jesień jesień…

Piękna w tym roku jesień się znowu zapowiada, kolory za oknem czarują… I jeszcze to słońce, takie jakby chciało wyjrzeć ale do końća nie może… to tworzy piękne światło. Nic dziwnego że u Julci w szkole tematem tego tygodnia jest las jesienią, chyba nigdy nie jest tak pięknie w lesie jak jesienią właśnie. I wyklejamy jesienne liście, malujemy muchomorki – Julcia jak zwykle pilnie odrabia prace domowe 🙂 a dzisiaj w ramach tej tematyki Julcia pojechała do pobliskiego lasu ze szkołą.
Aprpos wyjazdów, pisałam jakiś czas temu że Julcia była na wycieczce w Olsztynie. Co się nastresowałam to moje ale najważniejsze, że Julcia wróciła uśmiechnięta 🙂 Podobno najbardziej podobała jej się jazda autobusem 🙂 Panie były pod wrażeniem tego jak grzecznie siedziała obserwując co się dzieje za oknem całą drogę, czyli jakieś prawie 2 godzinki w jedną stronę a to spory kredyt cierpliwości 🙂

Jest połowa października a to znak że już całkiem niedługi zamieszka z nami Lucuś, więc zaczynamy się poważnie do tej zmiany przygotowywać. Okazuje się że trzeba sporo rzeczy wiedzieć (czytam mądre książki więc coś już tam wiem… 🙂 ) i sporo spraw na które nie zwracaliśmy wcześniej uwagi teraz staną się dosyć istotne. Jakkolwiek wiele się będzie musiało na co dzień zmienić nie możemy się już doczekać tego szczęścia w Julci oczach, tego jakie widzieliśmy podczas niedawnej wizyty 🙂 Ja też cieszę się jak dziecko – a co! 🙂 nikomu jeszcze nie zaszkodziła taka zwykła dziecięca radość 🙂

Tak więc czas oczekiwania trwa 🙂

I jeszcze na koniec taka mała sugestia kulinarna, niestety nie z cyklu zdrowo i lekko… Ale za to smacznie 🙂 raz na jakiś czas przecież można zaszaleć 🙂

krążki cebulowe

krążki cebulowe

A to co widać na zdjęciu to krążki cebulowe, frytki (domowej roboty oczywiście) i filet rybny w panierce – dorsz i pstrąg. Do tego zwykła mieszanka sałat z, koniecznie własnej roboty, sosem vinegret (olej, woda, ocet, sól, cukier, papryka, czosnek, i zioła wg uznania).
Trochę zabawy z tym całym smażeniem na głębokim oleju, ale opłaca się zapewniam 🙂

pozdrawiam i smacznego 🙂

pierwsze spotkanie!

I nareszcie! mogliśmy w końcu pojechać do Lucusia, który wygląda na to że już chyba Lucusiem zostanie (w opcjach jest też Lakuś, ze względu na jego wyjątkowo wzruszającą historię).
Przedwczoraj pojechaliśmy z Julcią odwiedzić naszego szczeniaczka, jest jeszcze z rodzeństwem i Mamusią, z nami będzie mniej więcej za miesiąc.
I dokładnie tak jak się spodziewaliśmy Julcia była wniebowzięta! Nie wiedziała na kim się skupić, małe pieski były trzy, i oczywiście Gonia, z którą Jula zna się i lubi od dawna – tyle szczęścia na raz! 🙂
Maluchy też szybciutko przekonały się do Julci, wdrapywały się na nią jeszcze trochę niezgrabnie i przesłodko 🙂 Podgryzały swoimi ostrymi ząbkami, wariowały ze sobą na wzajem żeby nagle niespodziewanie zasnąć na Julci nóżkach 🙂
Jula siedziała i obserwowała wszystko radośnie 🙂 Niesamowite jak słodki są te maluchy!
Gonia oczywiście jak zawsze przecudna też dopominała się o swoją uwagę, co bardzo cieszyło Julę 🙂
Można by pisać i pisać o tym jak cudne i słodkie są pieski, jak Jula była niesamowicie szczęśliwa, ale lepiej to po prostu pokazać – dzięki Damianowi mamy mnóstwo cudnych zdjęć 🙂
I pisząc mnóstwo mam na myśli mnóstwo – „troszkę” ich jest 🙂 mimo, że to i tak jedna trzecia wszystkich jakie mamy z wizyty.

