nic takiego :)

tak jest, nic takiego ważnego się generalnie nie dzieje, ale już tak mam, że muszę coś sobie popisać 🙂 i postaram się żeby przy okazji miało to jeszcze jakiś sens (choć może być ciężko… )
Rehabilitacja trwa, powoli przygotowujemy się (narazie głównie mentalnie… 🙂 ) do turnusu i do meczu (choć pewnie będąc szczera sama ze sobą powinnam powiedzieć – do meczu i do turnusu… 🙂 )
cieszę się tym meczem jak dziecko, ale to myślę cenna umiejętność, bo jeżeli pojawia się w życiu rzecz z której możemy się cieszyć jak dziecko to trzeba tak właśnie robić 🙂 Damian mnie rozumie i dzielnie znosi wchodzenie w wirtualną wycieczkę po hali w Bydgoszczy i sprawdzanie gdzie będziemy siedzieć i jak będzie stamtąd widać… kupowanie strojów w barwach biało czerwonych… i tłumaczenie Julci że będzie hałas, ale nie ma się co przejmować i że my też nieco tego hałasu porobimy 🙂
trudno więc się dziwić, że owe przygotowania nieco przyćmiły sam turnus, który, jako piąty już w tym roku, nie wzbudza aż tyle emocji, (mimo, że w nowym miejscu i z zajęciami w basenie wiążemy tam spore nadzieje 🙂 )
Tymczasem kupiliśmy Julci nowy fotelik, a dokładnie tzw fasolkę, worek do siedzenia i to spory dosyć, największy jaki był, bo założenie jest takie, że Julcia się w nim musi cała zmieścić. Worek można uformować w dowolny sposób i ma to być dodatkowa opcja pomiędzy leżeniem na podłodze, które Jula ostatnio niezbyt dobrze znosi, a siedzeniem w kaczuszce. Dziś pufa przyszła i Julcia miała pierwszą przymiarkę i jest dobrze 🙂 szczegóły się dopracuje, pstryknęłam nawet zdjęcie:

a jak już zdjęcia to jeszcze z hydroterapii 🙂

to tyle w temacie „nic takiego” 🙂

wakacje wakacje :)

Pogoda w kratkę ale wakacje wakacjami – trzeba korzystać. Julcia wróciła do codziennego trybu zajęć, ale zdecydowanie lepiej się trzyma, na ostatnich ćwiczeniach w domku przez chwilkę nawet sama stała w czworaczkach 🙂 Od kiedy już lepiej kontroluje główkę i trzyma ładnie plecki w siadzie teraz trzeba pracować nad podporami, czyli rączkami, które muszą się przede wszystkim nauczyć, że są potrzebne to tego, żeby siedząc nie przewracać się na boki 🙂 co prawda do tego jeszcze długa droga, ale naprawdę warta zachodu.
Na początku tygodnia byłam z Julcią na pobraniu krwi, robiłyśmy kontrolne badanie wątroby, morfologię i rozmaz. Wątrobę Julia ma obciążoną przez przyjmowanie leków przeciwpadaczkowych, także musimy kontrolować przynajmniej raz w roku czy wszystko dobrze, a morfologia to tak przy okazji, też kontrolnie.
Muszę przyznać, że przy ostatnim przemęczeniu Julci już zaczęłam się bać, że może coś się dzieje złego i że może wyniki nie będą dobre, ale na szczęście okazało się że wątroba w porządku, morfologia też.
Julcia zresztą jest już zupełnie inna, uśmiechnięta cały czas, niesamowicie mnie rozśmiesza swoim śmiechem 🙂 bajek ma pod dostatkiem, choć robi się wybredna ostatnio i coraz mniej programów zyskuje jej uznanie 🙂 Na tapecie jest teraz Hanna Montana i bracia Jonas, a ilość lubianych bajek znacznie się zmniejszyła. W efekcie złapałam się ostatnio na nuceniu piosenki przewodniej z Hanny … cóż, Teletubisie też kiedyś podśpiewywałam 🙂
Jak teraz Julia jest tyle czasu w domu, zauważyłam, że bardzo lubi uczestniczyć w naszych codziennych zajęciach. Kiedyś żeby spokojnie posiedziała w krzesełku trzeba było być uzbrojonym w bajki albo co najmniej pioseneczki i to odpowiednie. Teraz jak robimy śniadanie siedzi z nami i patrzy, często miesza ze mną sałatkę, cieszy się jak coś kroję, ostatnio rwałyśmy razem sałatę na surówkę 🙂 Obserwuje jak sprzątam, jak robię obiad czy kolację. To bardzo cieszy, bo generalnie Julcia zawsze uchodziła za oglądającą dużo bajek i w sumie nie bez powodu 🙂 Bardzo lubi oglądać telewizję i często był jest i pewnie będzie to dla nas azyl jak trzeba coś zrobić. Tyle że kiedyś nie było innej opcji, albo się nią zajmowaliśmy, albo oglądała bajkę, teraz na szczęście pojawiły się nowe i dlatego bardzo cieszy mnie fakt, że Julcia polubiła tak po prostu obserwować co się dzieje dookoła. A co do telewizji to zawsze będę bronić poglądu że ma duże znaczenie dla rozwoju Julci, dbamy o to, żeby oglądała takie bajki i programy, z których się czegoś nauczy. Julia bardzo żywo reaguje na swoje ulubione postaci, na ich zachowanie, czasem strasznie się śmieje, ale czasem też denerwuje i boi konkretnych postaci, scen i sytuacji, dzięki temu wiemy, że rozumie co ogląda i może nie łapie subtelnego humoru Kevina Jonas’a ale szczerze się śmieje się jak się wygłupia ( z robi to naprawdę często 🙂 )

