symetryczno-liryczna…

Bo tak to już jest, szczególnie w wakacje, że stajemy się podatni na skoczno-radosne melodie, szczególnie jak słuchając radio w domku nad jeziorem słyszymy daną piosenkę średnio milion razy dziennie 🙂
I tak najpierw nie zwracamy większej uwagi, po jakichś dwóch, trzech dniach zaczynamy nucić niepostrzeżenie, a po średnio pięciu – przepadliśmy – zgłaśniamy radio za każdym razem jak się pojawia (czyli często…) 🙂
Wszystkiego dopełniają tańce wygibańce z dzieciakami, przez co Jula ma ogromny uśmiech na twarzy jak teraz gdziekolwiek ejnej w owej odsłonie usłyszy 🙂
Tyle w kwestii przeboju.

Jakiś czas nie pisałam bo ponad tydzień miałam szczęście być w miejscu gdzie internetu nie ma a i nawet z zasięgiem w telefonie jest problem 🙂 nad jeziorkiem czyli 🙂
Byliśmy ekipą taką jak w zeszłym roku – sprawdzoną i przesympatyczną – my trzy dzielne Mamy, czyli ja i moje ukochane szwagierki

oraz wszystkie dzieci nasze w ilości sztuk cztery w sumie 🙂

Pogoda nam dopisała i może super słonecznie nie było cały czas, ale deszcz dopadł nas tylko raz czy dwa.

Jula wypoczęła w dosłownym tego słowa znaczeniu – oprócz zabaw tzw „zorganizowanych” (takich jak np robienie rakiet, lalek i kotków z tubek po ręcznikach papierowych, przy czym i my miałyśmy sporo zabawy 🙂 ), dzieciaki opalały się, oglądały bajki, kąpały w jeziorku i chodziły na spacerki gdzie niebywałą atrakcją było np karmienie lokalnych kózek (które nie wiadomo dlaczego trawkę podawaną im zza płotu znajdowały jako o wiele smaczniejszą niż tą którą miały pod nogami… :).

pozostaje tylko dołączyć zdjęcia 🙂

a to powstałe laleczki, rakiety i koteczki wraz z dumnymi twórcami 🙂

i studio lizakowego tatuażu – obowiązkowa pozycja każdego lata 🙂

 

i jeziorko z opalaniem 🙂

na spacerku jak się okazało można robić dużo ciekawych rzeczy, takich jak zbieranie patyków na ognicho, karmienie kózek o którym już wspominałam czy uciekanie Cioci (tylko czasami… 🙂 )

w niedzielę, przyjechali do nas Tatusie 🙂

pozdrawiam serdecznie 🙂

wspomnień czar… etap pierwszy :)

Oj mam zaległości… zdjęcia z naszego wyjazdu leżą sobie cichutko w katalogach i czekają na swoje pięć minut… 🙂
troszkę ich jest (tutaj pewnie nikogo nie zaskoczyłam…) więc postanowiłam dodawać je etapowo, co w tym wypadku zupełnie nie będzie oznaczało „chronologicznie” ale myślę że nie zrobi to wielkiej różnicy 🙂

tak więc etap pierwszy – Liverpool,
spędziliśmy tam jeden dzień, przepiękne miasto, przynajmniej w części jaką zdołaliśmy zwiedzić, ale co będę pisać, to trzeba zobaczyć:

na budynku obok którego przechodziliśmy byl sobie napis:
there are 3951 people for every km2 in this city. Do you like your neighbours?
przyznam daje do myślenia…

byliśmy w pięknym porcie

Liverpool port zdjęcia

Liverpool port zdjęcia

Liverpool port zdjęcia

połączenie nowoczesności z tradycją

Liverpool port zdjęcia

Liverpool port zdjęcia

jak port to statki…

Liverpool port zdjęcia

Liverpool port zdjęcia

jak statki to kapitan…

i kapitanowa…

i córka kapitana (chociaż niektórzy śpiewają że rybaka… 😉 )

i rodzice razem 🙂

kotwica rzucona!

w końcu i my 🙂

Liverpoo port zdjęcia

port z innej strony

Liverpoo port zdjęcia

Liverpoo port zdjęcia

romantycznie…

Liverpoo port zdjęcia

ma Tata tę krzepę 🙂 kręci się koło kręci

świadectwo :)

