pierwsze

Przede wszystkim truskawki 🙂 Co prawda te pierwsze były już jakiś czas temu ale cały czas są pyszne 🙂 Szkoda że sezon na nie jest taki krótki… można owszem zachować je w różnych formach na dłużej, ale smaku pierwszej świeżej po zimie truskawki nic nie zastąpi…
Jula lubi truskawki, zjada je głównie w formie musów, koktaili i sosów w przeróżnych kombinacjach – jednym słowem szalejemy póki możemy 🙂

Drugie „pierwsze” pojawiające się z nastaniem wiosny to mecze siatkówki 🙂 I nie ma takiego drugiego kibica jak nasza córcia kochana! (ja nie mam szans…) Jak tylko zobaczy chłopaków w TV radość jest nieoceniona 🙂 Cały mecz wytrwale kibicuje, (ma swoich ulubionych zawodników) i mamy przy tym mnóstwo zabawy i radochy.

Kolejne „pierwsze” to upały… zdecydowanie nie są to nasze ulubione pierwsze… Jula kiepsko znosi takie wysokie temperatury i najchętniej w kryzysowych momentach zostajemy w stosunkowo chłodniejszym domku.
To też pierwsze w życiu upały Lakutka – biedulek ze swoim futerkiem nie ma wesoło… Dla nas to też nowe doświadczenie ale uczymy się i powoli wypracowujemy nowe patenty.

W czerwcu jedziemy z Julcią do Poznania, do ortopedy. Zwichnięte bioderko Julci zaczyna jej przeszkadzać, Jula sporo urosła i większa jest też kość udowa, mocno już odstaje i uwiera. Cały czas opinie dot. konieczności operacji są różne, ale my sami, wraz z terapeutami, dotarliśmy do momentu w którym taką konieczność widzimy już wyraźniej. Jula będzie jeszcze rosła a to nie polepszy stanu biodra.
Więcej będziemy wiedzieli po wizycie ale nie spodziewamy się innej decyzji niż skierowanie do szpitala. Operacja też będzie w Poznaniu, pewnie sobie poczekamy na termin…

I jeszcze jedno (w sumie też mogę pod „pierwsze” podpiąć ).
Właśnie przeczytałam, że wczoraj we Wrocławiu, w Fundacji Promyk Słońca rozpoczął się pierwszy w Polsce kurs „Zastosowanie kinezjologii rozwojowej wg Vojty u dorosłych z zaburzeniami ruchowymi”. Kurs jest przeznaczony dla certyfikowanych już terapeutów metody, składa się z kilku części, trwa łącznie 245 godzin więc ma taką samą formułę jak podstawowy.
To dużo czasu żeby nauczyć się dostosowywać Vojtę do pracy z dorosłymi bo przecież ich problemy są inne niż dzieci nawet jeżeli mówimy o jednej osobie z tym samym schorzeniem od dziecka do życia dorosłego, tak jak np. nasza Julcia.

Bo nasze dzieci dorastają a ich potrzeby terapeutyczne się zmieniają, jedyne co się nie zmienia to konieczność rehabilitowania.

Rozpoczęcie takich kursów to dobra wiadomość dla rodziców z dorosłymi już dziećmi z problemami ruchowymi i takich którzy zastanawiają się jak będzie wyglądała rehabilitacja jak ich dzieci dorosną.

Fakt że zorganizowany został oddzielny kurs dotyczący pracy z osobami dorosłymi cieszy mnie ogromnie też dlatego, że, zwiększając wiedzę i kompetencje terapeutów, metoda zostanie upowszechniona wśród osób dorosłych czyli tam gdzie dzisiaj naprawdę niewiele się jej stosuje, a gdzie jest równie potrzebna i skuteczna jak u dzieci.

