dziękujemy :)

Jakiś czas temu pisałam o koncercie Starego Dobrego Małżeństwa, z którego dochód był przeznaczony m.in na dofinansowanie rehabilitacji naszej Julci.
Koncert był zorganizowany przez Lions Club Elbląg Truso.

Wiemy już że dla Julci, dzięki tej akcji, zostaną przekazane 3.000 zł., co wystarczy na sfinansowanie ponad dwu miesięcy codziennej rehabilitacji 🙂

To wspaniała wiadomość 🙂
Bardzo dziękujemy! 🙂

urodziny odsłona pierwsza

Odłona pierwsza, przedurodzinowa właściwie, bo urodziny Julci, formalnie kalendarzowo, przypadają jutro. Nasze maleństwo kończy jutro 9 lat i chyba czas najwyższy żebym przestała pisać o niej vel „maleństwo”…
Tak więc – nasza córka kończy jutro 9 lat i naprawdę nie mam pojęcia kiedy ten czas minął…
Tylko sięgając po zdjęcia z poprzednich lat uświadamiam sobie upływ czasu, na bieżąco jest to po prostu nie do ogarnięcia 🙂

Ale ponarzekać na przeciekający przez palce czas jeszcze zdążę, dzisiaj ma być wesoło, karnawałowo – jednym słowem urodzinowo 🙂

Odsłona pierwsza – urodzinki w szkole 🙂

Określenie „odsłona pierwsza” sugeruje że będą następne – otóż będą – konkretnie jedna – w przyszły piątek – kiedy to Julcia będzie miała urodzinki w domu.
I w ten sposób oryginalny dzień urodzin zostanie pominięty i choć wypada w sobotę co zdaje się być idealnym terminem, my poczekamy aż przyleci ukochana Babcia Danusia z Anglii 🙂 Nie może jej zabraknąć na urodzinkach.

Julcia świętowała dziś od rana, zrobiliśmy jej ulubiony tort chałwowy i ciacha, Panie też upiekły pyszne ciacho, było sto lat i życzenia, słowem wszystko to co na udanych urodzinach powinno mieć miejsce 🙂
Julcia przyjmowała życzenia z uśmiechem i bardzo dobrze się bawiła 🙂
A Tatuś z aparatem ukradkiem uwieczniał te piękne chwile:

Ponieważ urodzinki Julci były połączone z imprezką karnawałową, była też muzyka i tańce 🙂
Dziękujemy 🙂

podgląd

Tak właśnie – podglądamy – ale nie sąsiadów broń Boże, ale naszą własną osobistą córeczkę, jak śpi sobie maleństwo słodziutko 🙂

A skąd taka potrzeba i dlaczego o tym piszę?…

Jula idzie spać ok 20.00, my ok 24.00 (i właśnie dlatego cały czas nie udaje nam się wypracować większego zapasu snu… 🙂 ) i przez te cztery blisko godziny trzeba do niej zaglądać z częstotliwością co kilkanaście minut ponieważ:
– może się nakryć kołdrą
– może się przebudzić
– może się zakrztusić
– może mieć atak
– może chcieć pić
– może chcieć zmienić pozycję spania, np obrócić się na drugi bok
a w każdej z tych sytuacji jesteśmy jej potrzebni i to od razu, a usłyszenie na czas że coś się dzieje jest praktycznie niemożliwe.
„Na czas” czyli nie wtedy kiedy się przestraszy i głośno rozpłacze bo nikt nie przychodzi i nie wtedy kiedy zaczyna się krztusić przy ataku…

Tak więc moglibyśmy rozsiąść się wygodnie na kanapie np oglądając wieczorem jakiś film, ale nic z tego, bo co chwilę, na zmianę, biegamy zaglądać do Julci – przez lata weszło to nam już w nawyk.

Moi Braciszkowie kochani a Julci ulubieni Wujcie Wujcie (wcale nie pomyliłam się pisząc dwa razy) mają związaną z tym zaglądaniem niejedną zabawną historię z czasów jak mieliśmy jeszcze skrzypiącą podłogę w przedpokoju a Oni zostawali z Julcią jak spała…
Buziaczki kochani! 🙂

Nie piszę tego dlatego żeby sobie ponarzekać, bo na pewno nie my jedyni mamy dziecko które wymaga takiej uwagi, ale dlatego że po blisko 9 latach w końcu rzeczone bieganie się skończyło i chciałam się tą radosną wiadomością podzielić na blogu 🙂
Po 9 latach w końcu w pokoju Julci stanęła sobie kamerka, która za nas bacznie obserwuje naszą córcię w czasie snu a my sobie jej obraz wyświetlamy w komputerze w pokoju obok 🙂 Kamerka jest zdanie sterowana z komputera, porusza się po okręgu i, co najważniejsze, jest na podczerwień i widzi w ciemności. Zdjęcie które zamieściłam poniżej jest z obrazu śpiącej sobie właśnie teraz Julci w praktycznie całkowitych ciemnościach 🙂

