jeszcze w trybie remontu

Ciągle jeszcze coś trzeba przyszlifować, wykończyć, dociąć i podmalować także niby koniec ale jeszcze do sprzątania daleko…
Tymczasem staramy się funkcjonować tak jak zwykle, Jula jeździ do przedszkola i ma zajęcia popołudniowe wg stałego grafiku. Pan który nam robi remont działa i już powolutku wyłania się efekt końcowy 🙂 jeszcze tylko chwilka…. 🙂
Dziś wyjęłam Julci kolejnego ząbka, dolną jedyneczkę. Obok rośnie już nowy – pierwszy stały ząbek 🙂 Rozkręciły się te ząbki, dolna dwójeczka się już rusza, także niedługo też pewnie wypadnie.
W czwartek Julka ma koniec roku i wakacje! Będzie mnóstwo czasu na zabawę 🙂
Więcej nie piszę, bo ostatnio tylko piszę i piszę, czas na zdjęcia 🙂

Jeszcze zaległe z tygodnia w którym byliśmy u Damiana rodziców

jak już wcześniej wspominałam – miałyśmy z Julcią dużo czasu na relaksik a piękny ogród jaki jest za domem wspaniale się do tego nadawał 🙂

i my 🙂

nie straszne nam były nadciągające ciemne chmury

przyszedł też czas na porządną grę w piłę! (nożną oczywiście 🙂 ) Julcia starała się nie zostawać w tyle za biegającymi dookoła kuzynami 🙂

ta mina mówi wszystko 🙂

w domu też było wesoło 🙂

i Julcia z kochaną Prababcią

W długi weekend byliśmy u mojej Mamy na pysznym obiadku z okazji jej imieninek, było dużo śmiechu jak to zawsze z wujkami i Babcią ale nieoczekiwanie źródłem największej radości okazały się moje wyczyny na 10 urodziny, uwiecznione na taśmie VHS, które to Łukasz, wraz z innymi nagraniami koniecznie chciał obejrzeć. Jak oglądam takie imprezki to nie wiem potem czy to co się tam działo pamiętam z autopsji czy już z oglądanych od czasu do czasu kasetach. Jedno wiem – bardzo jestem wdzięczna rodzicom, że pomysł nagrywania takich uroczystości mieli bo dzięki temu teraz możemy przenieść się w te odległe czasy i, co tu dużo mówić – pośmiać się z siebie troszeczkę…
Okazuje się że w owym czasie miałam straszne parcie na szkło – gdzie kamera tam ja (bo nie odwrotnie… 🙂 ) a jak z różnych obiektywnych i zupełnie niezależnych ode mnie przyczyn jednak nie udawało mi się załapać w kadr, dbałam o podkład dźwiękowy użyczając swojego głosu w przeróżnych piosenkach… Julcia po prostu ubaw miała niesamowity słuchając jak Mama śpiewa piosenkę przewodnią ówcześnie bardzo popularnej bajki „Wuzzle” albo, co gorsza, bliżej nie znanego mi dziś pochodzenia pieśń „do koluśka…” (biorąc pod uwagę częstotliwość pojawiania się tam tych słów zakładam że taki właśnie miała ona tytuł). A żeby nie było tak całkiem samokrytycznie, moja kuzynka, Ada, rok starsza ode mnie, miała równie dobrze przygotowany repertuar (coś o niejakiej Marysi z tego co pamiętam…), choć muszę przyznać że śpiewała o wiele ładniej 🙂 Pozdrawiam Adę serdecznie przy okazji 🙂 Jej siostra Ola (też serdecznie pozdrawiam i rozpędem Anetko Ciebie też 🙂 ) za to pięknie i jednym tchem wyrecytowała popularny wierszyk o kotku i jajeczku 🙂
Eeech… to były słodkie i beztroskie (dla nas) czasy, miło powspominać 🙂

a to już zdjęcia z imprezki 🙂

jeszcze przed imprezką chwila przygotowań 🙂

ja mówiłam – było pysznie a do tego pięknie 🙂

Julcia u Babci zawsze uśmiechnięta 🙂

i ja z bratową 🙂

z Braciszkiem – młodszym z młodszych 🙂

i babeczki razem 🙂

jak mówiłam, ubaw przy oglądaniu był ogromny 🙂

i jeszcze mała prywatna sesja zdjęciowa z okazji okazałego kapelusza jaki kupiła sobie Mama 🙂