pozdrawiam serdecznie 🙂

kurs vojty we Wrocławiu

We Wrocławiu byliśmy w Fundacji Promyk Słońca na kursie vojty, a dokładniej na dwóch dniach części praktycznej tego kursu, gdzie mieliśmy po raz kolejny (trzeci już) okazję skonsultować to co dzieje się na co dzień w rehabilitacji Julci i ustalić plan dalszego postępowania. Ważne było też dla nas aby terapeuci ocenili dzisiejszy stan zwichniętego bioderka pod kątem możliwości w terapii. Od ostatniego takiego spotkania minął rok i wtedy usłyszeliśmy żeby z operacją bioderka poczekać i, ponieważ polepszyć możemy je tylko operacyjnie, skupić się na tym aby się nie pogarszało. Pan Grzegorz Serkies, do którego bardzo nam zależało żeby trafić na zajęcia, w trakcie ćwiczeń pokazał nam kilka bardzo fajnych rozwiązań do wykorzystania w rehabilitacji Julci na co dzień, powiedział na co zwrócić uwagę, co dla Julci jest najlepsze a co przeszkadza. Plan zajęć jaki mamy na co dzień uznał za optymalny dla naszej córci, wzbogacił go o nowe „patenty” (dziękujemy szczególnie za ten „z lalką” który się już świetnie sprawdza, choć lalkę zastępuje dzielnie miś 🙂 ) i rozwiązania związane z tym co Jula w międzyczasie wypracowała a co jest jej największym problemem, w jaki sposób najkorzystniej wpływać na mięśnie, stymulacja jakich stref przynosi Julci najwięcej korzyści oraz jak optymalnie pracować ze zwichniętym biodrem. Pan Grzegorz miał też kilka fajnych pomysłów na to w jaki sposób uaktywnić Julci ręce, jak sprawić by choć spróbowała coś nimi zrobić samodzielnie bo Jego zdaniem jest to możliwe przy odpowiednim podejściu.
I takie właśnie podejście jest sednem naszego pobytu we Wrocławiu na kursie – to niezmiennie niepowtarzalna szansa na bardzo indywidualnie dopasowany plan terapeutyczny opracowany przez najlepszych specjalistów vojty jakich można znaleźć. Naprawdę szczerze polecam każdemu kto tylko ma taką możliwość. To i dla nas i dla Sebastiana jest ogromnie cenna pomoc w codziennych zajęciach. I naprawdę warto przejechać po to nawet całą Polskę.
Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za rady i ciepłe słowa 🙂

Jula bardzo ładnie ćwiczyła, bardzo fajnie poddawała się stymulacji i mięśnie pracowały tak jak tego oczekiwali terapeuci. Widać było że to dla niej nic nowego a mięśnie są przyzwyczajone do pracy. Nie znaczy to że było łatwo, bo to jednak ciężka praca i protest musiał się pojawić. Jula była jednak bardzo pogodna i spokojna i choć ostatecznie wykończona to uśmiechnięta na do widzenia 🙂
Dla nas niezwykle cenne jest to, że efekty stymulacji pojawiają się u niej bardzo szybko i już po 10 min zajęć różnica w pracy mięśni jest widoczna gołym okiem. Tak jest na co dzień i tak też było we Wrocławiu.
Jeżeli chodzi o bioderko, pod kątem terapii nic się nie zmienia, rtg, jak pisałam wcześniej nie wykazało znaczących zmian, w Julci porażeniu i przy tak dużej spastyce oraz braku pionizacji, fakt że zwichnięcie się przez rok nie pogłębiło jest sporym osiągnięciem. Jest to dla nas dobra wiadomość ale nie opieramy się w temacie bioderka wyłacznie na opinii terapeutów i na naszej ocenę zdjęć rtg, po powrocie z od moich rodziców wybierzemy się do Poznania do ortopedy i zobaczymy co on nam powie.
Sporo osób szuka u mnie na blogu informacji o vojcie, dlatego też zamieszczając zdjęcia z naszego pobytu we Wrocławiu mam nadzieję choć trochę naświetlić jak wyglądają poszczególne pozycje, ale jest to oczywiście tylko mała część możliwości jakie daje vojta.

I faza obrotu vojta

I faza obrotu strefa piersiowa

I faza obrotu strefa piersiowa i punkt na głowie

II faza obrotu, strfa stymulacji na łopatce

I pozycja vojta

I pozycja vojta

I pozycja vojta

I pozycja vojta

I pozycja vojta

i po zajęciach – Jula zmęczona i roztrzepana ale za to podpór pierwsza klasa 🙂

vojta wrocław promyk słońca, kurs

pozdrawiam 🙂

po tygodniu

Od poważniejszych rzeczy wypada zacząć – Jula znowu chora… ledwo wykaraskaliśmy się z kataru, znowu coś się przypałętało… tym razem pojawiła się temperatura i wygląda na to że znowu troszkę posiedzimy w domku… bieduleczka dziś była bez humoru i energii, dopiero pod wieczór obdarzyła nas swoim cudnym uśmiechem (a konkretnie nie nas tyko Kubusia Puchatka w swojej ulubionej bajce…) i mimo braku apetytu przez prawie cały dzień, zjadła całkiem pokaźną kolację także mam nadzieję że jutro będzie lepiej.
Trochę męczące są te nagłe i dosyć duże zmiany pogodowe… a ciepłe czapki i szaliki były już w połowie drogi do głębokiej ciemnej szuflady… a tu trzeba było się z nimi pogodzić i wygląda na to że na całkiem długo…

