i jesteśmy

wczoraj Julcia zaczęła turnusik, od rana dzielnie uczestniczy w zajęciach w nowym dla nas i też w ogóle nowym ośrodku – „Michałkowie”. Tym razem wywiało nas na drugi koniec Polski, tak daleko jeszcze z Julcią nie byliśmy. Podróż trwała około 10 godzin i było to dla nas spore wyzwanie, ale nie taki diabeł straszny jak go malują, było całkiem fajnie, Julcia troszkę marudziła (kto by nie marudził…), najważniejsze że dojechaliśmy w jednym kawałku (konkretnie w trzech 🙂 )
Przyzwyczajeni do turnusu w Neuronie z pewną nieśmiałością i obawą jechaliśmy w nowe miejsce, ale jak się okazało zupełnie niepotrzebnie 🙂 Zajęcia zaczynają się raniutko, wczoraj np Julcia miała o 8.45 godzinę zajęć z panią neurologopedką (na które się nieco spóźniliśmy…), potem dogoterapię z przesłodkim pieskiem Yoko i póżniej 2.5 godziny ćwiczeń ruchowych, w tym ćwiczenia ogólne, pajączka, masaże, terapię ręki i ćwiczenia w kombinezonie. Z humorkiem było różnie, ale przesympatyczne panie rehabilitantki doskonale sobie radziły 🙂 Nowością są tu dla nas kombinezony, które poprzez system specjalnych linek i zaczepów modelują sylwetkę i pozwalają na korygowanie np ustawienia stóp, kolan czy bioder. Nie spotkaliśmy się wcześniej z tym na ćwiczeniach a wyglądają obiecująco i skutecznie. Kombinezonik jest od razu wykorzystywany przy pajączku.

poniżej widać jak Julcia miała ustawione stópki:

a tu Julcia w czasie ćwiczeń ogólnych:

dogoterapia z Yoko

i pajączek:

Ponieważ ośrodek nie ma warunków do zakwaterowania, mieszkamy sobie w pięknym gościńcu, niestety w nieco sporej odległości od ośrodka (mamy ok pół godzinki drogi) ale to nasz wybór, bo okolica jest przepiękna!

nasz Gościniec

Początkowo, jadąc tutaj, spragnieni widoków górskich wypatrywaliśmy ich niecierpliwie, ale nieco za wcześnie 🙂 Mniej więcej na wysokości Katowic zaczęliśmy zastanawiać się czy aby dobrze jedziemy 🙂 pani z GPS wydawała się być pewna swego, także pozostało się rozglądać 🙂 no i długo nie trzeba było już czekać 🙂 krajobraz górski jaki wyłonił się nagle w Bielsku wynagrodził nam te dobre już 9 godzin jazdy 🙂 a im dalej jechaliśmy tym piękniej się robiło. Miasto zostało daleko w tyle i zaczęła się bajka 🙂 Góry są niesamowite, jesteśmy przy nich tacy mało znaczący, malutcy, uczą pokory. Teraz już wiem, że jeżeli ktoś chce uciec od codzienności powinien znaleźć się właśnie tu, gdzie my jesteśmy. Tu jest inny świat, bajkowy i piękny, tu wszystko inne wydaje się być nieważne. Do tego ciągle pada śnieg, a to sprawia, że to co wydaje się już nie móc być piękniejsze jednak jeszcze jest! 🙂

Widok z okna jest nie do opisania (do pokazania jak najbardziej 🙂 )

niedaleko Gościńca jest nawet skocznia 🙂

Do tego dochodzi kominek z trzaskającym drewnem, góralska muzyka, pyszne jedzonko i naprawdę nie trzeba nic więcej 🙂


Aż ciężko uwierzyć, że tyle czasu marnowaliśmy nie wiedząc, że są takie magiczne miejsca… decyzja o wyjeździe, choć nagła i nieplanowana, była najlepszą jaką mogliśmy podjąć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.