Mama, dla której makijaż zawsze był i jest bardzo ważny, uznała, że nie do końca najlepiej wyszo mi to tuszowanie rzęs… więc zanim się zorientowałam już siedziałam z zamkniętymi oczami a Mama malowała mi oczy 🙂 Damian przy tej okazji zrobił kilka zdjęć 🙂

pozdrawiam 🙂

remont remont… i nie tylko

Remont trwa, a my z tej okazji wyprowadziliśmy się na parę dni do Damiana rodziców, troszkę za miasto. Od niedzieli jesteśmy już u siebie, ale moi teściowie gościli nas cały tydzień i było nam naprawdę dobrze za co bardzo bardzo dziękujemy 🙂 (nie żebym nie podziękowała osobiście, ale nie zaszkodzi jeszcze raz 🙂 ).
Damian jeździł do pracy a my z Julcią niewiele się wynurzałyśmy w stronę miasta. Jula nie jeździła do przedszkola, Sebastian przyjeżdżał do nas, (za co też bardzo dziękujemy), także praktycznie jeździłyśmy tylko do pani Agnieszki na godzinkę na zajęcia logopedyczne. Miałyśmy z Julcią naprawdę wczasy 🙂 Domownicy dzielnie znosili okupowanie przez Julcię TV w ilości czasu dla nas normalnej jednak dla innych nieco zbyt wydłużonej 🙂 Ale po kilku dniach Julci nie było już tak łatwo przebić się ze swoim fochem jak na ekranie pojawiało się nie to na co miała ochotę… Babcia i Dziadek już umieli sobie z nią poradzić 🙂

Jak tylko było można korzystałyśmy ze słoneczka i nawet udało się Julci opalić nieco, bo zwykle raczej ją przed opalaniem bronię. Daleko od zgiełku miasta jest cudnie… A do tego Damiana rodzice mają przepiękny ogród który codziennie po prostu prosi żeby do niego wyjść 🙂

Nie znaczy to jednak że mniej już lubimy nasze mieszkanko… wręcz przeciwnie, teraz o wiele bardziej 🙂 szczególnie takie pozbawione jednej ściany i wyposażone w nową podłogę i drzwi wejściowe 🙂
Kurzu już nie ma, z grubsza można powoli zacząć funkcjonować mimo, że remont jeszcze trwa, dlatego wróciliśmy i w czasie jak Jula jest w przedszkolu coś tam już poogarniamy.

Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o meczach (siatkówki oczywiście). Oglądałam owszem, jakże by nie, co prawda nie w zeszły weekend, bo założyłam, że sobie poradzą i bez mojego kibicowania z takie przeciwnikiem, ale w ostatni już koniecznie bo USA to nie przelewki. No przelewkami nie były, euforia mieszała się z „co oni wyprawiają?!…” niekoniecznie w tak łagodnej formie wyrażenia, ale mecze były bardzo fajne i to był kawałek dobrej siatkówki, szczególnie, że w drużynie pojawili się debiutanci. Przy okazji niespodziewanie okazało się że Damiana Mama kibicuje nie gorzej niż ja, a wręcz nawet lepiej biorąc pod uwagę natężenie krzyków w sytuacjach przeróżnej maści 🙂 A wiadomo, że wtedy mecz się ogląda zdecydowanie lepiej.

