po prostu truskawki…

truskawkiJak ich nie kochać?!… chyba po prostu się nie da 🙂 kiedy słyszę – czerwiec, myślę – truskawki 🙂 Jeden miesiąc w roku…krótko… więc trzeba się nasycić na resztę. Ponieważ przetwory nie są moją mocną stroną, (miewałam przebłyski, owszem, ale nadal zabieram się do nich jak do jeża), w sezonie, co najmniej kilogram tych cudnych owoców, codziennie ląduje w mojej kuchni. Mam łatwiej – mieszkamy obok targowiska, dlatego wystarczy wyjrzeć przez okno i wieże kobiałek wypełnionych po brzegi truskawkami wołają mnie codziennie rano 🙂
Jak więc już wracam, dumnie dzierżąc kolejną kobiałkę, (miał być kg ale przecież się zje 😉 ), grzechem jest nie dokupić do kompletu śmietanki procent 30… Przecież mus truskawkowy, jak sama nazwa wskazuje, MUSI być z ubitą śmietaną! OK, dobra, może to nie nazwa, ale co widzimy na opakowaniu śmietanki 30%? bynajmniej nie winogrona 😉 duet to duet – cóż poradzić 😉 truskawki mus
Julcia bardzo lubi truskawki, co dodatkowo motywuje do biegania codziennie po świeże. Uwielbia w połączeniu z kaszą manną. W sam raz na drugie śniadanie 🙂

Nie czekajcie więc, bo czas leci i niedługo z truskawek pozostaną na półkach dżemy truskawkowe.
pozdrawiam!

truskaweczki, truskaweczki… :)

witam serdecznie i truskawkowo! 🙂

Moją Mamusię kochaną uprasza się o nie czytanie poniższego akapitu… (dla własnego dobra:) ) buziaczki!

Truskawki uwielbiamy i jak już się pojawiają to na stałe wpisują się w wyposażenie naszej kuchni aż do samego ich końca 🙂 Zmienia się tylko ilość w zależności od ceny i potrzeb 🙂 Zaczęłam jakby miał być to wstęp do bloga kulinarnego… ale nie zamierzam sypać teraz przepisami na pyszności z truskawek, bo i nie ma co się tu męczyć, wszyscy wiemy przecież że nie ma lepszego zestawu niż truskawki+cukier+bita śmietana! 🙂 Julia bardzo lubi truskaweczki, szczególnie w postaci musu dodawanego do wszystkiego do czego tylko można go dodać 🙂
To tyle o truskawkach 🙂

Poza tym pogoda się psuje, jest deszczowo i już raz zaliczyłam zmoknięcie na rowerze, temperatura skacze w górę i w dół, co nie za dobrze odbija się na Julce, ten tydzień miała nieco słabszy kondycyjnie ale mimo to dzielnie radziła sobie na ćwiczeniach (tym razem jakoś zdecydowanie dzielniej ode mnie… ) pracuje ładnie i powtarzalnie, jesteśmy dumni z naszej małej fighterki 🙂 Ale dziś dzień dziecka i ani słowa o ćwiczeniach! Po południu jedziemy na imprezkę rodzinną, będzie wesoło, smacznie i z pewnością głośno! 🙂 Jula dawno nie widziała się ze swoimi kuzynami więc na pewno się za sobą stęsknili.
Jest mały problem natury technicznej -w tym samym czasie jest mecz siatkówki… może uda mi się niepostrzeżenie wymknąć i w kąciku obserwować zmagania chłopaków – mała szansa ale zawsze może chociaż jeden secik… 🙂

to tyle póki co 🙂

pozdrawiam i życzę miłego i w miarę słonecznego weekendu 🙂