W zeszłym tygodniu dostaliśmy od Fundacji Promyk Słońca zaproszenie na spotkanie związane z kampanią „na jednym wózku” w której jakiś czas temu brał udział nasz blog. Spotkanie, które odbędzie się 16 kwietnia ma bardzo oficjalny charakter po pierwsze dlatego, że będzie na nim pani Prezydentowa Maria Komorowska, która od początku była honorowym patronem kampanii, po drugie odbędzie się ono w sali kolumnowej Sejmu.
Kwestia uczestnictwa w spotkaniu dla nas nie podlega dyskusji bo bardzo cieszę się na spotkanie z autorami blogów które brały udział w kampanii (mam nadzieję że jedziecie dziewczyny 🙂 ) po drugie w końcu nie codziennie spotyka się Panią Prezydentową i bywa w Sejmie…
Okazuje się że jest to dobra okazja do przestawienia swoich problemów w miejscu gdzie będą osoby mogące się nimi realnie zająć i powstał pomysł zebrania takich problemów i zredagowania ich najlepiej w jednym wspólnym piśmie jako głosie nas – rodziców i opiekunów dzieci niepełnosprawnych.
Dużo ciśnie się problemów na usta, gdyby je wszystkie zacząć opisywać byłby to spory kawałek dokumentu 🙂 w naszym interesie jest jednak aby były to konkretne spostrzeżenia, jak słusznie zauważyła Pani Agata z Fundacji – bez zbędnych emocji, więc jeżeli macie pomysły takie hasłowe, to fajnie byłoby je wszystkie zebrać w jednym miejscu i takie pismo popełnić, mogę się tym zająć jeżeli będzie taka potrzeba, mamy jeszcze trochę czasu 🙂

to tyle w kwestii spraw poważnych

mawiają że człowiek uczy się całe życie i ja się pod tym podpisuję bo wczoraj dokładnie, Mamusia moja ukochana nauczyła mnie jak (uwaga) zrobić dobieranego warkocza! 🙂 tak jest! pół życia miałam długie włosy, mam 8-letnią córkę z włosami też okresowo dłuższymi i nigdy nie umiałam owego wrednego warkocza zrobić… Był dla mnie konstrukcją nie do ogarnięcia po prostu – mój humanistyczny umysł nie radził sobie z tym całym przeplataniem i zaplataniem, obnażając przy tym bezlitośnie mój całkowity brak zdolności manualnych…
Mam dwie kochane szwagierki, które mając synków zawsze czesały Julcię przy okazji swoich wizyt a ja ni w ząb… wstyd po prostu na całej linii… Na swoją obronę mogę tylko powiedzieć że Jula od jakiegoś dopiero czasu potrafi trzymać główkę i plecki na tyle stabilnie, że jak ją przed sobą posadzę, mogę spokojnie się troszkę pobawić w salonik fryzjerski 🙂

tak więc pod fachowym okiem, uzbrojona w piankę do włosów, gumki w ilości „na wszelki wypadek sporo” i w grzebień, zrobiłam pierwszego w życiu swoim i mojej córci warkocza dobieranego i jestem z siebie dumna po prostu 🙂 Mama też bardzo ucieszyła się że jeszcze może mnie czegoś nauczyć 🙂
a żeby nie było że tak sobie tylko gadam to oczywiście udokumentowane jest wszystko 🙂

teraz zamierzam częściej korzystać z nowo nabytej umiejętności 🙂
w grze RPG w które się kiedyś zagrywałam z moim mężem (wtedy jeszcze nie mężem) mogłabym może wskoczyć dzięki temu na wyższy poziom doświadczenia zdobywając dodatkowe punkty zręczności 🙂 tylko nie wiem czy w wirze walki wróg nie zdziwiłby się lekko gdybym zamiast rzucać kulą ognistą zaczęła mu zaplatać warkocze…

ach… to były czasy… pozdrawiam serdecznie wszystkich współtowarzyszy gier fabularnych 🙂

i w tej atmosferze rodem z AD&D pozdrawiam i do zobaczenia 🙂