (same spacerki pod tytułem „dwadzieścia okrążeń po parku”, nigdy nie były moją mocną stroną…), ale Julcia i tak jeszcze nieco niewyraźna. Mam nadzieję, że od poniedziałku już konkretniej ruszy w teren 🙂 A że córcia nasza, do mało absorbujących nie należy (mamusia podobno też…) to zaległości na blogu powoli się zaczynają… 🙂 z drugiej strony nie jest źle, bo po dosyć bogatym, w wydarzenia do opisania, czasie w Michałkowie, nastał czas lekkiej stagnacji, czyli codzienności 🙂

Nigdy nie jest jednak tak że nic się nie dzieje – wielkie gratulacje dla mojego szwagra i jego żony bo dziś urodził im się pierwszy śliczny synuś – Igorek! 🙂 niebawem na pewno go zobaczymy 🙂 to już trzeci chłopak w tej odnodze rodzinnej 🙂 Julcia pozostaje cały czas jedyną wnuczką dla rodziców Damiana.

Zanim jednak Igorek przyszedł na świat mieliśmy przecież Wielkanoc, troszkę dla nas rozbitą przez to, że Damian musiał pracować w pierwszy dzień (taki zawód i takie czasy…) ale potem już było tylko lepiej. Niestety ilość zdjęć z racji absencji głównego rodzinnego fotografa, jest znacznie ograniczona, ale coś tam wygrzebałam 🙂 :

Znalazł się czas na zabawę z Dziadkiem i na lekturę 🙂 :

i trochę muzyki, na co zawsze można liczyć u mojego Dziadka a Julci Pradziadka, Julcia uwielbia jak Dziadek gra na organkach 🙂 :


i rodzinny portrecik, obrazek trzech pokoleń

i zdjęcie mojego brata, które co prawda nie ma nic wspólnego z niczym (a już na pewno nie z Wielkanocą, choć w jej czasie było zrobione) ale muszę po prostu je zamieścić 🙂 niezbędny jest jednak komentarz:

-„Nie mogę teraz rozmawiać – mam 220 na liczniku…” 🙂

2400

Brzmi jak tytuł nowego serialu sf… ale nie – tyleż to km podobno zrobiliśmy od wyjazdu na turnus do powrotu z niego 🙂 i podobno to sporo 🙂 najdzielniejsza była w tym Julcia, która zaskakująco dobrze zniosła podróż i w jedną i w drugą stronę. Na pewno było jej wygodnie w nowym foteliku samochodowym, który dostaliśmy dosłownie na dzień przed wyjazdem. Zakup fotelika sfinansowała nam Fundacja Przyjaciółka, za co serdecznie dziękujemy (na łamach blogu jeszcze nie dziękowałam). Dziękujemy również przemiłej Pani ze sklepu dziecięcego Krasnal z Warszawy, dzięki której fotelik dotarł do nas przed wyjazdem, na czym nam bardzo zależało.

2400 (liczba znana też jako pojemność pewnego czarnego ciągnika… 🙂 ) przejechane i jesteśmy w domciu. Szczerze żal było nam wracać… Góry nam się nie znudziły nawet jak przestały być białe… w ogóle ciężko mi sobie wyobrazić że kiedykolwiek mogą się znudzić… No ale turnus się skończył, Julcia wymęczona, wiosenne porządki czekają, także trzeba było wracać.
Julcia od poniedziałku wróciła do przedszkola, bardzo szczęśliwa wsiadała rano do samochodu i Tomka który pilnuje dzieci z tyłu samochodu i kierowcę – Arka, przywitała szerokim uśmiechem 🙂

Zauważyłam, że po turnusie Julcia częściej połyka ślinkę i zdecydowanie mniej napina rączki (nie przyciąga ich tak mocno do siebie podczas siedzenia jak często robiła to wcześniej), co nas bardzo cieszy, bo właśnie z rączkami mamy ostatnio największy problem. Julcia potrafi tak mocno je zaciskać aż robią się sine… ale teraz dawno już się jej to nie zdarzyło, także może będzie lepiej 🙂

Podczas turnusu Julia miała jeden napad, spodziewaliśmy się go, bo dużo czasu (ok półtora miesiąca) minęło już od ostatniego. Jak zwykle był w nocy i jak zwykle też obudziliśmy się jak już trochę trwał… Julcia ma napady bezgłośne i do tego głównie w nocy, odkąd ma padaczkę śpię w nią a i tak czasem nie usłyszę go od początku. Właściwie jedyne co można usłyszeć to moment jak zaczynają się problemy z oddychaniem i oddech robi się ciężki i głośny, często też Julia zaczyna się krztusić ślinką. Obserwowanie napadu od początku jest dla nas o tyle ważne, że pozwala nam ocenić czy potrzebna jest wlewka, żeby go przerwać. Jeżeli napad nie jest długi (trwa kilka minut) i zaczyna się wyciszać, nie ma takiej potrzeby, ale jak nagle się budzę i widzę, że Julia ma już spore drgawki i zaczyna się krztusić to nie wiem jak długo już to trwa i muszę podać lek żeby go przerwać. Ten na turnusie był mocny i nie usłyszeliśmy go od początku, więc wlewka była konieczna, szczególnie że Julcia zaczynała się krztusić, a tego zawsze boimy się najbardziej.

Mamy nadzieję, że na następny znowu co najmniej tak długo poczekamy.