Nieco mniej edukacyjne, ale za to bardzo też lubiane przez Julcię są mecze siatkówki 🙂 Trochę biedulka nie ma wyjścia bo transmisja meczu to dla mnie czas nietykalności i nikt i nic nie jest w stanie mnie od niej oderwać 🙂 Także Julcia oglądała zawsze ze mną, początkowo z mniejszym ale stopniowo rosnącym zainteresowaniem 🙂 Niedługo czeka ją (i nas przy okazji) chrzest bojowy w postaci obecności na meczu siatkówki na żywo… Będzie to mecz naszej męskiej reprezentacji, w corocznie organizowanym Memoriale Huberta Jerzego Wagnera – mecz marzenie myślę każdego kibica siatkówki (moje przynajmniej na pewno) Polska-Brazylia! 🙂
Bilety już mamy, za co przy okazji ogromnie dziękuję paniom Luizie i Barbarze Czyrko z Fundacji Huberta Jerzego Wagnera, organizatora Memoriału które zupełnie dla nas niespodziewanie ufundowały nam bilety i to na bardzo dobrych miejscach, dzięki nim będziemy mieli miejsce dla Julci w wózku obok naszych siedzeń a o to głównie się martwiliśmy. Dziękuję też za zdjęcia z autografami naszych chłopaków 🙂 Pewnie będę jeszcze nie raz dziękować, ale potem w emocjach może mi coś umknie także robię to już teraz 🙂 Sprawiły nam Panie naprawdę wielką niespodziankę i radość 🙂 Już raz byłam z Damianem na Memoriale, w Olsztynie, ale wtedy nie było jeszcze Julci, więc stresu mniej. Teraz Bydgoszcz i to jeszcze dodatkowo w drodze na turnus do Zaździerza, na którym musimy być tego samego dnia, a każdy kto zerknie na mapę może się przekonać, że z Elbląga do Zaździerza (k\ Płocka) przez Bydgoszcz jest średnio po drodze… ale mój mąż kochany nic nie komentował, wie, że w kwestii siatkówki ze mną się nie dyskutuje 🙂 jak ułożyłam już plan działania to pozamiatane 🙂 (prawda jest taka, że oczywiście mógł powiedzieć że chyba na głowę upadłam, ale jest kochany i od razu się zgodził 🙂 ) Myślę, że nie bez znaczenia jest okazja do zrobienia naprawdę świetnych zdjęć… 🙂
Julcia koszulkę kibica już ma, ja też w sumie, popracujemy jeszcze nad wizerunkiem Damiana i będziemy zwarci i gotowi 🙂 Mam dla Julci nawet korki do uszu, bo na meczach jest głośno i to przez duże 'G’, a ona różnie znosi hałas, myślę jednak że będzie dobrze, bo umówmy się – meczu w telewizji za cicho też nie oglądam, że o swoich komentarzach i krzykach nie wspomnę… 🙂
Także koniec sierpnia będzie obfitował w emocje, najpierw mecz, potem turnus w nowym miejscu… no a po powrocie przedszkole.
Wrzucę jeszcze kilka zdjęć z rodzinnych spotkań na których korzystamy z pogody 🙂

i jeszcze zdjęcie z cyklu ” w akcji” 🙂 pt: „miłość rodzeństwa” 🙂 (tu – mojej Mamy i jej brata – mojego Chrzestnego 🙂 )

