Dylematy Mikołaja, czyli co kupić dziecku, które nie mówi…

Powiem wprost – łatwo nie jest… 😉 Bo mimo, że rodzice znają swoje dziecko najlepiej i najlepiej wiedzą co mu kupić w prezencie, samowolka w tym temacie, siłą rzeczy i krzyku, kończy się z momentem pierwszego „Mamo, ja chcę to!”
Julcia nie mówi, nie potrafi też w żaden inny sposób przekazać nam cóż owym konkretnie „tym” jest i dlaczego właśnie „to” chce i koniec! 🙂
Zgadujemy więc.
Wychodząc na przeciw jej potrzebom, wybieramy to, co wiemy na pewno, że ją zainteresuje i sprawi jej radość.
I tak niezmiennie 11 już rok 🙂
Mamy swoje pozycje żelazne – tzw pewniaki – to książki i zabawki kreatywne.
Książki – Julka je uwielbia! Czytanie Julci i obserwowanie jak cieszy się z każdej następnej strony jest ogromną radością.
Zabawki kreatywne, cóż, nie bez znaczenia jest tu oczywiście fakt, że współbawiąca się Mama też bardzo lubi w ten sposób spędzać czas z córcią… z wzajemnością na szczęście 🙂
Julcia jest małą kobietką więc są też ciuszki – tych nigdy za wiele, choć mówiąc, że Julcia bardzo się z nich cieszy, przesadziłabym lekko… Ale zapewne wyglądać ładnie lubi, więc każdy taki zakup, (jak to u kobiet bywa…) jest w pełni (!) uzasadniony.
Zawsze! 😉
I tak tylko czasem… niezmiernie rzadko…zastanawiam się, czy aby na pewno mam rację i co Julcia chciałaby dostać, gdyby mogła nam powiedzieć…
Ale wtedy biorę z półki kolejną część „Przygód Mikołajka” i, w wygodnym fotelu, przytulona do córci, czytając i widząc jej radość i ciekawość kolejnej strony, jestem pewna, że ma dokładnie to co chce…

pozdrawiam i życzę udanych prezentów!