Troszkę późno ale wakacje rządzą się swoimi prawami 🙂 A późno mianowicie na relację z końca roku Julci – końca pierwszej klasy 🙂

„uczennica nie stwarza żadnych problemów wychowawczych” – tak stoi dumnie napisane na świadectwie Julci – pierwszym w jej życiu świadectwie – promocji z pierwszej do drugiej klasy szkoły podstawowej 🙂
oprócz tego jest całe mnóstwo informacji dotyczących tego jakie postępy poczyniła Julcia przez cały rok szkolny i w jakim stopniu udało jej się opanować ustalone dla niej zadania. Opis, dołączony dodatkowo do świadectwa, jest bardzo dokładny i szczegółowo przedstawia jak Julcia pracowała, dziękujemy bardzo wszystkim opiekunom i terapeutom za ten rok pracy 🙂

W Julci indywidualnie ustalanym toku nauczania promocja taka jest raczej umowna, Jula jest na tzw. I poziomie edukacyjnym i na nim też zostanie póki co ale świadectwo to świadectwo – niebieskie piękne 🙂 do tego dwa dyplomy bo nasza córcia to pilna uczennica 🙂

Zakończenie roku jak zwykle było przesympatyczne i z mnóstwem atrakcji dla dzieci, były przejażdżki konne, wielka dmuchana zjeżdżalnia, występ lokalnego zespołu muzyki dawnej oraz występ wychowanków ośrodka w tym naszej Julci 🙂
Było też smakowite jedzonko z grilla i pyszna zupka gulaszowa 🙂

pozostało tylko zobrazować całość:

cała ta dojrzałość…

Zamieściłam swoje zdjęcia i czytam pod nimi że z malutkiego Ilonka wyrosłam na piękną kobietę – dziękuję Abuś 🙂 znasz mnie od pieluch – no i zdanie Taty Chrzestnego jest bezcenne 🙂
I tak, (obok oczywistej satysfakcji z takiej opinii płynącej), myślę sobie – faktycznie jakoś tak jakby starzej wychodzę na tych zdjęciach… I pierwsza myśl – trzeba coś z tym zrobić, pewnie światło nie takie i profil nie ten… w końcu zdecydowanie częściej myślę o sobie „dziewczynka” niż „kobieta”…

I tylko nagle pomyślałam sobie – ale dlaczego? dlaczego cały czas tak bardzo chcę być postrzegana jak dziewczynka – przecież w końcu kiedyś trzeba być kobietą! Z całym bagażem doświadczneń, odpowiedzialnością i wszystkim co sprawia że czujemy się twardo osadzeni w rzeczywistości.

Kolega powiedział mi jakiś czas temu że gdzieś mnie widział i nie poznał bo wyglądałam z daleka jak dziewczynka..
Strasznie się wtedy z tego ucieszyłam i potraktowałam jak komplement. Teraz jednak myślę że nie jest dobrze że tak wyglądałam – w wieku 34 lat nie można wyglądać jak mała dziewczynka, nawet z daleka…i z tyłu… 🙂

Nie przeczę – wspaniale jest czasem usłyszeć że wygląda się młodziej niż wynika to z kalendarza, ale to zupełnie nie przeszkadza w cieszeniu z tego że mam tyle lat ile się ma i korzystania z uroków bycia kobietą dojrzałą z całą świadomością tego jak jest to fajne.
I nie ma co stresować się faktem, że kremy przeciwzmarszczkowe które jeszcze dwa lata temu omijałam w drogeriach szerokim łukiem, teraz są nieodłącznym elementem codziennej kosmetyki.

No bo to jest tak – jak jesteśmy dziećmi chcemy być dorośli, jak jesteśmy dorośli – chcemy być dziećmi i przez to nigdy nie chcemy być tym, kim akurat jesteśmy… a przecież każdy etap naszego życia ma swoje atuty i trzeba po prostu umieć z nich odpowiednio korzystać, czego Wam i sobie życzę 🙂

Patrzę na moich rodziców i widzę że wcale nie trzeba mieć 20 lat żeby cieszyć się życiem i czerpać z niego to co najlepsze 🙂

ps zdjęcia z Anglii są już po wstępnej segregacji i niewykluczone że całkiem niedługo się pojawią na blogu 🙂

pozdrawiam 🙂