Kawa? herbata? a może coś na deser?…

restauracje na wózku

To dzień w którym nie ja, ale mi podają jedzenie i (jakby tego było mało…) jeszcze wszystko sprzątają! 😉 ) czego chcieć więcej! 🙂
Obiad „na mieście” to zawsze radosna perspektywa spędzenia popołudnia.
Wydaje się, że sama formuła jest wystarczająco zachęcająca i żadnych dodatkowych wymagań mieć po prostu nie wypada. Tak łatwo jednak nie jest.

Jakie więc mieć? Na co zwracać uwagę?

Oto kilka, mam nadzieję przydatnych, spostrzeżeń co do tego gdzie wybrać się z osobą na wózku, żeby smacznie, wygodnie i przyjemnie spędzić czas. Oczywiście – najważniejsze jest jedzenie, ale to rzecz bardzo indywidualna, o tym dyskutować nie będę.

My, wybierając restaurację, kierujemy się tym czy będzie tam coś co lubi Julcia, na szczęście nasza córcia to wielki smakosz i łakomczuch więc jest wiele miejsc, w których można coś dla niej wybrać.
Jest więc smacznie, teraz musi być wygodnie. Najlepiej jeżeli wejście do lokalu jest prosto z ulicy, jeżeli nie, musi być podjazd. Z tym niestety jest bardzo różnie… Wiele razy do wejścia do restauracji zniechęca nas konieczność wspinania się po schodach z wózkiem. Jak Julcia była mniejsza, mniej nam to przeszkadzało, teraz jest już raczej odstraszające.
Sale muszą być na tyle duże że można swobodnie poruszać się wózkiem między stolikami, i wózek postawiony przy stoliku nie przeszkadza innym gościom. Jedzenie, kiedy co chwilę ktoś przeciska się przy wózku z dyskretnym „przepraszam”, nie należy do najprzyjemniejszych.
Dlatego przy rezerwacji informacja, że jesteśmy z osobą na wózku jest dosyć istotna 🙂 Unikamy wtedy też sytuacji w której zarezerwowany stolik jest w sali powyżej lub poniżej poziomu parterowego, gdzie trzeba byłoby korzystać ze schodów.

Siedzimy więc już wygodnie, nie wspinaliśmy się nigdzie po schodach, nikomu nie stoimy na drodze – czas zamawiać 🙂
Julkę trzeba nakarmić – jednocześnie samemu ciężko jeść – nie jest to niemożliwe, (nic podobno nie jest 😉 ) ale zwykle kończy się niepotrzebnym pośpiechem i zimnym jedzeniem. A przecież nie o to chodzi. Ma być relaksująco i przyjemnie. Dlatego sami prosimy od razu żeby obiadek Julci podać najpierw i dopiero jak skończymy ją karmić, podać nam. To oczywiście wydłuża całość i zapewne wymaga większej uwagi od kelnerów i zgrania się z kucharzem, ale warto. Jak ostatnim razem kelner, który już nas kojarzył, sam zaproponował takie rozwiązanie, od razu poczułam się jak w domu 🙂
Nasz obiad zajmuje więc zapewne stosunkowo więcej czasu niż przeciętnej rodziny nawet z dziećmi, nigdy nie zdarzyło nam się żeby ktoś nas pospieszał albo choćby delikatnie zasugerował (np przyniesieniem wcześniej rachunku) że czas byłby już wyjść. Nawet w ostatnie Walentynki, kiedy, już po obiedzie, rozsiedliśmy się z kawą i deserem, a wchodzący co chwilę goście dowiadywali się że nie ma miejsc, nikt nas nie pospieszał. A bywa różnie.

Gdzie więc u nas w Elblągu można bez stresu wejść i zjeść, mając ze sobą osobę na wózku albo samemu nią będąc?
Mogę bez problemu, opierając się na własnym doświadczeniu, polecić restaurację Duet na Starówce (tam Julci ulubione twarożynki, placki żmudzkie i cepeliny) oraz Mamma Mia przy ul. Krótkiej, gdzie Jula zawsze zjada do ostatniej łyżki zupę rybną 🙂
Przy restauracji Duet jest podjazd, jest wysoki i dla osoby która jest sama na wózku może być problemem, ale na pewno obsługa, uprzedzona o konieczności, bardzo chętnie pomoże.

To nasze dwie ulubione restauracje, jeżeli wybieramy się z Julcią. Nie znaczy to, że gdzie indziej nie jest dobrze, będziemy testować dalej przy innych okazjach, bo tak już mamy, że najłatwiej się nam wraca w miejsca znane i przyjazne 🙂

pozdrawiam 🙂