prezent od Cioci Joli jeszcze nie skończony ale na pewno znajdzie się na naszej ścianie 🙂

pozdrawiam 🙂

vojta na turnusie

Że jestem zakochana w vojcie, nie muszę pewnie pisać bo jak ktoś zagląda czasem na blog – jak jest widzi 🙂 póki co nic się nie zmieniło 🙂
Dzięki temu że dostaję dużo e-maili od rodziców z pytaniem o tą metodę udaje mi się dzielić swoim entuzjazmem i niejednokrotnie skutecznie zarażać 🙂
Z certyfikowanymi terapeutami nie jest łatwo, niejednokrotnie, pomagając owym rodzicom znaleźć jakiegoś na ich terenie, przekonywałam się, że to naprawdę trudna sztuka.

Stąd też bardzo ucieszyła mnie wiadomość że w ośrodku Michałkowo, do którego jeździliśmy z Julcią na turnusy, od października tego roku w ofercie znalazły się ćwiczenia właśnie vojtą 🙂 Cieszę się że Pan Tomek, właściciel ośrodka, w końcu zdobył się na ten krok i mam nadzieję że przyjeżdżający pacjenci docenią możliwość z niej skorzystania. Piszę „w końcu” bo pamiętam że samą metodą zainteresował się jeszcze jak jeździliśmy tam, a było to już jakiś czas temu, bo widział że u Julci się to sprawdza, zresztą ja po kolejnych powrotach z kursu z Wrocławia opowiadałam na turnusie o swoich wrażeniach z obłędem w oczach 🙂
Fajnie bo dwa tygodnie codziennych zajęć to sporo czasu żeby się z metodą zapoznać dla tych którzy dopiero zaczynają. A Ci którzy ćwiczą vojtą na co dzień mają szansę na to by nie przerywać terapii przy wyjeździe na turnus.
Wiem że są chętni i mam nadzieję że pomysł się przyjmie.

