koszatniczka Junior Kaszpirowski… :)

piękna nazwa prawda?! 🙂 Braciszku jesteś wielki! napisałam to w tytule z kilku powodów:
– koszatniczka owa (zapraszam do zapoznania się z fizjonomią zwierzątka w google ) to nowy nabytek mojego Braciszka właśnie
– to łatwy sposób na sprawdzenie tej skomplikowanej nazwy z której zapamiętaniem mamy z rodzicami nie wiedzieć czemu, troszkę problemów
– to cudna nazwa i poprawia mi nastrój ilekroć tylko ją sobie przywołam 🙂

także Juniorku kochany – witaj w rodzinie 🙂

tymczasem przed nami wielka wyprawa, choć może nie tak wielka jak długa i daleka.
W niedzielę jedziemy do Wrocławia gdzie od poniedziałku do środy Jula będzie uczestniczyła w szkoleniu vojty jako tzw. model, to dla nas fajna okazja do nauczenia się metody tak naprawdę u źródła bo szkolenie prowadzi kadra niemiecka. Szkolenie oczywiście nie jest dla nas tylko dla fizjoterapeutów, będziemy tam gośćmi, co umożliwił nam Julci rehabilitant. Ponieważ wiążę z metodą vojty duże nadzieje i naprawdę mnie fascynuje, chciałabym z tego szkolenia wynieść jak najwięcej.
Tyle do środy.
W środę ruszamy do Bielska gdzie Jula będzie do 9 grudnia na turnusie w Michałkowie. Troszkę wydłużyliśmy turnus po to, żeby nie wracać z Wrocławia do domu i potem znowu wyjeżdżać. Myślę, że po Wrocławiu Jula może być nieco wyczerpana więc do właściwego początku turnusu (28.11) będzie miała tylko zajęcia z Gosią i pieskami za którymi na pewno bardzo się stęskniła 🙂 i może jak się uda to z logopedą.
i powrót do domu 10 grudnia 🙂 to się stęsknimy!… 🙂
Jula ostatnio zrobiła się bardzo domowa – od trzech tygodni nie była w przedszkolu i siłą rzeczy przez kolejne trzy znowu nie pójdzie. Troszkę chorowała – dopadła ją angina i przez to siedziała w domku, nie trzy tygodnie oczywiście chorowała, ale jakoś tak z rozpędu postanowiłam że zostanie na wszelki wypadek do wyjazdu w domku.
Powinnam być już w trybie wyjazdowym ale jakoś zupełnie nie mam weny… zresztą pakowanie nigdy nie było moją mocną stroną i zdecydowanie nie ulubioną czynnością… no ale mus to mus… na tak długo nigdy nie wyjeżdżaliśmy chociaż Damian twierdzi że u mnie nie ma różnicy w pakowaniu się na dwa dni i dwa tygodnie… i niestety ma rację 🙂 no bo przecież nigdy nie wiadomo co się może przydać 🙂 i w sumie powinnam teraz sporządzać przynajmniej plan pakowania ale siedzę i skrobię sobie tutaj bo każdy powód żeby to odwlec jest dobry.

Na Julci subkoncie w fundacji pojawił się już 1%. Bardzo dziękujemy wszystkim którzy przekazali nam swój, dzięki temu możemy spokojnie planować dalszą rehabilitację 🙂

chyba już wszystko napisałam – czas planowania pakowania nieubłagalnie się zbliża… może jutro?… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.