Tak więc jesteśmy w domku, Jula jeździ do przedszkola, chodzi na zajęcia, ma wolne od zajęć z Sebastianem bo pojechał na kilka dni na kolejne szkolenie.

zdjęć mam sporo ale część jeszcze w aparacie Damiana więc poczekamy na wszystkie 🙂

pozdrawiam

ogólnie…zamieszanie

Zamieszanie oczywiście przez remont, choć nie jest tak źle jak się spodziewaliśmy. Ściany już nie ma 🙂 podłogi zresztą też nie, za to kurz, tynk i inne niecodzienne odpadki są i to wszechobecne… Dziś postanowiliśmy już nie męczyć Julci tym nie do końca pewnie zdrowym środowiskiem, tym bardziej że komunikacja interpokojowa przy remoncie przedpokoju jest jednak nieco zaburzona (zakurzona zresztą też…) i jedziemy pomieszkać troszkę do Damiana rodziców. Teraz w porozumieniu z Sebastianem i Panią Agnieszką próbujemy dostosować do tego zamieszania Julci grafik zajęć popołudniowych i wcale nie jest łatwo… Do 14 Julcia jest w przedszkolu, później nieco się zaczyna komplikować ale to tylko kilka dni więc mam nadzieję, że jakoś przetrwamy 🙂
Weekend minął nam w rozjazdach. W sobotę Damian pracował a ja z Julcią byłam na pikniku rodzinnym w przedszkolu, dostaliśmy z Damianem piękne laureczki od Julci z okazji Dnia Mamy i Taty 🙂 Po południu przyjaciele zaprosili nas na najlepszy na świecie placek po cygańsku, Jula zajadała z takim apetytem że nie mam pojęcia gdzie tyle go zmieściła 🙂 ja szczerze też nie mam pojęcia gdzie zmieściłam to co sama zjadłam 🙂 Był po prostu przepyszny 🙂 szkoda że Damian nie mógł spróbować ale zostałam poinstruowana przez szefa kuchni i teraz sama mu taki zrobię 🙂
To sobota.
W niedzielę już w komplecie byliśmy na urodzinach Damiana Taty. Było jak zwykle wesoło i jak zwykle mnóstwo pysznego jedzonka 🙂 do tego pogoda piękna więc spędziliśmy troszkę czasu na dworzu.
Dziś przyleciała z Anglii od Taty moja Mama a nawet nie mam jak się z nią zobaczyć przez to zamieszanie remontowe, dlatego teraz czekamy na koniec remontu.

w Michałkowie

Zanim jeszcze napiszę o turnusie chciałam bardzo podziękować Panu, którego nie znamy i który, z tego co wiem chce pozostać anonimowy,a który wpłacił na Julci konto w Fundacji 1.000 zł. Dzięki niemu Julcia ma zapewnione dwa miesiące spotkań z logopedą 🙂 Bardzo dziękujemy! 🙂

Teraz o turnusie. Jesteśmy już tydzień w Bielsku Białej, w naszym ulubionym ośrodku, a mówiąc „naszym” zdecydowanie też mam na myśli Julcię, która bardzo lubi tu przyjeżdżać i mimo, że marudzi troszkę na sali to jednak zdecydowanie więcej się uśmiecha 🙂
Mówiąc o uśmiechaniu się muszę od razu wspomnieć że Julci uśmiech od wczoraj jest nieco bardziej szczerbaty niż jeszcze przedwczoraj bo ma o jedną dolną jedynkę mniej… To jest ogólnie czwarty ale tak naprawdę pierwszy naturalnie stracony mleczak, choć końcowy etap wyciągania mocno już ruszającego się ząbka może do końca naturalnym nie można nazwać… w każdym razie ząbka już nie ma, choć niestety nie całego bo końcóweczka została. Dzwoniłam do Kliniki Stomatologii i Pani powiedziała, że nie ma co Julci stresować i męczyć wydłubywaniem, jak będzie wychodził ząbek stały to wypchnie, chyba że w międzyczasie coś się będzie działo z dziąsłem to wtedy wiadomo że trzeba działać, ale sam fakt iż część ząbka została w dziąśle nie jest problemem.