Metoda Vojty (w sumie potocznie zwana vojtą bo tak oficjalnie jest to metoda odruchowej lokomocji wg Vaclawa Vojty) zauważyłam że przeżywa obecnie w Polsce swego rodzaju rozkwit – coraz więcej się o niej mówi i coraz częściej okazuje się skuteczna. Przy okazji upadło mnóstwo mitów krążących wokół niej, mitów które nie działały na jej korzyść bo były bardzo krzywdzące.
Bo dziś już wiadomo że można tę metodę stosować w każdym wieku a nie tylko u dzieci do 6 miesiąca „bo później nie ma sensu i tak się nic nie zdziała” (tak właśnie ja usłyszałam jak interesowaliśmy się tą metodą jak Jula była malutka). Dziś vojtę można stosować i stosuje się z powodzeniem też u osób dorosłych, w tym starszych, którzy mają problemy z mięśniami. Jak zaczęłam pisać na blogu o vojcie, rodzice często pisali do mnie zdziwieni – jak to? dziecko 6-letnie i zaczyna ćwiczyć vojtą? a nam rehabilitant/ka powiedział/ła że moje dziecko za duże (5 lat) – rada – zmienić rehabilitanta i szukać takiego który się zna albo przynajmniej skieruje do kogoś kto się zna jeżeli sam nie czuje się na siłach, a nie od razu wysyła do domu…
Po drugie padaczka – teraz wiadomo, że nie jest przeciwwskazaniem do stosowania tej metody choć gdzieniegdzie można jeszcze natknąć się na informację że jest… Ja ze swoich doświadczeń mogę tylko powiedzieć że u Julki, mimo iż nie była ćwiczona vojtą, i tak w wieku 4 lat, po wystąpieniu pierwszego czynnego napadu, zdiagnozowano padaczkę którą ma do dziś i ani wcześniej ani później nie zauważyłam żeby rodzaj stosowanej metody rehabilitacyjnej wpływał na częstość występowania ataków. A też usłyszałam w rzeczonym czasie Julci niemowlęctwa, że jak będę ćwiczyć vojtą to mogę wywołać napady padaczkowe… a to robi wrażenie na młodych rodzicach którzy i tak mają i bez dziecko obarczone mnóstwem problemów neurologicznych.
Powiem więcej, ilość ataków z jednego w miesiącu w trakcie stosowania vojty zmieniła się do jednego na pół roku a to jednak jest różnica i chociaż nie odważyłabym się pewnie wysnuć teorii że to dzięki vojcie tak się polepszyło, to jednak na tej podstawie mogę zdecydowanie stwierdzić że sytuacja się nie pogorszyła 🙂
Ale rozumiem rodziców którzy mają wątpliwości, sama je miałam na początku, i jak Julcia miała gorsze momenty jeżeli chodzi o napady, choć Sebastian od początku twierdził że to nie przez vojtę to byli tacy co podszepywali mi – daj sobie spokój, odpuść tę vojtę to na pewno przez nią… Na szczęście ich nie posłuchałam 🙂
Wreszcie cały ten płacz w trakcie ćwiczeń – „bo to na pewno boli”. Otóż nie boli a wręcz boleć nie może bo jak pojawia się ból mięśnie nie pracują prawidłowo i nie da się uzyskać pożądanego efektu. Ale dzieci płaczą, często drą się wręcz, co powoduje że rodzicom pękają serca i siwieją włosy…
A nasza Julcia to twarda zawodniczka – krzyczy niezmiennie od początku do końca ćwiczeń czyli mniej więcej godzinkę, po to żeby, jak tylko Sebastian się z nią żegna, uśmiechać się bez skrępowania od ucha do ucha z miną z cyklu „o! już koniec, to super, mogę przestać krzyczeć…” 🙂
Bo od mięśni w trakcie ćwiczeń się sporo wymaga – muszą pracować w konkretny sposób a to duży wysiłek i przy tym dla dziecka często niezrozumiały więc wywołujący oczywisty protest. Na nasze pytanie czy jest szansa że Julcia kiedykolwiek przestanie protestować na zajęciach Pan Roland Wittl, niemiecki terapeuta, członek Międzynarodowego Stowarzyszenia Vojty, do tego niesamowity człowiek z ogromną wiedzą i doświadczeniem, odpowiedział że owszem – jak zrozumie że ćwiczenia są jej potrzebne… cóż – nie zrozumiała do dziś, albo zrozumiała ale usilnie próbuje nas przekonać że tak nie jest…
Do tego sama konieczność utrzymania konkretnej pozycji jest dla dziecka niewygodna i na pewno jest dyskomfortem, ale nie jest tak, że wywołuje ból.

I w końcu po któreś już z kolei 🙂 sprawa łączenia metod i głównie chodzi tu o Vojtę i NDT.
Opinie są różne ale przeciwskazań „z gruntu” nie ma. Musimy jednak pamiętać że rehabilitacja ma swój określony cel a Vojta się tego bardzo restrykcyjnie trzyma – wyznaczamy cel na początku terapii i do niego konkretnie dążymy. Jeżeli go osiągamy, wyznaczamy kolejny jeżeli jest taka potrzeba, lub kończymy terapię. W ten sposób prowadzona rehabilitacja, nawet różnymi metodami, musi być w tym określonym na początku celu spójna i jednolita, nie może wchodzić sobie w drogę. I to jest najważniejsze.
Dlatego idealnie jest kiedy terapeuci, jeżeli z dzieckiem ćwiczy kilku, konsultowali się ze sobą.
My mamy to szczęście mieć spójność nie tylko w terapii ruchowej, prowadzonej jednocześnie w szkole i w domu, ale też logopedycznej i dogoterapii, terapeuci znają się i kontaktują jeżeli jest taka potrzeba, wymieniając doświadczenia ze swoich dziedzin albo proszą żebym ja o coś któregoś z nich zapytała, gdyż liczą się wzajemnie ze swoim zdaniem wiedząc jak ważne jest to dla Julci.

