dzień dwóch biszkoptów :)

taki to dziś miałam właśnie dzień i może na pozór to nic nadzwyczajnego ale Ci, którzy mnie znają wiedzą, że nie jestem entuzjastką pieczenia ciast i robię to raczej zmuszona okolicznościami typu urodziny czy Święta (zdecydowanie wolę upiec mięcho), dlatego też dzień w którym upiekłam dwa biszkopty pod rząd zasłużył na swój wpis na blogu 🙂
Okoliczność jaka mnie do tego pchnęła jest nie byle jaka bo Jula kończy jutro 6 latek i z tej to okazji postanowiłam się wyszaleć kulinarnie w materii nieco mniej mi bliskiej czyli w tzw „imprezce na słodko” 🙂

Tak przy okazji sobie pomyślałam, że historia biszkoptu przechodziła u mnie w ostatnich latach pewną ewolucję: od gorączkowego szukania w sklepie gotowego biszkoptu dzień przed imprezką, poprzez pieczenie biszkoptu z paczki, aż w końcu, nieco zachęcona „ten biszkopt zawsze wychodzi” mojej kochanej przyjaciółki, której wierzę bezgranicznie, zaczęłam piec go sama i muszę przyznać, że z dobrym skutkiem 🙂
Może to przychodzi z wiekiem?… taka potrzeba spełnienia się w dziedzinie dotąd postrzeganej jako coś raczej zbędnego na co dzień, i jako takiego, wymagającego maksymalnego uproszczenia a przy tym charakterystycznego dla żon i matek z nieco dłuższym jednak stażem…
Cóż… najważniejsze są chęci 🙂 pieczenie ciast ma przyszłość 🙂 może w nieco ciaśniejszych spodniach, ale ma 🙂 żeby jeszcze tylko Julcia przy tym troszkę chociaż bardziej doceniała efekt takiego pieczenia… (bo na szczery zachwyt Damiana zawsze mogę liczyć 🙂 )
słodycze które Jula lubi albo jeszcze nie istnieją albo skutecznie się przed nami ukrywają… nieliczne które dostępują zaszczytu zachęty do dalszego karmienia w postaci szeroko otwartej buźki, można policzyć na palcach jednej ręki i szczerze to nawet sama nie bardzo pamiętam jakie to są… w tej dziedzinie zdecydowanie poszła w ślady Babci Danusi 🙂

To się słodko zrobiło, chyba pójdę jakiegoś ogórka kiszonego przegryźć 🙂

Julka wróciła do przedszkola po tygodniowej przerwie, mam nadzieję, że już będzie wszystko ok. Dziś był już Sebastian a później zaliczyła dwugodzinne zajęcia logopedyczne z panią Agnieszką. Do domu przyjechaliśmy w porze mocno już wskazującej na „czas spać” więc po szybkiej akcji kolacja-lekarstwa-mycie położyłam Julcię spać i migusiem zasnęła 🙂
to myślę tyle, pewnie niedługo będzie okraszona już zdjęciami, relacja z Julci urodzinek.
póki co pozdrawiam serdecznie 🙂
i jeszcze fanów serialu „Przyjaciele” który oglądamy już nie wiem który raz i nie wiem który raz się pokładamy ze śmiechu… zachęcam do obejrzenia dwóch seriali komediowych, na jakie trafiłam przypadkowo a które są serialami Matthew Perry’ego i Matta LeBlanc’a, ich tytuły to odpowiednio „Mr Sunshine” i „Episodes”. To dopiero początek obydwu, ale są zabawne i wygląda na to, że coś z tego będzie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.