nad morzem

Góry w tym roku już były, przyszedł czas na morze 🙂 Taka rozbieżność klimatyczna podobno całkiem dobrze wpływa na zdrowie i bardzo się cieszę, bo teraz częściej będziemy jej doświadczać 🙂
Tak więc zawinęliśmy się po śniadanku i ruszyliśmy do Krynicy Morskiej, czego wielką wyprawą nazwać nie można ale zawsze kawałek się jednak jedzie.
Jeździmy do Krynicy co roku, na jeden dzień ale za to kilka razy, od kilku lat w sezonie, w „Papaya beach club” pracują moi bracia więc przy okazji ich odwiedzamy, z czego oczywiście największy ubaw ma Julcia 🙂
Pogoda zdecydowanie nie należała do typowo plażowej, ale nie ma co wybrzydzać, w końcu mamy dopiero maj, i to całkiem wczesny 🙂
Najważniejsze że nie padało, bo deszcz mógłby popsuć parę planów.
Ponieważ jak zwykle mamy z wyjazdu sporo zdjęć, nie będę już więcej pisać „na sucho”, tylko jako komentarze do nich 🙂

przede wszystkim – zabawa z wujkami 🙂

na plaży też troszkę posiedzieliśmy 🙂 Julci bardzo podobało się grzebanie w piasku

Julcia nas naprawdę mocno zaskoczyła kiedy na chwilkę chcieliśmy ją posadzić, żeby chociaż przez kilka sekund utrzymała się sama i te kilka sekund zmieniło się w niespodziewanie w kilka minut podczas których Julcia nie dość, że sama siedziała, to jeszcze rozglądała się wokoło i nie straciła przy tym równowagi a w jej przypadku to niesamowity postęp! 🙂 dla takich chwil warto żyć:) takie momenty wynagradzają lata ciężkiej rehabilitacji i dają siłę na następne 🙂
nic więc dziwnego, ze Tata narobił mnóstwo zdjęć w tym jednym momencie 🙂

i tym optymistycznym akcentem kończymy wpis o wizycie nas morzem 🙂 oby więcej takich akcentów czego Wam i sobie życzę 🙂