odpoczynek Julci

No tak, przecież są wakacje, czas, w którym dzieci z definicji odpoczywają. Definicja ta nie dotyczy niestety dzieci wymagających intensywnej i regularnej rehabilitacji czyli takich jak nasza Julcia. Owszem, jest lato a to okres sprzyjający raczej wszelkim, wyjazdom i spędzaniu czasu poza domem, ale nie nigdy kosztem rehabilitacji. I w ten oto krótki ale myślę, dobitnie uderzający w sedno sprawy sposób, pokazałam jak też mniej więcej kształtuje się nasz, rodziców, pogląd na sprawy odpoczynku Julci… I tu pojawił się problem, bo nagle (a pisząc „nagle” mam na myśli ostatnie dwa tygodnie) okazało się, że Julcia jest zmęczona, że nie chce ćwiczyć, że płacze i rehabilitacja z nią niewiele ma wspólnego ze współpracą a na tym powinna przecież głównie polegać…
I naprawdę nie wiem jak to jest, ale ostatnią rzeczą jaka przyszła nam do głowy kiedy zastanawialiśmy się nad przyczyną to był fakt, że jest przećwiczona i ma wszystkiego po prostu serdecznie dosyć… Na szczęście Julci rehabilitant jest czujny i od razu powiedział, że ma za dużo zajęć, że nie zdążyła odpocząć po turnusie i że dopóki nie odpocznie nic nie będzie w stanie z nią zrobić…
I wtedy zaczęłam sobie analizować przebieg Julci rehabilitacji w tym roku, tak więc:
grudzień 2009/styczeń 2010 turnus, dwa tygodnie
powrót do przedszkola gdzie codziennie do południa zajęcia, po południu rehabilitant w domu
połowa marca kolejny turnus, dwa tygodnie
po powrocie to samo,
początek maja, turnus dwa tygodnie
nadal zajęcia w przedszkolu i w domu, doszły jeszcze raz w tygodniu ćwiczenia w innym ośrodku…
koniec czerwca znowu turnus i od powrotu zajęcia w trybie wakacyjnym – do południa w ośrodku dwie godzinki, po południu trzy, a początkowo nawet cztery razy w tygodniu Sebastian…
to nie jest oczywiście tak, że nic innego się w życiu Julci nie dzieje, są zabawy w domu, na dworzu, są wyjazdy nad morze, są odwiedziny u koleżanek, kolegów, rodzinki itd, ale to wszystko jest dodatkowo, a nie zamiast, bo przecież szkoda czasu… Nawet ostatnio nad morze pojechaliśmy prosto po zajęciach bo szkoda mi było żeby przepadły…
No więc gdzie w tym grafiku jest czas na odpoczynek, chociażby po wyczerpujących bardzo psychicznie i fizycznie turnusach, gdzie czas na zregenerowanie sił?… brak… i to z naszej winy, w właściwie konkretnie z mojej bo Damian całkowicie ufa mi w kwestiach rehabilitacji Julci i uważa że skoro ja tak robię, to tak jest dla Julci najlepiej… a tu się jednak okazuje, że nie do końca… Gdyby oczywiście Julcia umiała mówić, to już dawno dowiedziałabym się co o mnie myśli, kiedy zawożę ją na kolejne zajęcia dumna z siebie, że moje dziecko ma taką doskonałą i bogatą rehabilitację… Ale nie umie i to my jesteśmy jej ustami i naszym zadaniem jest odgadywać co czuje i myśli…
Julcia nie miała żadnych ćwiczeń przez tydzień, oglądała bajki, chodziliśmy na spacerki, na jej ulubione lody do McDonalda, a w czasie jak Tata pracował nadrabiałyśmy zaległości plotkarsko – towarzyskie (w odróżnieniu od dotychczasowego – „nie mamy jak się spotkać bo rano lecę na ćwiczenia i po południu przychodzi Sebastian”…).
Muszę powiedzieć, że dopiero pod koniec tego tygodnia, czyli w ostatni weekend, zauważyłam, że Julci wraca energia i już nie wygląda jakby potrzebowała drzemki w ciągu dnia. Dziś rano pojechaliśmy z Julcią na ćwiczenia i dotychczasowy płacz na widok sali zamienił się w szczery uśmiech i świetny humor przez całe zajęcia a po południu Sebastian był z Julci bardzo zadowolony, pięknie podpierała się na rączkach z czworakach i w siadzie, no i pierwszy raz od dobrych kilku zajęć nie płakała.
To dla nas nagroda i pewność, że decyzja o odsapnięciu była jak najbardziej słuszna, a przede wszystkim nauczka na przyszłość.
Ktoś pomyśli, też mi wielkie odsapnięcie – kilka dni, fakt, w sumie niewiele, ale teraz moje myślenie się zmieniło nie będę już miała wyrzutów sumienia dzwoniąc że Julci nie będzie na zajęciach bo jedziemy na kilka dni nad jeziorko 🙂 a muszę niestety przyznać, że do tej pory miałam… i często zaważały na decyzji o dłuższym wyjeździe.
Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że nie ukończyłam kursu „jak nie przećwiczyć dziecka z MPD czyli ABC wyważonej rehabilitacji”, choć to w sumie żadne usprawiedliwienie bo nikt z nas rodziców go nie ukończył (a przydałby się 🙂 )… Na szczęście nie tylko my czuwamy na co dzień nad Julcią i tym co dla niej najlepsze 🙂