No i po Wigilii, pierwszej w tym roku i nie ostatniej jeszcze 🙂
jak przewidziałam, Julcia nie była zbyt chętna do współpracy w cichym obserwowaniu wydarzeń… wręcz bym powiedziała, że niektórzy przemawiający przez mikrofon mogli mieć problemy ze słyszeniem swoich słów, że o słuchaczach nie wspomnę, a że sale i korytarze spore – pogłos zwiększał decybele… Muszę się tu przyznać, że początkowo Julcia miała powód do narzekania, bo przy rozbieraniu jej zahaczyłam szalikiem o jej kolczyk i pociągnęłam nieco, nie żeby jakoś mocno, ale zaczęłam od razu przepraszać i całować, a to dla Julci jest znak, że powód do krzyczenia jest, skoro mama taka skruszona…
Na szczęście nieco się później uspokoiła, może też trochę dlatego, że zastosowałam (dosyć skuteczny na czas jego trwania) system zajmowania jej buźki jedzeniem pyszności, stojących na stole wigilijnym 🙂
No więc były kolędy, pięknie śpiewane przez chórki dziewcząt i chłopców, był opłatek, życzenia, pyszności i Mikołaj z prezentami (w dokładnie takiej kolejności). Zdjęć Julci nie mamy zbyt wiele, bo albo marudziła, albo krzyczała, albo jadła a wszystkie te czynności nie są zbyt fotogeniczne… 🙂 Nasz Osobisty Fotograf jednak coś tam sprawnym okiem wyłapał, także ślad jest 🙂
były pyszności:
stoisko z pięknymi, zrobionymi ręcznie ozdobami:
Julcia na tle lampeczek z jeszcze z kiepskim humorkiem:
dzieci pięknie śpiewały, a z Julcią już lepiej nieco, choć do entuzjazmu daleko… 🙂
mniej więcej to by było na tyle w kwestii zdjęć 🙂
ogólnie było bardzo sympatycznie, smacznie i miło, zaskoczył nas Pan Mikołaj rozdający mega paczki ze słodyczami, które z zapałem Julci do jedzenia słodyczy starczą co najmniej na całe Święta a i na pewno o turnus i Nowy Rok zahaczą 🙂