jeszcze tylko jedna bluzka!

walizkaUwielbiam się pakować – żart ;). Pakowanie, obok wieszania prania i wyjmowania naczyń ze zmywarki, jest w pierwszej dziesiątce czynności, które odkładam ile się da (doświadczenie uczy, że nie za długo 😉 ).
Jest jednak coś jeszcze straszniejszego – pakowanie z limitem kilogramów – to już ścisła czołówka, myślę że nawet podium.
Kiedy wciskam koleją bluzkę Julci, do, niebezpiecznie już wypchanej, walizki, prawa fizyki przestają obowiązywać. Przecież się przyda, nie wiadomo jaka będzie pogoda, a wzięłam ich tylko 28 i tak się bardzo ograniczając… i 6 par spodni – to przecież prawie 2 tygodnie!
Limit nieubłaganie się kurczy 🙂
Ok, spakowane! Obarczone ciężarem miliona kompromisów, ale spakowane…

I ten niepokój w drodze.. czy wszystko wzięłam?… i nawet nie czy, ale czego zapomniałam (bo czegoś na pewno…) Leki, dokumenty – to najważniejsze, resztę jakoś się uda zastąpić w razie czego.

I najlepsze na końcu – męskie pakowanie:
– Słoneczko, co Ci spakować?…
– Spodnie wezmę te co mam na sobie, może kilka bluzek, 4 chyba wystarczą…
– Ok, to się zmieścisz w podręcznym! bo tutaj już nie ma miejsca ;)…

Kto pyta nie błądzi… trochę o lataniu

Myślałam, że o lataniu z Julcią wiem już wszystko, że z zamkniętymi oczami mogę robić rezerwację i wybierać wszystkie potrzebne dla osoby niepełnosprawnej opcje, ba, radziłam nawet na blogu jak trzeba to zrobić.
Myślałam.
A zamiast myśleć za dużo, powinnam się upewnić i zapytać.
Nie zapytałam, i to, co wydawało mi się mało istotne, znacznie skomplikowało cały proceder.

A chodzi o rodzaj asysty dla osoby niepełnosprawnej, jaką się wybiera rezerwując lot. Linia Ryanair ma ich sporo do wyboru i okazuje się, że trzeba bardzo uważać którą się zaznaczy. I nie jest to wybór z tych czarno-białych – czyli pomoc potrzebna albo nie, tutaj odcieni szarości jest sporo…

Zaznaczyłam, że wózek, że własny, że osoba samodzielnie się nie porusza i wybrałam pomoc „w przejściu przez terminal do bramki wejścia na pokład”.
I to był błąd.
A pomyślałam sobie: nie będziemy stać i czekać na samochód z windą i sami sobie Julcię po schodach do samolotu wniesiemy. Ułatwimy Panom/Paniom z obsługi, życie 🙂 Im może owszem ułatwiliśmy, ale sobie zdecydowanie nie 🙂 A chciałam, żeby było szybciej i prościej…
Otóż nie było.
Zdębiałam, kiedy po automatycznym przydziale miejsc okazało się, że Julcia siedzi sobie osobno, z daleka ode mnie i z nieco mniejszego daleka od Damiana. Okazało się bowiem, że, zdaniem linii lotniczych, skoro Jula nie potrzebuje pomocy przy wejściu do samolotu, nie potrzebuje też opiekuna siedzącego obok niej.
I tak oto, mojej nie umiejącej samodzielnie siedzieć córce, zarezerwowałam całkiem samodzielny lot 🙂
Tak to jest kiedy idzie na skróty…

Zostać tak oczywiście nie mogło, więc natłumaczyłam się Pani na infolinii i czacie na żywo, że wiem, że mój błąd, ale musi być to zmienione bo czegokolwiek nie wymyślę, Julcia sama siedzieć nie będzie.

W efekcie dwa razy zmieniano nam rezerwację, ale w końcu jest tak jak ma być.

Przeczytałam też: W wypadku gdy osoba o ograniczonej możliwości poruszania się podróżuje z osobą towarzyszącą dołożymy wszelkich starań, aby ta osoba zajmowała miejsce obok pasażera.
I tego się trzymam 😉

I jakkolwiek wiem, że to mój błąd, to jednak moim zdaniem, opcje do wyboru przy rezerwacji są mało czytelne i za mało szczegółowo opisane. Żeby poznać szczegóły trzeba przeczytać regulamin, gdzie są kody asysty. Dopiero po jego przeczytaniu wiedziałam, że potrzebuję – ( uwaga 😉 ) – kod WCHC „Pasażer wymaga pomocy w przeprowadzeniu wózka przez terminal lotniska (wylot/przylot) do stopni samolotu. Wymagana jest pomoc podczas wwiezienia podnośnikiem na pokład samolotu i zwiezienia z pokładu”.