na jednym wózku

witam 🙂

teraz żeby nadrobić będę częściej zaglądać, szczególnie że mam konkretny ku temu powód 🙂

Co jakiś czas zaglądam na stronę Fundacji Promyk Słońca z Wrocławia, w której byliśmy w zeszłym i w tym roku na kursie vojty i zobaczyłam, że Fundacja prowadzi kampanię pt „Na jednym wózku” w ramach której ogłoszony jest konkurs na blog opisujący życie osoby niepełnosprawnej i pomyślałam sobie że w końcu takowy blog posiadam i nawet od czasu coś piszę więc czemu nie 🙂
I tak oto postanowiłam zgłosić nasz blog, co pieczętuję niniejszym logiem kampanii

Ranking blogów kampanii społecznej Na jednym wózku

tak więc jeżeli ktoś z czytelników ma ochotę na nasz blog zagłosować to serdecznie zapraszam.

pozdrawiam 🙂

wakacje wakacje

jeszcze ich co prawda formalnie nie ma ale już zdecydowanie bliżej niż dalej 🙂 Jula ma w piątek koniec roku i od poniedziałku w końcu się wyśpimy 🙂 piszę że od poniedziałku bo w weekendy Jula najwyraźniej nie widzi potrzeby wysypiania się i 6.15 okazuje się doskonałą godziną do obudzenia się… teraz będziemy mieli dwa miesiące na wyprowadzenie jej z błędu 🙂

wakacje wakacjami ale zajęcia Juli będą się odbywać wg stałego grafiku a w przypadku np piesków mamy nadzieję że nawet częściej, bo będzie na to więcej czasu a Jula uwielbia je po prostu 🙂 Podobno będziemy mogli też korzystać z wakacyjnego programu terapii w ośrodku Julci ale szczegółów jeszcze nie znam więc nie wiem czy się na nie zdecydujemy. Odpocząć trzeba, też od vojty bo Jula naprawdę ciężko pracuje i „wakacje w wakacje” też muszą być zaplanowane. Na pewno będzie to w sumie około trzech tygodni także Jula będzie się miała kiedy zregenerować 🙂
Na rehabilitacji w domu jest bardzo dzielna i jesteśmy z niej dumni bo ciężko pracuje i mimo protestów w trakcie zajęć zaraz po nich jest uśmiechnięta i radosna.
Ogromny wysiłek jaki Jula musi wkładać w pracę z Sebastianem wynika z tego, że pozycje i wzorce jakie są na zajęciach prowokowane wymagają pracy mięśni jakiej na co dzień Jula nie wykonuje. To tak jakby chodzić codziennie na siłownię i ćwiczyć konkretne partie mięśni siłą rzeczy na co dzień nie ćwiczone. Na tym etapie, po kilku już dobrych miesiącach pracy vojtą Jula ma bardzo fajnie wyćwiczone mięśnie, dobrze wyczuwalny biceps, brzuch twardy i nawet lekko już wyrzeźbiony 🙂 ja sobie mogę o takim pomarzyć 🙂
Sylwetka sylwetką ale mocne mięśnie w Juli przypadku, przy spastyce to wszystko czego potrzebujemy bo jest to podstawą do wymagania czegokolwiek na zajęciach i fundamentem budowania jakiegokolwiek wzorca lokomocji i stabilności , a wreszcie tylko w ten sposób możemy myśleć o zapobieganiu przykurczom, deformacjom czy chociażby skrzywieniu kręgosłupa. Na tym polu na szczęście póki co jest całkiem dobrze i mam wrażenie że kontrolujemy sytuację, szczególnie że kwestia zwichniętego biodra powoduje że jesteśmy bardziej wyczuleni w obserwowaniu pleców i tego czy nie pojawiają się jakieś ograniczenia ruchu w stawach biodrowych.

Tyle w kwestii zajęć 🙂 Jeszcze muszę powiedzieć że nasza Ania od dogoterapii bardzo ostatnio chwaliła Julcię za widoczną poprawę kontroli głowy przy rozglądaniu się na boki, w górę i w dół kiedy patrzyła za Negrą. Takie sygnały nas bardzo cieszą i upewniają w słuszności kierunku jaki wybraliśmy w rehabilitacji 🙂

To teraz trochę jeszcze zdjęć 🙂

z wycieczki niedzielnej do Nowej Holandii, takiego naszego mini parku rozrywki dla dzieci

był mały konik

julkaimy,

i duży

julkaimy

były gąski za siatką

julkaimy

i my zapatrzone w gąski 🙂

julkaimy

i jeszcze bardzo ładne kurki

julkaimy

Jula jak widać była zadowolona 🙂

julkaimy

byliśmy też u Babci

były pyszne truskaweczki z prosto z pola

truskaweczki julkaimy

Jula bawiła się z Prababcią

julkaimy

a w koło piękne okoliczności przyrody 🙂

julkaimy kwiatki

i na koniec ważna sprawa 🙂 mój pierwszy w tym roku i w ogóle chyba pierwszy w życiu przez mnie zrobiony słoik dżemu truskawkowego, który miałam nawet okazję spróbować zanim moja Mamusia kochana zapakowała go ze sobą do Anglii 🙂

pozdrawiam 🙂

i obrocik :)