I tak informacja o Vojcie w Michałkowie stała się dla mnie pretekstem do rozpisania się nieco szerzej o metodzie ale mam nadzieję że tylko tym zachęcę potencjalnych zastanawiających się 🙂

pozdrawiam 🙂

nasze Rodeo :)

Jak pisać to pisać 🙂
Dzisiaj Julcia pojechała przed 7 rano na całkiem poważną wycieczkę szkolną do Olsztyna – swoją pierwszą w życiu szkolną wycieczkę… I pierwszą nie dlatego że wcześniej żadnych nie było, tylko jej osobista nadopiekuńcza Mamusia nie specjalnie ją na takie wycieczki chciała wysyłać.
Ale kiedyś trzeba zacząć zwiedzać świat (i własne województwo), Damian słusznie zauważył, że gdybym miała wysłać ją na kolonię to chyba bym na drugi dzień już tam jechała… Dzisiaj zresztą przed wyjściem do pracy upewniał się delikatnie czy czasami nie wybieram się przypadkowo na dworzec PKP w celach… turystycznych… ach ten mój mąż i jego poczucie humoru… 🙂

W każdym razie plan wycieczki zapowiadał się obiecująco – spektakl w teatrze lalek, wizyta w planetarium i spacer po starówce, myślę że Julci będzie się podobało i gdyby mogła wypowiedzieć swoje zdanie to powiedziałaby „Mamusiu… mogę jechać?…proszę… :)” a wobec takiej słodkiej prośby cóż ja biedna mogłam zrobić 🙂

Tak więc żeby się nie denerwować za dużo postanowiłam pisać 🙂 i tak sobie postanowiłam że warto byłoby wrócić do tematu naszego nowego wózeczka firmy Convaid model Rodeo, bo mamy go już trochę i jest naprawdę rewelacyjny! Dla nas lekki w prowadzeniu, (co przy coraz większej i cięższej Julce staje się bardzo istotne), a dla Julci bardzo wygodny. I najważniejsza dla nas sprawa to fakt, że Julcia siedzi w nim prościutko i nie potrzebuje ani zagłówka ani klina, a to dwie rzeczy które doprowadzały mnie w poprzednim wózku do szału…
Klin – zmora nie tylko nasza ale głównie terapeutów, (przynajmniej nasz Sebastian jest na niego uczulony) jeżeli już jest, powinien służyć jako asekuracja (nie niezbędna…). Prawidłowe ustawienie bioder u dziecka które samo nie siedzi, tak jak Jula, można uzyskać np przez biodrowe pasy odwodzące. U Julci prawidłowo ustawione biodra wystarczą do stabilnej postawy siedzącej (asekurowanej oczywiście) bo wtedy plecy ma proste i trzyma ładnie główkę.


