huśtawka

Wbrew pozorom nie chodzi o nową konstrukcję Damiana, tylko huśtawkę formy Julci, raz wysoko a raz nisko i nie ma na to zasady zupełnie… póki co zwalamy na pogodę bo z tą też jak z huśtawką… Asekuracyjnie po konsultacji z neurologiem zwiększyliśmy Julci dawkę leku przeciwpadaczkowego na noc.

Od poniedziałku Jula wróciła do szkoły po tygodniu wolnego i w pierwszy dzień miała znowu kiepski nastrój, we wtorek było już całkiem obiecująco, wróciła uśmiechnięta i pełna energii. Dziś też było całkiem fajnie 🙂 co dalej- zobaczymy… Na szczęście bieżącą receptą na odzyskanie sił okazuje się być drzemeczka mniejsza lub większa, zwykle po ćwiczeniach, Jula wstaje wtedy uśmiechnięta od ucha do ucha 🙂 Tyle że jak tak sobie pośpi słodko do od 16 do 17 to potem nie chce za szybko wieczorem zasnąć, a jak nie zaśnie wieczorem szybko to potem ciężko wstać rano do szkoły i tak w kółko 🙂 Z tej pętli może nas wyzwolić chyba tylko zmiana czasu na zimowy, która da nam dodatkową godzinę snu przynajmniej do czasu aż się sami przestawimy. I to jest optymistyczna prognoza 🙂

i tym optymistycznym akcentem kończę 🙂 jeszcze może tylko informacja że wczoraj zaczęło się księgowanie 1% w fundacji zdążyć z pomocą i jak co roku zgłosiłam się do pomocy. Program jaki w tym roku udoskonalił administrator fundacji jest dużo wygodniejszy w obsłudze i zdecydowanie łatwiej idzie nam robota 🙂 1% powinien się pojawić na kontach lada dzień.

wracam do pomocy

pozdrawiam 🙂

nowe oblicze vojty :)

witam serdecznie
tak właśnie vojta ostatnio nabrała nowych kształtów a to za sprawą stołu jaki sobie do niej sprawiliśmy 🙂 do tej pory, jak widać było na zdjęciach Jula ćwiczeń na stole miała szansę doświadczyć tylko na kursie we Wrocławiu, w domu gimnastyka odbywała się na macie, całkiem zresztą zacnej 🙂 Sebastian nie narzekał nigdy chociaż jak widziałam jak gimnastykuje się żeby zablokować odpowiednio Julę przy jednoczesnym wyzwalaniu z przeciwległych stref to naprawdę trzeba byłoby to opatentować i spokojnie mógłby z tego szkolenia prowadzić 🙂 . Nawet kiedyś trafiłam na forum na którym mamy dyskutowały nt technik vojty ćwiczonej na macie i były bardzo zainteresowane radami w tej kwestii, mogłam porobić zdjęcia, byłoby w sam raz 🙂
Ale już za późno – teraz jest stół, Damian wykazał się naprawdę zadziwiającą myślą techniczną i dzięki niemu mamy stół przymocowany do ściany i składany, wygodnie obity gąbką i specjalną skórą taką jak mają stoły do tego przeznaczone. Zdolnego mamy Tatusia 🙂 Stół jest konkretny (150/80) a mimo to po złożeniu do ściany mieści się za drzwiami, co jest bardzo istotne ze względu na ograniczone możliwości metrażowe 🙂

stół do vojty, vojta, rehabilitacja,

Voja na stole otwiera sporo możliwości ułożeniowych, które do tej pory były problematyczne, żeby nie powiedzieć – niemożliwe, przy pełzaniu np jedna noga może sobie zwisać ze stołu, co zupełnie inaczej układa bioderka. Możemy też spróbować wprowadzić pierwszą pozycję (zdecydowanie nie jest moją ulubioną, jak przypomnę ją sobie z kursu…) przy której stopy muszą znajdować się poza stołem, narazie Sebastian jeszcze nie próbował, ale wszystko przed nami 🙂 Mamy teraz trochę wolnego, rehabilitant jest na szkoleniu, więc może sama spróbuję posiłkując się filmikami jakie Damian nagrywał na kursie, Jula nie była w domu na ćwiczeniach układana w tej pozycji więc przynajmniej ją oswoję z samym ułożeniem, bo pewnie nic więcej i tak nie wykombinuję.