Jula dzielnie pracuje, wszyscy są z niej zadowoleni. Grafik jest wypełniony a plan napięty, Oprócz 2,5 godzinnej sali ma codziennie zajęcia z dogoterapii i z logopedą, dwa razy w tygodniu z panią pedagog i trzy razy w tygodniu zajęcia na basenie, które są o wiele przyjemniejsze teraz, jak jest cieplutko na dworzu.
Taka ilość ćwiczeń daje dziennie sporo pracy, ale po to tu jesteśmy.
Bardzo fajnie, że ośrodek wprowadził osobne zajęcia z terapii ręki, do tej pory były jedynie jej elementy w trakcie ćwiczeń na sali. Teraz terapeuci są po szkoleniach z terapii ręki i docelowo będą to oddzielne zajęcia, na tym turnusie jeszcze darmowe gdyż terapeuci chcą narazie zdobyć doświadczenie, co jest bardzo uczciwym podejściem. Dla Julci zajęcia z terapii ręki są bardzo istotne, dlatego tym bardziej cieszy nas profesjonalne podejście do tematu bo Julcia i nie tylko ona, na pewno na tym bardzo skorzysta 🙂
Przez weekend Julcia sobie odpocznie i nabierze sił przed kolejnym tygodniem ciężkiej pracy. Po pierwszym tygodniu jest zmęczona ale szczęśliwa. Na sali ćwiczyła ładnie, Ola mówiła że ładnie poddaje się kombinezonowi (theratogs) i koryguje postawę w czworaczkach i w siadzie. Myślę, że zaopatrzenie się w taki kombinezon to dla Julci dobra sprawa w tej chwili, kiedy troszkę zaczyna jej uciekać kręgosłup przy siedzeniu w krzesełku czy wózku. Póki co w Michałkowie ma okazję codziennie w nim ćwiczyć.
Na zajęciach z logopedą i pedagogiem Julcia dużo wokalizuje, Pani logopedce udało się nawet uzyskać „la,la,la” co Julci bardzo się spodobało 🙂 Terapeutki kontynuują też wprowadzoną przez Panią Agnieszkę u nas na miejscu wokalizację „aaa” w odpowiedzi na „tak” o której pisałam wcześniej.
Z Gosią na dogoterapii jak zwykle mnóstwo pracy i wrażeń. Po zajęciach Julcia ma zawsze coś co wykonała w czasie ćwiczeń, szczególnie, że to właśnie Gosia prowadzi dodatkowo zajęcia z terapii ręki, po której jest szkoleniu. W Dzień Mamy np. dostałam ślicznie namalowaną paluszkami laureczkę 🙂
Przed Julcią jeszcze tydzień pracy, mamy nadzieję, że tym razem nie opuścimy zajęć w basenie, na które Julcia nie chodziła bo lekko się przeziębiła (była tylko raz).
Jak wrócimy do domku czeka nas po remont, do którego dostaliśmy nieoczekiwanie w tym roku dofinansowanie z PFRON (nie dlatego nieoczekiwanie że nie prosiliśmy o nie, ale dlatego, że dawano nam raczej małe szanse przy składaniu wniosku), remont, dzięki któremu nasze mieszkanko stanie się wygodniejsze, bardziej przestrzenne i przystosowane do poruszania się po nim wózkiem i krzesełkiem.
Czeka nas też nowy rozdział rehabilitacji, pt Vojta. Sebastian będzie już po szkoleniu i z pełną głową pomysłów jak Vojtę zastosować u Julci a z tego co mówił i czego na szkoleniu się dowiedział, zastosowań jest wiele a rokowania bardzo obiecujące. Zobaczymy co z tego wyniknie, obawiam się tylko, że jak Julcia będzie płakać to niewiele, bo moja odporność na jej płacz na rehabilitacji (z racji tego, że już praktycznie się nie zdarza) jest bardzo kiepska, żeby nie powiedzieć żadna… Podobno jednak płaczą tylko malutkie dzieci, więc Jula już nie powinna.
To póki co tyle, bardzo cieszy mnie fakt, że część tego postu pisałam w przerwach…meczu! 🙂 tego samego, którego możliwości oglądania w przyzwoitym przekazie pozbawił mnie polsat, na szczęście można obejrzeć na żywo w sieci, nie jest to może porażająca jakość, wyniku raczej nie widać… piłkę…prawie zawsze 🙂 ale ogólnie, mając w perspektywie nie oglądanie w ogóle, jest dobrze 🙂 może poza faktem, że dziś przegraliśmy, ale wczoraj mecz był bardzo ładny, więc jest pół na pół 🙂
zdjęcia z turnusu jakieś tam już mamy ale wrzucę następnym razem 🙂

pozdrawiam i życzę miłej niedzieli