Zagłówek z kolei u Julci nie dość że ograniczał pole widzenia to jeszcze stymulował ją do odginania głowy (Jula ma nadwrażliwość na policzkach, myślę że jest to częściowo przetrwały odruch szukania niestety…) już nie wspominając o tym, że jak ma okulary np słoneczne to co chwilę jej się przez to przekrzywiają (z czapką nawet nie będę zaczynać…). W poprzednim wózku Julcia wyrobiła sobie nawet umiejętność „wyglądania” zza zagłówka przez odrywanie głowy i tułowia od oparcia i wszystko fajnie bo to znaczy że mięśnie są mocne, ale za bardzo nie umiała już wrócić tą główką i zwykle trafiała między zewnętrzną część zagłówka a ramę wózka, co na pewno na najprzyjemniejszych wrażeń nie należało…
Teraz, jak zagłówka nie ma, nie ma zza czego wyglądać bo wszystko widać dookoła a nawet jak chce sobie podnieść głowę to nic nie przeszkadza w bezpiecznym jej powrocie na miejsce 🙂

Kilka dłuższych wyjazdów podczas których sporo spacerowaliśmy i Julka spędziła dużo czasu w wózku pokazały że umie sobie w nim siedzieć nie tylko bez klina, nie tylko bez pasów odwodzących ale w ogóle bez pasów!… Zawsze przy zakupie wózka, oceniając jego parametry, specjalną uwagę zwraca się na spastyczne dzieci bo często mocno się napinają i wózek musi umieć to znieść z honorem…
Julcia jest z definicji spastyczna więc siedząca sobie swobodnie bez pasów w wózku to dla nas radość ogromna i zasługą tego jest niewątpliwie rehabilitacja dzięki której już od dawna nie napina się tak jak kiedyś, jest zdecydowanie luźniejsza.
Dobrze wyprofilowane kubełkowe siedzenie wózka też jest na pewno nie bez znaczenia. Dzięki sprytnej rączce do zmiany kąta oparcia, która jest przymocowana do rączki wózka mogę też swobodnie i wygodnie ustawiać siedzisko pod każdym kątem po to by zmienić Julci od czasu do czasu pozycję siedzenia.

convaid rodeo,wózek rehabilitacja, niepełnosprawni,  convaid rodeo,wózek rehabilitacja, niepełnosprawni,

<a href="https://www.julkaimy.pl/wp-content/uploads/2013/10/800_3319_DxO.jpg"><img data-src="https://www.julkaimy.pl/wp-content/uploads/2013/10/800_3319_DxO-200x300.jpg" alt="convaid rodeo,wózek rehabilitacja, niepełnosprawni,  " title="oparcie " width="200" height="300" class="alignnone size-medium wp-image-7149" /></a>

Na całej długości oparcia wózek ma też taśmy na rzepy dzięki którym można dowolnie modelować oparcie na każdej wysokoci, dostosowując do pozycji dziecka.
convaid rodeo, wózek inwalidzki, rehabilitacyjny, nipełnosprawni, convaid rodeo,wózek rehabilitacja, niepełnosprawni,

Bardzo fajnie rozwiązane są w wózku pelotki boczne na wysokości klatki piersiowej. Trzymają Julcię pionowo i bezpiecznie na wypadek gdyby chciała wychylić się na bok. Myślę że one też bardzo pomagają w prostym siedzeniu. Mogłyby Być dla Julci minimalnie niżej, są w tej chwili maksymalnie obniżone i brakuje jakby kawałeczka żeby swobodnie mieściły się pod paszką co jest dziwne bo Jula jest raczej wysoka a rozmiar (14) jest dobrany pod nią, ale nie jest tak że uwierają więc jak Jula urośnie jeszcze o 1 cm to będą idealne.

convaid rodeo,wózek rehabilitacja, niepełnosprawni, <a href="https://www.julkaimy.pl/wp-content/uploads/2013/10/800_3319_DxO.jpg"><img data-src="https://www.julkaimy.pl/wp-content/uploads/2013/10/800_3319_DxO-200x300.jpg" alt="convaid rodeo,wózek rehabilitacja, niepełnosprawni,  " title="oparcie " width="200" height="300" class="alignnone size-medium wp-image-7149" /></a>