Ale to jak Juli humor i samopoczucie pozwoli, bo ostatnio jest z tym w kratkę, dlatego też w tym tygodniu Jula w szkole była tylko w poniedziałek. Nie jest przeziębiona jak większość dzieci w tym sezonie, tylko miewa takie mikroataki padaczkowe w ciągu dnia, co w rezultacie powoduje że jest zmęczona i nie specjalnie w humorze, raczej przygaszona. Śpi sporo w ciągu dnia i na szczęście po takiej drzemce ok 2-godzinnej budzi się jak nowonarodzona, uśmiechnięta i pełna energii, także cieszymy się że mamy jakiś patent na ten stan. To efekt zmian pogodowych i tego że raz jest zimniej raz cieplej, dopóki się to nie ustabilizuje to tak niestety będzie. Dlatego wolę poobserwować Julę w domku bo w szkole i tak wychowawczyni mówiła że Jula niespecjalnie uczestniczy w zajęciach, bo jest wyłączona i jakby nieobecna. Więc nie ma co, tydzień matki i córki dobrze nam zrobił a ja mam Julę pod ręką i widzę co się dzieje.
Mam nadzieję że w poniedziałek ruszy do szkoły – ile to będzie prac domowych do nadrobienia…:)
O dziwo nawet jak ma gorszy dzień, w czasie ćwiczeń Jula radzi sobie bardzo dobrze, mięśnie zdają się nie poddawać ogólnemu kiepskiemu samopoczuciu i pracują bardzo fajnie.

…jesień idzie… nie ma na to rady :)

w sumie to wcale się tym nie martwię ale zawsze jak przychodzi jesień to cisną mi się na usta te słowa piosenki 🙂
tak więc jesień nie tylko idzie ale już przyszła i mam nadzieję że będzie przynajmniej tak malownicza jak w zeszłym roku, bo była cudna – to słońce… te piękne kolorowe liście… oby zdążyły pobyć kolorowe zanim przyjdzie mróz 🙂
no ale dosyć o pogodzie bo podobno o niej się rozmawia tylko wtedy jak nie ma o czym, a ja chyba jednak o coś tam mam do opisania…

Jula w nowej, szkolnej grupie fajnie się zaklimatyzowała, ma sporo zajęć jak na pierwszą klasę przystało, praca domowa jest codziennie do odrobienia a na koniec każdego tygodnia przynosi karteczkę z informacją „Brawo Julka!!! wspaniale pracowałaś w tym tygodniu!” 🙂

nasz mały prymusek… 🙂

Z samopoczuciem jest różnie ( i tu znowu wątek pogodowy…) bo wahania temperatur i ciśnienia cały czas są i dopóki się to nie ustabilizuje to Jula będzie miała gorsze dni.
Tydzień vojty rozpoczęła bardzo dobrze, wczoraj prawie całe ćwiczenia mimowolnie się uśmiechałam jak patrzyłam jak pracuje, jak w poszczególnych stymulacjach mięśnie ze sobą współpracują tworząc jedną całość wywoływanego odruchu, nawet jej bunt wydawał się jakoś bardziej stonowany… no ale nie chcę zapeszać, będziemy oceniać na koniec tygodnia.

pierwszy weekend jesienny spędziliśmy u mojej Babci na wsi, co jak zwykle zaowocowało tym, że mam w kuchni miniwarzywniak 🙂
Plan jest taki żeby większość z tych rzeczy poupychać w słoiki po uprzednim poddaniu obróbce termiczno-siekalniczo-tarkowniczej, resztę będziemy konsumować na bieżąco 🙂
Dawno się tak nie zdarzyło żebyśmy wszyscy razem pojechali do Babci, wszyscy czyli my i moi bracia z Dominiką. Babcia zrobiła pyszne placuszki i knedle ze śliwkami. Jula uwielbia takie potrawy 🙂 do tego wciągnęła cały talerz pysznej zupki pomidorowej zrobionej z pomidorków z pola – wie co dobre nasza córcia.

a teraz trochę piękna przyrody, które u Babci każda pora roku ma swoje

podczas naszego spotkania dynia przyjmowała różne stany skupienia…

potem odpoczynek i konsumpcja 🙂

i przyszedł czas na śliweczki 🙂 te były trochę bardziej kłopotliwe w pozyskaniu, ale co to dla nas!

na drzewo też trzeba od czasu do czasu wejść…

na szczęście na odsiecz przybył Damian

no i śliweczki gotowe do knedelków

Jula była zachwycona

na koniec obowiązkowo trochę portrecików 🙂

dzisiejszy post pasowałby do tygodnia o warzywach i owocach, jaki Jula miała niedawno w szkole 🙂

pozdrawiam 🙂