Gorąco… 🙂 ale nie narzekamy, jeszcze… bo niewiele tak ciepłych dni mieliśmy w tym roku. Najważniejsze że Jula znosi całkiem fajnie te wahania pogodowe i mam nadzieję, że tak już zostanie 🙂
Wczoraj na ćwiczeniach zaskoczyła nas pierwszym obrotem podczas stymulacji 🙂 Zwykle prawidłowe ułożenie barku i łopatki to wszystko czego od niej oczekujemy w trakcie ucisku, fajnie jak uda się uzyskać dobrze ułożoną miednicę i włącza się praca nóg, ale tym razem myk i się obróciła na boczek! (a dla niewtajemniczonych muszę zaznaczyć że ta konkretna stymulacja właśnie do obrotu ma prowadzić) dokładnie tak jak powinna 🙂 I dziś na ćwiczeniach znowu się tak udało 🙂
Julci zdarza się czasem jak leży na ziemi obracać się na bok, dzieje się tak wtedy jak się strasznie z czegoś śmieje, spina się cała i zwija na boczek, ale jest to bardzo przypadkowe jakkolwiek chcielibyśmy wierzyć że nie. Obrót uzyskany przy stymulacji vojtą jest o tyle cennniejszy i ważniejszy, że jest wynikiem konkretnej prawidłowej i dokładnie zaplanowanej przez terapeutę na ten moment pracy mięśni i daje mózgowi wrażenie i informację o tym jak taka aktywność powinna wyglądać. Jednym słowem brawo Julka! 🙂

i jeszcze na koniec chciałam zamieścić fragment tekstu pewnej piosenki z ulubionej bajki Julci o Kubusiu Puchatku i Przyjaciołach, a jest to najbardziej zakręcony tekst jaki w życiu słyszałam i mimo, że słuchałam go już dziesiątki razy (Jula bardzo lubi tę płytę…) to za każdym razem wywołuje u nas szeroki uśmiech z jednoczesnym podziwem dla tłumacza oryginału 🙂 (źródło: Walt Disney Records „Tygrys i Przyjaciele”)

rzecz dotyczy nauki tygryskowego tańca fikańca – a wtajemniczeni wiedzą że tygrysek słynie ze swojego słowotwórstwa 🙂
polecam na poprawę humoru 🙂

…słuchaj ten fikaniec to w większej połowie zaczyna się tu: jak policzysz wyznaczoną tygrysektorię swego paskospieszenia podzieloną przez zawiasek kwadratowy swojego fiknięcia to wskaźnik Twojego podłożenia w pionie i Twoja nadpaskowa sprężyneracja powinny wyrugować nadmiar tego mikronapędu!…są pytania?… ”

nic dodać nic ująć 🙂

200 :)

i oto nastąpił 200 wpis na blogu 🙂 Detektyw Monk byłby ze mnie dumny! 🙂 Nie żebym liczyła – edytor w którym prowadzę bloga robi to za mnie – i nadał pisanemu właśnie postowi ten jakże wzniosły numer 🙂

Jak już numer jest taki wzniosły to przydałoby się coś wzniosłego napisać a jedyne co mi przychodzi do głowy na początek to fakt, który mnie rozbawił przy kolacji Julci kiedy to okazało się że nasza córcia kochana zdecydowanie woli kanapkę z szynką i rzodkieweczką (myślę że rzodkieweczka jest tu kluczowa…) od pączka 🙂 To ja chciałam wyjść na taką dobrą mamusię i zrobić dziecku przyjemność z cyklu „dziś na kolację zjesz kochanie pączka” bo umówmy się że niejedno dziecko chciałoby takie zdanie usłyszeć… ale nie Jula! – mina i sugestywne odkręcanie głowy nie pozostawiło złudzeń – mój akt dobrej woli nie zadziałał 🙂 Nie to co kanapeczka – Jula wciągnęła ją raz dwa 🙂
Julcia ogólnie zaskakuje nas często w kwestii swoich upodobań kulinarnych, pozbawiona awersji do konkretnych rzeczy z cyklu „nie bo nie” je po prostu to co jej smakuje (np bardzo lubi szpinak i ryby) a jak coś jej nie smakuje to nie ma szans na zjedzenie, a w tej kategorii mieści się sporo słodkich rzeczy, może poza lodami, choć też nie zawsze. Pewnie to i lepiej bo podobno zęby zdrowsze – apropos – w końcu zaczęła się pokazywać jedynka górna i myślę że, ponieważ czekamy na nią już dwa lata, to zdecydowanie wiadomość godna 200 wpisu 🙂

To jak już wzniosłość chwili uratowana to mogę kończyć 🙂

Jeszcze może kilka bieżących spraw. Jula ćwiczy dzielnie codziennie, z Sebastianem w tygodniu a ze mną weekendowo, choć muszę przyznać że vojta w moim wykonaniu już taka bardzo weekendowa nie jest i nawet czasem całkiem dobrze mi wychodzi. Lubię ćwiczyć z Julą i mam nadzieję że przełoży się to choć trochę na efektywność. U Sebastiana Jula radzi sobie super, od początku roku właściwie trwa nieprzerwanie jej dobra forma, która przekłada się na coraz lepszą pracę mięśni i coraz fajniejszą pracę na kolejnych ćwiczeniach. Ważne też jest, że mimo naprawdę intensywnych ćwiczeń okres między napadami padaczki się konsekwentnie wydłuża, z początkowo trzech tygodni, do teraz już ponad dwóch miesięcy i nadal nic się nie dzieje. Zwykle jest tak, że jak już się pochwalę to sprawa się sypie, ale myślę że warto o tym napisać żeby każdy kto obawia się vojty ze względu na padaczkę wiedział że nie ma się czego obawiać a wręcz można poprawić sytuację.

to myślę najważniejsze sprawy 🙂

pozdrawiam serdecznie