I nasuwa się tylko jedno pytanie – dlaczego dopiero teraz?!… 🙂

I tak np. siedzę sobie teraz wygodnie i piszę bloga. Normalnie przez te pół godzinki zrobiłabym już kilka kursów do Julci, a tak wystarczy jedno kliknięcie myszki i widzę jak sobie nasza księżniczka śpi 🙂 I nie muszę się zastanawiać czy ten dziwny dźwięk który właśnie usłyszałam to chrapanie Lakiego, czy może Jula się budzi… 🙂

Taka kamerka to w naszym przypadku spora pomoc a przecież, jak na dzisiejsze czasy, urządzenie powszechnie stosowane, żadna nowość ani rewelacja techniczna.

A przecież technika jest po to żeby sobie ułatwiać życie, dlatego polecam takie rozwiązanie rodzicom którzy mają podobne do naszych problemy.

pozdrawiam 🙂

i zadzwonił…

…budzik…rano…bardzo rano… 6.03…po dwóch tygodniach błogiego przesypiania tej strasznej godziny i udawania że świat zaczyna się najwcześniej po 7… (najwcześniej!)
I tak sobie pomyślałam, że najprostszym sposobem na znienawidzenie jakiegoś dźwięku jest ustawienie go sobie jako dzwonek budzika, niezależnie od tego czy będzie to ulubiona piosenka, śpiew ptaków czy szum morza…
Piosenka szybko straci pozycję na liście ukochanych, śpiew ptaków (cóż, tego może nie ustawiajmy jako budzik bo jest naprawdę piękny…) a morze – nagle zaczniemy zdecydowanie częściej podświadomie wybierać Sudety na wyjazdy wakacyjne 🙂
Dlatego ja mam standardowy dźwięk, nie kojarzący się zupełnie z niczym i nikim poza koniecznością otwarcia oczu i przyciśnięcia przycisku „drzemka” (trzy razy z rzędu…)
Wiem, wiem, trzeba wcześniej chodzić spać… przynajmniej trochę wcześniej niż o północy… ale jakoś nie wychodzi… najważniejsze że Julcia (która zasypia codziennie najpóźniej o 20.30) z zapasem snu nazbieranym przez ferie dzisiaj wstała bez większych problemów (tych spodziewamy się w kolejne dni 🙂 )

I ruszyła do szkoły. Uśmiechnięta jak zawsze 🙂

Jeżeli chodzi o ferie to minęły bardzo spokojnie, Julcia odpoczęła, korzystaliśmy ładnej pogody chodząc na spacerki, Jula wyjątkowo ładnie ćwiczyła z Sebastianem, który był z niej z dnia na dzień coraz bardziej zadowolony 🙂 A i Julcia w czasie zajęć częściej się uśmiechała i widać było że jest rozluźniona, zrelaksowana i gotowa do pracy 🙂
I było widać efekty 🙂

W związku z licznymi pytaniami dotyczącymi tego jak powstał portret Lakiego którego zdjęcie, wraz z dumnym pozującym, zamieściłam na naszym profilu na fb, niniejszym ową historię przedstawiam 🙂
Sam szkic powstał równie szybko co profesjonalnie – ręką Damiana, który ma „to coś” co sprawia że to co maluje wygląda tak jak ma wyglądać 🙂 A nawet lepiej.

Ja takiego talentu nie posiadam i gdybym próbowała naszkicować Lakiego prawdopodobnie byłoby całkiem nieźle gdyby dało się rozróżnić czy to pies czy krowa…
Na szczęście mamy zdolnego Tatusia 🙂

Laki dzielnie pozował (o tyle dzielniej o ile udało mi się go przytrzymać w miejscu).

Jak już więc powstał szkic nie pozostawiający wątpliwości co do tematu pracy, zabrałyśmy się z Julcią za wyklejanie tego co w Lakim jest najsłodsze czyli Jego długich włochatych uszu 🙂
Trochę kolorowego papieru, klej, nasze paluszki i powstała mordka Lakunka 🙂

Portrecik wyszedł taki fajniutki że (jakby powiedział Pan Robótka) pozostało już tylko jedno „Frame it!” (On tak mówi) 🙂 czyli oprawić.
Mamy też zdjęcia, jakże by inaczej 🙂 Tata zawsze wynurza się zza rogu z aparatem jak widzi że robimy jakieś ciekawe rzeczy warte uwiecznienia 🙂

A jak już pozostajemy w temacie portretów, to jeszcze zdjęcie z Wujciem ukochanym, który z Ciocią Dominisią odwiedził nas w ferie.

i na koniec oczywiście – BRAWO KAMIL! 🙂

pozdrawiam 🙂