To się zaangażowałam w ten opis 🙂 trochę wygląda jak strona producenta ale napisałam dokładnie to co sama chciałaby znaleźć nt wózka, nie suche informacje jakie ma wyposażenie i jakie kolory są dostępne ale taki opis z doświadczenia 🙂 Poza tym jeżeli coś jest fajne to watro a nawet trzeba o tym mówić (i pisać 🙂 ) Damian zrobił mi świetne zdjęcia których myślę producent by się nie powstydził więc mam nadzieję że komuś kto będzie się zastanawiał nad zakupem wózka nieco przybliżą ten właśnie 🙂

To jeszcze kilka szczegółów –
hamulec na tylnych kołach i podnóżek

convaid rodeo wózek convaid rodeo wózek

A i jeszcze fajnie się składam co dla nas jest o tyle ważne że poprzedni wózek z racji konieczności usztywnienia na stałe ramy która się połamała po dwóch stronach, nie składał się w ogóle co bardzo utrudniało transport samochodem innym niż nasz…Ten wózek składa się bez problemu i myślę wejdzie do zwykłego bagażnika.

convaid rodeo wózek inwalidzki, rehabilitacyjny, niepełnosprawni

Ale żeby nie było tak do końca różowo to nasz egzemplarz wózka ma jakąś fabryczną wadę samego stelażu, która powoduje że wózek nieco skrzypi przy jeżdżeniu… Niby nic wielkiego ale z czasem zaczyna działać na nerwy… Daliśmy mu jakiś czas żeby może się „ułożył” i „dogiął” ale nic się nie zmieniło. Damianowi też nie udało się wyeliminować przyczyny owego uciążliwego dźwięku… Zgłosiliśmy więc do sklepu że mamy taki problem. Pan ze sklepu przy Centrum Rehabilitacji Dzieci Arka w Elblągu, w którym kupowaliśmy wózek, przyjechał, obejrzał i stwierdził że faktycznie nic nie zrobi, wziął ze sobą materiały dokumentujące problem (czytaj nagranie skrzypienia i zdjęcia stelażu…) i już na drugi dzień wiedzieliśmy że najprawdopodobniej wózek zostanie wymieniony na nowy, jak tylko przyjdzie nowa dostawa do dystrybutora i to w taki sposób żeby odbyło się to jak najszybciej.
To bardzo dobrze świadczy zarówno o sklepie, który w odpowiedni sposób naświetlił problem, jak i o dystrybutorze i producencie, którzy nie szukają dziury w całym tylko jeżeli jest problem to go rozwiązują tak żebyśmy byli zadowoleni. I mam nadzieję że tak właśnie będzie 🙂

Tyle o wózku (powinnam napisać teraz – „wracamy po przerwie reklamowej…” 🙂 )

Jako zagorzałemu kibicowi siatkówki nie wypada mi nie napisać choć kilku słów nt Mistrzostw Europy jakie całkiem niedawno się skończyły a do tego były w Polsce (i Danii). Bo przecież dobry kibic jest z drużyną na dobre i na złe… No cóż, zdecydowanie więcej w tym sezonie było okazji do wykorzystania opcji „na złe” , ale czasem i tak bywa… Chłopaki szkoda trochę to fakt, szkoda straconej szansy na medal, szkoda Bartka który płakał po meczu z Bułgarią… Nie wiem nawet za bardzo jakie są komentarze po Mistrzostwach bo nie lubię czytać takich krytycznych opinii ale domyślam się że nie zostawiają na chłopakach i trenerze suchej nitki… jest jak jest, mam nadzieję że wnioski będą trafne i Mistrzostwa Świata w przyszłym roku będą nasze 🙂 Kilka meczy było, dziękuję Wam za te emocje, Julcia dzielnie kibicowała z Mamą kiedy Tata nie wytrzymywał z nerwów i wychodził… I powiem Wam chłopaki że jakby Wam nie szło to moja Julcia zawsze takim samy krzykiem radości reaguje jak zobaczy Was na ekranie 🙂 Uwielbia Was po prostu! 🙂 pozdrawiamy!